21 września 2015

Ta jedno nagranie, które stało się punktem zapalnym...


Dziś tylko przypominam się z postem... Ale nadal aktualnie.
Jakoś parę tygodni temu dostałem promocyjną paczkę z empiku, w której znalazło się kilka nagrań, które w wielu zestawieniach plasowały się dość wysoko... ale dziś interesuje mnie tylko i wyłącznie Drones grupy The Muse.


Sama nazwa grupy gdzieś tam o uszy mi się obijała przyznam, że dość systematycznie, ale świadomie nigdy ich nie słuchałem. I to trochę mój błąd, ale nie ma w muzyce nic, czego nie można byłoby nadrobić, zwłaszcza jeżeli mówimy tu w aspekcie fonograficznym.          

Do konkretnej muzyki zwykle dochodziłem ze sporym opóźnieniem i tak właśnie nadrabiałem AC/DC; Deep Purple; Led Zeppelin; Boba Dylana; Pink Floyd; SBB w końcu Stańke; Mahlera; Beethovena; Chopina; Radiohead; Coldplay; Depeche Mode i wiele, wiele innych. Często łapałem się na tym, że słuchałem czegoś z tak naprawdę dużym opóźnieniem, ale szczerze starałem się ogarnąć to wszystko, co nagrane zostało do tego momentu.

The Muse z nowym nagraniem, też było takim punktem zapalnym, przez który  zacząłem powoli wracać w ostatnim czasie do nagrań nieco ostrzejszych, ale też do takich, których już kiedyś słuchałem. Nie ważne. Brytyjskie trio nagrało płytę powiedzmy sobie bardzo dobrą. Taką, jakiej chciałem generalnie całą rzecz ujmując w danym momencie posłuchać. Ustalmy sobie, że nie jest to nagranie wybitne, bo o takie dzisiaj jest bardzo trudno, ale jest to z całą pewnością nagranie bardzo przyjemne. Jakościowo, muzycznie dopieszczone (może czasem i zbyt dopieszczone),fajne kompozycyjnie… Generalnie to jakoś niespecjalnie mam się do czego przyczepić. Może nie tyle, że nie mam, co zwyczajnie nie chcę się przyczepiać, choć obiecałem sobie ostatnio, że będę wobec nagrań nieco bardziej uszczypliwy.

Lubię takie płyty bo sprawiają, że odkrywam- choć i owszem często ze sporym czasowym opóźnieniem- muzykę, która daje mi to, co w muzyce lubię najbardziej. Swoistą formę odpoczynku i ucieczki od wszystkich większych i mniejszych problemów. Taka forma muzykoterapii, a że często nie są to nagrania idealne? No sorry. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Słuchamy różnej muzyki i każdy z nas ma moment, kiedy potrzebuje czegoś bardziej intelektualnego, czasem zwyczajnego, a czasem najzwyczajniej w świecie muzycznie tandetnego. The Muse na nagraniu są po prostu więcej niż poprawni i świetnie się takiej muzyki słucha.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz