20 grudnia 2015

Biblia sprzedaży... Czas zacząć od początku.


Długo zajęło mi przebrnięcie przez tą książkę. Czytałem ja w tym czasie trzy razy (i właśnie czytam ją po raz czwarty) i niewiele zostało w niej czystych stron. Pozakreślana, pokryta notatkami... Ale w końcu od tego jest ta książka, bo jeżeli chcesz ją po prostu przeczytać i odłożyć na półkę, to tak szczerze mówiąc, szkoda Twojego czasu.

Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem One Press

Niezbędnik prezentowy na ostatnią chwilę.


Dzisiaj krótko, bo czasu jest stosunkowo mało. Przed nami ostatni weekend, żeby jeszcze coś kupić dla najbliższych. Wybierałem więc rzeczy stosunkowo nowe i generalnie dostępne na półkach od ręki.

8 grudnia 2015

Co łączy Marka Piekarczyka, Herbie’ego Hancocka i Stefana Szczepłka?

Wpis jest owocem współpracy z wydawnictwem SQN.

Trzy książki biograficzne wydane w ostatnich miesiącach przez SQN uzupełniają każda w swoim zakresie pewną lukę na rynku księgarskim. I tak, ubogi rynek polskojęzycznych biografii jazzowych zyskał absolutnie świetną biografię jednego z największych żyjących pianistów jazzowych. Moja historia futbolu uzupełnia lukę piłkarskich- nazwijmy to książek historycznych. I w końcu książka Marka Piekarczyka uzupełnia lukę o muzykach tworzących polską scenę muzyczną w czasach, kiedy nie wystarczało tylko drzeć Biblię, czy pokazywać gołą dupę, ale w czasach, kiedy muzyka niosła ze sobą wartościowe treści i była- mówiąc może górnolotnie- głosem sprzeciwu wobec zastałego świata. 

Długo zastanawiałem się od której książki zacząć. Ale jednak niepotrzebnie, bo pierwszeństwo ma tu Herbie.

Obojętnie, czego by się nie napisało o Herbie’em, to i tak będzie to zdecydowanie za mało. Absolutny geniusz fortepianu, genialnie odnajdujący się w praktycznie każdej muzycznej estetyce i współtworzący kilka wzajemnie się uzupełniających gatunków muzycznych od hip- hopu, przez funk do jazzu. Kompozytor nieśmiertelnych standardów Cantaloupe Island, Watermelon Man czy Chameleon i co by nie napisać absolutna legenda. To wszystko w sumie wiadomo bez czytania jakiejkolwiek książki.


Pierwsza w Polsce książka przedstawiająca życie Herbie’ego Hancocka napisana razem z Lisą Dickey i wydana przez specjalizujące się w świetnie pisanych biografiach wydawnictwo SQN, to pozycja, której zdecydowanie mi brakowało na polskim rynku. Tak na marginesie, to brakuje mi jeszcze kilkuset (może grubo ponad kilkudziesięciu) tytułów, ale o tym może kiedy indziej. Trzeba się cieszyć, że jest o Herbim i tyle. Zaraz po Milesie, to druga biografia, którą musi przeczytać każdy jazzfan.

Ja nie umiem czytać muzycznych biografii w oderwaniu od muzyki, dlatego obok książki koniecznie musiało znaleźć się kilka płyt Herbie’ego, o które poszerzyłem swoją płytotekę. Tak też najlepiej czytać. W towarzystwie. A jest to książka, przez którą wręcz się płynie, bo jest napisana przystępnym językiem w zasadzie w formie opowiadania. To Hancock przeciąga nas przez swoje życie snując opowieści o rodzicach i siostrze, później o swych muzycznych fascynacjach i mistrzach, bez których nie byłoby takiego pianisty, jakim dziś on jest.


Marka Piekarczyka znałem bardzo pobieżnie. Wiedziałem o TSA, znałem kilka numerów, ale żeby coś więcej to niespecjalnie. Nawet w okresie penetrowania przeze mnie rejonów cięższych brzmień TSA było dla mnie raczej za trudne, razem zresztą z SBB. Musiałem nieco dojrzeć do tej muzyki. A jaki wychodzi Piekarczyk z nowej książki? Jest szczery, bezkompromisowy,  przy tym niezwykle rodzinny i ciepły. Dla mnie to nie jest biografia jakaś kontrowersyjna, ale zwyczajna rozmowa dwóch kolegów (Marek Piekarczyk z Leszkiem Gnoińskim), którzy tak sobie wspominają i mają z tego świetną zabawę. Ta biografia jest też w pewnym sensie inna niż wszystkie. Piekarczyk mówi o tym jak ważna jest rodzina, dom, ile daje pewnego rodzaju ustatkowanie. Dzisiaj, kiedy raczej biografię starają się pisać politycznie poprawni fanatycy zlaicyzowanego świata, Piekarczyk mówi o tym, że ważna jest rodzina. A do tego dostajemy przejazd po muzycznych inspiracjach i fascynacjach i przegląd sceny muzycznej. Fantastycznie napisana książka, którą chłonie się jednym tchem.


I dochodzimy do Stefana Szczepłka. W polskim dziennikarstwie sportowym Szczepłek jest absolutnym, niepodwarzalnym fachowcem i napisanie historii futbolu (Tom I Świat) właśnie przez niego było strzałem w samo okienko. Dla mnie lektura była też pewnego rodzaju powrotem do dzieciństwa, kiedy jako młody gówniarz zbierałem karty i naklejki piłkarzy. W sumie miałem wszystko, co tylko mogło się wiązać z piłką nożną. Od szalików, przez naklejki i karty po koszulki. Jednym z pierwszych wspomnień jakie pamiętam był mecz między Manchesterem United a Bayernem Monachium. Nie pamiętam który to był rok, chyba 99. Dwie bramki w samej końcówce dla MU i z wyniku 0:1 zrobiło się 2:1. Cieszyłem się jak nigdy. Tak więc z pewnym sentymentem sięgnąłem po tą książkę, a że Szczepłek potrafi opowiadać o futbolu jak mało kto, to lektura okazała się świetną odskocznią. Udało mi się przeczytać szybko pierwszy raz, a za drugim już tylko przypominałem sobie.


Trzy różne książki, ale książki absolutnie warte przeczytania każda z osobna.

7 grudnia 2015

Houellebecq... islamofob? Frankofob? A może po prostu kontestator i mizantrop?


Nie przeczytałem tej książki… jeszcze. To znaczy jeszcze jej nie dokończyłem, ale kto powiedział, że recenzje pisze się po skończeniu książki? Houellebecq zarysował wizję Francji, która zostaje owładnięta przez Islam. Książka wydana we Francji w dniu ataku a redakcję Charlie Hebdo dzisiaj, po atakach w Paryżu może być odczytana w bardziej dramatyczny sposób.

Wpis powstał we współpracy ze sklepem empik.com

5 grudnia 2015

Rozdzieleni... po prostu aktualny film.

Rozdzieleni to nie jest prosty film. Zresztą rzadko jaki film mający w swym założeniu ukazywać dramat wojny jest prosty. Ma zmuszać do refleksji nad tym, co obecnie się dzieje, czy działo się nie tak dawno. Ma zmuszać do zwrócenia uwagi na przyczyny i skutki konfliktów. Ma skłonić do większego wyczulenia na drugiego i tak dalej. Wszystko fajnie, tylko czy w rzeczywistości te filmy cokolwiek zmieniają?

Wpis powstał we współpracy ze sklepem empik.com

Jedna z lepszych płyt w tym roku...? Bokka


Bokka była moim nieco spóźnionym odkryciem bodajże z zeszłego roku. Po nowej płycie natomiast oczekiwałem tego, żeby była nie gorsza od poprzedniej. Gorsza na pewno nie jest. Czy lepsza, jeszcze muszę się zastanowić.

Wpis powstał we współpracy ze sklepem empik.com

1 grudnia 2015

Krzesimir Dębski tym razem klasyczny....


Krzesimir Dębski, jaki funkcjonuje w społecznej świadomości muzycznej jednoznacznie wiązany jest z kompozytorem muzyki filmowej i serialowej. Nieco bardziej świadomi kojarzyć go mogą jako członka supergrupy String Connection… ale dopiero wtajemniczeni skojarzą, że przecież Krzesimir 
Dębski to pełnokrwisty kompozytor z kręgu muzyki klasycznej.

Wpis jest owocem współpracy ze sklepem empik.com

29 listopada 2015

Fałszerz, Travolta i... film, który


Fałszerz jest filmem dość specyficznym. Fabuła jest prosta. Raymond J. Cutter (Travolta) wychodzi wcześniej z więzienia zamian za zlecenie. Musi sfałszować obraz Claude’a Moneta i podmienić go z wykradziony z muzeum oryginałem. W kradzieży pomagają mu jego ojciec (Christopher Plummer) i śmiertelnie chory syn (Tye Sheridan). Niby banał, ale spodziewałem się filmu z szybką akcją.

22 listopada 2015

Pojedynki ze szczyptą striptizu? O Wolskim i Terlikowskim w jednym wpisie...

 

Dlaczego zestawiam te dwie książki? Bo dostajemy dwie rozmowy, podane w zupełnie odmiennej formie. Może i tematycznie się one nie do końca ze sobą zgrywają, ale porównanie dwóch form daje czasem większe możliwości niż pisanie tylko o samej treści.

21 listopada 2015

Chcesz wiedzieć, kto trzęsie służbami? Resortowe dzieci. Służby…

Dlaczego niemożliwym okazuje się zerwanie z „dorobkiem” PRL-u? Dlaczego największe kariery robią Ci konkretni, a nie inni? Kto i dlaczego powołał do życia twór jakim jest III RP? Co w tej książce robi Bronisław Komorowski?
Jeżeli chcesz poznać odpowiedzi na te i nie tylko te pytania, to ta książka jest właśnie dla Ciebie.

14 listopada 2015

Wunder, Chopin i Liszt, czyli płyta z której jestem w pełni zadowolony.


Właśnie jakoś tak po Konkursie Chopinowskim przypomniałem sobie o najnowszym nagraniu- jakie dostałem już jakiś czas temu od Universalu, bezsprzecznie najlepszego pianisty ostatniego Konkursu Ingolfa Wundera, który tą płytą kompletuje, nieco na raty komplet koncertów Fortepianowych Chopina.

2 listopada 2015

Abba zespół o którym słyszałeś, ale o którym wiesz bardzo mało.

W zasadzie nie ma osoby, która nie słyszałaby jakiegokolwiek numeru Abby. Ale nawet wśród fanów zespołu znajdziemy całkiem pokaźne grono osób, które o zespole wiedzą bardzo mało, albo tyle co nic. Powoli zbliżają się święta, warto więc pomyśleć, o prezentach. Książka Carla Magnusa Palma nadaje się znakomicie.

1 listopada 2015

Classic Quadrophenia... kilka rzeczy, o których powinieneś wiedzieć

Powiedzmy sobie od razu, że nie jest to płyta dla każdego, ale też każdy powinien się z tą płytą sam zmierzyć. Połączenie popu z formą operową może się podobać, choć nie każdy błyskawicznie się w tej estetyce odnajdzie…

31 października 2015

Znacie Wojciecha Majewskiego? Raczej nie… a znać powinniście.

Wojciecha Majewskiego znam- oczywiście w sensie ściśle fonograficznym- od kilku dobrych lat. Polscy słuchacze- niespecjalnie zasłuchani w jazzie pewnie niekoniecznie, więc płyta z miniaturami Skriabina jest znakomitym pretekstem, żeby chociaż wspomnieć o płycie…

29 października 2015

A kojarzysz może Blur?

Pierwszy raz usłuszałem o Blur od znajomego, kiedy rozmawialiśmy o właśnie wydanej solówce Damona Albarna, którego kojarzyłem troszkę przez pryzmat Gorillaz… Blur okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem, choć nie powiem, żebym tak łatwo się do nich przekonał.

28 października 2015

Słyszałeś o Kroke?

Ten. Dziesiąta. W pewnym więc sensie jubileuszowa, ale wymykają się takiemu jubileuszowemu schematowi. Jest więc to płyta dziesiąta z kolei i kolejnaą kontynuująca estetykę tak charakterystyczną dla Kroke, co samo już w sobie jest przecież zjawiskowe. 

26 października 2015

Selah Sue Reason i... 7 dni z empikiem...


Dziś rozpoczynamy falę powrotu, do nieco zaniedbanego tematu. Mam swoje powody, przez które całkiem uzasadnione okazuje się delikatne zaniedbanie, bloga, ale jest też czas, w którym warto wrócić, bo materiałów nagromadziło się całkiem sporo. Od dziś 7 dni z empikiem…

20 października 2015

Wyniki Konkursu Chopinowskiego... i generalne krótkie podsumowanie finału...

Oczywiście, z pełną premedytacją, użyłem tego tytułu. Ale jedną rzecz chciałem podkreślić. Oceniam tu tylko finał. Nie słuchałem z taką starannością z jaką powinienem poprzednich etapów z bardzo prozaicznego powodu... czas. Nie mogłem wygospodarować czasu tak całościowo, ale jednak na finał udało mi się wygospodarować trzy dni...

Ostatni dzień Finału

Yike (Tony) Yang. Co mnie zaskoczyło? Dojrzałość... ten chłopak ma 16 lat, a grał  ogromnym spokojem... świetny występ, ale jednak nie widzę go w pierwszej trójce.  

Kończymy... co wiemy po przesłuchaniach?
Jak dla mnie wszystko rozegra się między kilkoma nazwiskami Liu, Cho, Richard- Hamelin, Shishkin, Nehring... 

W rzeczywistości na ten dzień najbardziej czekałem... Dwóch znakomitych pianistów, i dwa absolutnie znakomite wykonania. Metafizyczne...

Hamelin zagrał pięknie, ale to Shishkin jest moim faworytem... 


O ile Charles Richard- Hamelin mnie oczarował, to Dmitry Shishkin mnie zaczarował. Dawno tak emocjonalnie nie przeżyłem konkretnego wykonania. Ogromna, niebywała wręcz kultura dźwięku, rzadko spotykana muzykalność...

19 października 2015

Drugi dzień Finału...

Georgijs Osokins.

Finał... jakiś taki nie do końca. Dużo się działo, ale za mało w tym wszystkim mimo wszystko ekspresji. Manieryczny, szalenie inteligentny bez dwóch zdań i na swój sposób wyjątkowy... dobry pianista, ale nie jest w gronie moich faworytów z kilku względów. Po pierwsze za mało dokładny. po drugie za mało konsekwentny i dziwaczny i w końcu za mało ekspresyjny, czego nie spodziewałem się... kończymy relację na żywo i do usłyszenie w podsumowaniu...

Zdecydowanie najlepsza część w jego wykonaniu... choć jeszcze może się dobrze pokazać w końcówce...

Ładnie gra drugą część... w stosunku do pierwszej bardzo ładnie... oj... coś dziwnego się pojawiło. Ale nie można mu odmówić, że jest muzykalny. Szalenie muzykalny, tylko po co tak kombinuje i udziwnia...

Z niecierpliwością czekam na jutrzejsze występy...

Najsłabsza pierwsza część w dniu dzisiejszym... i nie wiem, czy nie w całym finale. Szkoda. Więcej spodziewałem się po Osokinsie.

Oj jest niedokładny. Trochę przypomina mi wczorajszego Jurinicia, Niedokładnie w kilku miejscach... szkoda.


Ma natchnione momenty, ale wydaje mi się, że troszeczkę, jakby za bardzo kombinuje. Szymon zagrał pięknie, prosto, radośnie, tu mamy trochę jakby przekombinowanego tego Chopina... ale zobaczymy co dalej zaproponuje...

Ostatni dziś Georgijs Osokins... nasz tegoroczny skandalista... można się czepiać i marudzić, ale zobaczymy co pokarze... najważniejsze jest w tej chwili jak zagra...

Choć wrócę do Erica... nie wiem, czy spodziewałem się czegoś więcej. Motoryczne granie, bardzo klarowne technicznie i brzmieniowo. Szymon, jakoś bardziej do mnie przemówił swoją interpretacją. Lu dał mi również wiele radości ze słuchania. Bardzo pogodny, cieszący się muzyką, pięknie kształtujący frazę. Tu nie ma się specjalnie do czego przyczepić. Lu jest na pewno jednym z faworytów, ale co cieszy, do ich grona dołączył i Szymon. Brawo!


Szymon Nehring

Szczerze mówiąc Szymon zostawił po sobie lepsze wrażenie od Lu. Dla nie zdecydowanie ciekawsze wykonanie, pięknie nasycone brzmienie, Choć szczerze mówiąc decydują tu absolutne niuanse...

Jest tu wiele radości z grania, która udziela się słuchaczowi... bardzo przyjemne wrażenie

Trzecia część... pianista się tutaj bawi tą materią muzyczną... coraz bardziej mi się to wykonanie podoba. Muszę przyznać, że wciągnął mnie w swoją opowieść.

Zaskoczył mnie ta drugą częścią... piękne frazowanie, delikatność... Nehring już nie pierwszy raz pokazał się jako pianista szalenie muzykalny...

Bardzo ładne operowanie dynamiką, szlachetne brzmienie, piękne czucie frazy. Szymon wypada tu dobrze, ale czy na równi z moimi faworytami?

Czekam z niecierpliwością na część drugą...



Nadspodziewanie dobrze... szczerze mówiąc nie spodziewałem się póki co tak dobrego występu... 

Rozpoczynamy nieco spóźnieni, ale poniedziałek rządzi się swoimi prawami... za nami Eric Lu z USA, świetny występ, ale o nim w przerwie. Skupmy się na Szymonie...

18 października 2015

Po pierwszym dniu… Finał zaczął się na dobre


Mamy już całościowy obraz po pierwszym dniu przesłuchań… Podsumowując… Mam dwóch faworytów, którzy mimo wszystko przedstawili odrębne wizje Koncertów, ale wizje fantastyczne.

Finał na żywo…

Kończymy podsumowanie na żywo, ale jeszcze wrócimy do tego dnia...

Po pierwszy dnu przesłuchań... mieliśmy kilka zachwycających momentów w wykonaniu Liu, były to momenty takiego zawieszenia czasu muzycznego... absolutnie fantastycznie panowała nad całością, Kobayashi delikatnie tylko mniej przekonała mnie do swojej chopinowskiej wizji no i Cho, który chyba na równi z Liu będą moimi faworytami.

Kate Liu

Absolutnie całościowo znakomite wykonanie...

Zakończenie zdecydowanie warte zapamiętania. Mamy więc obraz już niemalże całościowy po pierwszym dniu przesłuchań finałowych. Ale jeszcze kończy Liu...



To jest dla niej mocno charakterystyczne... takie momenty zawieszenia czasu muzycznego... Finał rozpoczęty bardzo dobrze... powoli kończymy...

Fantastyczna gra czasem...

Początek mnie uwiódł, ale dalej już nieco gorzej...

Kate fantastycznie gra czasem w tym koncercie, nie boi się zawiesić akcji muzycznej... znakomite wrażenie...

Romanca moment, na który zawsze czekam...

W pewnym momencie chciałem się przyczepić do jakieś poślizgu... ale zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu. Taki pojedynczy punkcik może się zdarzyć...

Piękne zawieszenie frazy, to rubato... znakomicie rozegrała ten moment...

Tak na serio... fantastycznie się słucha tego Chopina... kolejne dobre wykonanie, choć tak delikatnie ze wskazaniem mimo wszystko na Cho... absolutnie mnie oczarował...

Zastanawiało mnie zawsze skąd u niektórych pianistów maniera patrzenia w górę...



Zwraca uwagę piękne i ciepłe brzmienie, technicznie na razie bez zastrzeżeń...

Jest całkiem nieźle od początku...

Rozpoczyna po krótkiej przerwie... jako ostatnia uczestniczka dzisiejszego przesłuchania...

Aimi Kobayashi



Nie chciałem pisać w trakcie, bo rzeczywiście nie wciągnęła w swoją opowieść. Fenomenalne wyczucie frazy, przepiękna Romanca i świetny Finał Koncertu. Pięknie, klarowne i szlachetne brzmienie, jakie zaprezentowała japonka, znów działa na niekorzyść Jurinicia, który był póki co najsłabszy... Ale nie wiem, kogo wskazałbym jeżeli miałbym wybierać pomiędzy Cho a Kobayashi...
Miała kilka niedokładności, ale raczej potraktować to należy jako wypadek przy pracy...


Bardzo szlachetne brzmienie, czyste, świetna gra dynamiką i piękne czucie frazy...

Póki co jest nieźle. Zdecydowanie lepiej technicznie od Jurinicia. Bardzo muzykalna pianistka...

Rozpoczęła...

Czekamy na Aimi Kobayashi z Japonii...

Dwóch pianistów za nami i zdecydowanie lepiej wypadł Cho. Jurinić jest muzykalny, ale jak dla mnie zbyt słaby jak  na finał. Ale nie można powiedzieć, że Chorwat jest złym pianistą, czy mało muzykalnym... ale nie do końca przekonał mnie do swojej wizji Koncertu. Cho wręcz przeciwnie. Lekko i z fantazją, pięknie rozumiejący frazę, bez jakiego wysiłku, cieszący się z tej muzyki i dający niesamowitą przyjemność w odbiorze.

Aljosa Jurinić

Miałem wrażenie, że Jurinić walczy z Chopinem, Cho grał bardzo leciutko...

Nie był to najlepszy występ... Cho zdecydowanie ciekawszy...

Niezła końcówka...

Szkoda mi trochę Jurinicia. Albo się bardzo denerwuje, albo po prostu gra niedbale. Zbyt niedbale jak na finał...

Spodziewałem się zdecydowanie lepszego występu... i znów niedokładnie.

Za dużo obcych dźwięków... jak na finał. Za mało dokładności. I znów wracam myślami do Cho...


Teraz się na chwilę pięknie rozkołysał, ale delikatnie przesadził ze staccato i zgubił, to co wcześniej ładnie nabudował.

Uspokoił się nieco rytmicznie, jest tu nieco więcej konsekwencji i stabilności rytmicznej, ale nadal nie do końca go rozumiem.

Jest w jego grze pewna konsekwencja, ale wciąż będę się powtarzał. Na tle poprzedzającego go Cho jest Jurinić bardzo blady i toporny... może trzecia część coś zmieni w odbiorze?



Nie zrobił na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, choć nie można odmówić mu muzykalności, lae jego Chopin jest nieco toporny w odbiorze i jakiś taki rytmicznie koślawy, nie do końca jest to dla nie zrozumiały Koncert.

Rozpoczął pierwszą część masywnym dźwiękiem. Brakuje mi w jego grze delikatności i szlachetności jaką słyszeliśmy w grze Cho. Za dużo obcych dźwięków, na tle nieskazitelnego Cho wypada dość blado...



Seong- Jin Cho…




Kilka rzeczy, które na szybko przychodzą mi do głowy. Świetny technicznie można napisać nieskazitelny. Niezagonione tempo, bardzo szlachetna pianistyka, ale co utkwiło mi szczególnie w głowie. Cho jest pianistą bardzo młodym, ale szalenie muzykalnym i genialnie łapiącym nić porozumienia z orkiestrą. Świetna gra dynamiką, znakomite rozłożenie dramaturgii, nieprzesłodzona, ale pięknie liryczna część druga. Miałem wrażenie, delikatnego zgubienia charakteru w części trzeciej, ale tego specjalnie jakoś mocno bym się nie czepiał. Absolutnie jeden z faworytów…

Czekamy na występ Jurinicia...

Przed Finałem Konkursu Chopinowskiego…

Nie tak dawno stwierdziłem, że Konkurs Chopinowski zaczyna się dla mnie w finale. Powodów jest kilka, choć ten najważniejszy jest taki, że bardzo mało jest kompozycji, które lubię w tym samym stopniu, co Koncerty Fortepianowe Chopina, o czym zresztą pisałem już kilkukrotnie. Poza tym są to kompozycje, które znam praktycznie na pamięć, i które za każdym razem są dla mnie szalenie intrygujące.

21 września 2015

Ta jedno nagranie, które stało się punktem zapalnym...


Dziś tylko przypominam się z postem... Ale nadal aktualnie.
Jakoś parę tygodni temu dostałem promocyjną paczkę z empiku, w której znalazło się kilka nagrań, które w wielu zestawieniach plasowały się dość wysoko... ale dziś interesuje mnie tylko i wyłącznie Drones grupy The Muse.

8 września 2015

Lutosławski, Zimerman i Rattle. Trzy powody, dla których musisz posłuchać tego nagrania.


Takie płyty, należą do tych, o których piszę się trudno, mówi długo i o których jeszcze dłużej się pamięta. Ale też tak szczerze mówiąc. Czy mogło być inaczej, skoro za nagranie zabiera się Zimerman, Rattle i Berlińczycy? No raczej nie.

21 sierpnia 2015

Keith Jarrett jazzowy i klasyczny.


Żeby było jasne. Piszę ten tekst z perspektywy oddanego i jawnego Jarrettofila. Nagrania solowe Jarretta, należą do tych nagrań, które zawsze stawiam bardzo wysoko i choć z totalnym uwielbieniem traktuję The Köln Concert to każde kolejne solowe nagranie jest dla mnie szalenie ważne. Ale z drugiej strony jest też grupa nagrań klasycznych, które szalenie sobie cenię i jak się okazuje i w tej materii pianista zaskoczył. Tym razem Jarrett sięga po utwory współczesne... 

Wpis powstał we współpracy z firmą Universal, dystrybutorem wytwórni ECM

Creation to nie jest płyta, do jakiej zdążył nas już Jarrett przyzwyczaić, bo najczęściej mieliśmy nagrania solowe traktowane na sposób ciągły i całościowy. Dlatego początkowo sam traktowałem tą płytę, jak zwyczajową składankę, do których stosunek mam raczej ambiwalentny, nawet gdy chodzi o serie wydawane przez ECM. Wytwórnię, którą bez dwóch zdań najzwyczajniej w świecie uwielbiam. Ale już na tym poziomie mamy duże zaskoczenie, bo nagranie skonstruowane zostało w sumie przez samego Jarretta, który sam powybierał numery ze swoich solowych koncertów realizowanych między kwietniem a lipcem ubiegłego roku w Toronto, Paryżu, Tokio i Rzymie. Co ważne jednak, nie zatracił przy tym dramaturgii znanej z płyt całościowych takich jak Bremen/ Lausanne, czy najlepiej sprzedający się album jazzowy na fortepian solo w historii wspomniany już The Köln Concert. Ma to nagranie swoją własną dramaturgię, punkty kulminacyjne i jest też dowodem na znakomitą dyspozycję Jarretta, choć nie ukrywajmy, że nie jest to najwybitniejsze nagranie pianisty… ale co to znaczy w przypadku Jarreta? Że dostajemy i tak płytę, która jest w warstwie muzycznej nagraniem świetnym.

Ale pianista ma dwie propozycje… i to właśnie ta druga wydaje mi się chyba nieco bardziej intrygująca, bo choć uwielbiam jazzowego Jarretta, to zakochałem się w nim właśnie dzięki nagraniom wydanym w ramach ECM New Series z koncertami fortepianowymi Mozarta. Klasyka była więc pierwsza. Tu mamy coś, co lubię najbardziej, czyli twórczość w sensie ścisłym współczesną. O ile 3 Koncert Bartoka znałem wcześniej, o tyle Koncert Samuela Barbera był dla mnie nowością. Świetnie zinstrumentalizowany z bardzo potężnie brzmiącą blachą jest pozycją intrygującą, ale przy tym dość przystępną muzycznie. Fajna propozycja dla słuchaczy, którzy być może z muzyką współczesną nie są jakoś mocno związani, ale którzy szukają muzyki dość nieoczywistej.


Keith przynosi słuchaczowi dwie płyty, w sumie gdzieś tam się wzajemnie uzupełniające. Bo ten Jarrett jazzowy jest na tym nagraniu jakoś dziwnie improwizacyjnie zachowawczy, bardziej jakby klasyczny i minimalistyczny w estetyce muzycznej. Nie jestem w stanie się określić jakoś mocno i definitywnie, która płyta odpowiada mi w większym stopniu, bo jedna i druga ma swój urok i daje masę muzycznej frajdy.


10 sierpnia 2015

10 NOWYCH PŁYT, KTÓRYCH MUSISZ POSŁUCHAĆ...

Dawno się tak nie bawiłem przy przeglądaniu nowych nagrań. Jakieś kompletne rozstrzelenie gatunkowe, ale jednak te wszystkie rzeczy udało mi się ze sobą połączyć. Mamy więc powrót do klasyki a skoro klasyka to wiadomo, że będzie współcześnie, jest też jazz, więc pojawić się powinna też awangarda. No i mamy muzykę, w której zaległości w obecnym czasie nadrabiam w stopniu największym...


Zaczynam niecodziennie, bo od muzyki, która w pewnym sensie, choć systematycznie schodziła na drug plan, ale są takie płyty, obok których nie sposób przejść obojętnie. Że warto po tą płytę sięgnąć? Przekonują mnie cztery rzeczy. Po pierwsze Zimerman, po drugie Berlińczycy, po trzecie sir Simon Rattle i po czwarte Lutosławski. Bez dwóch zdań, ta płyta to wydarzenie, które będzie komentowane szeroko i długo. Dla mnie faworyt do nagrania roku. No i tak dla przypomnienia nagranie wcześniejsze z samym Lutosławskim... na sto procent sam będę te nagrania wielokrotnie ze sobą zestawiał.



Dużo oczekuję od nowego nagrania Trifonova. Bo go lubię. Tak po prostu muzycznie lubię estetykę, którą on operuje. Lubię jego delikatność i masę szczegółów, którymi bezbłędnie operuje w poszczególnych nagraniach. Jeżeli dostaniemy nagranie, takie, którego się spodziewam, będę do tego nagrania wracał wielokrotnie.

 

Duży plus dla Wundera za okładkę. Fajny polski akcent sprawia, że zupełnie inaczej patrzy się na to nagranie. Ale tak już na serio... Wunder przyzwyczaił mnie do nagrań bardzo równych i co by nie powiedzieć nagrań fantastycznych. Co ciekawe kręci się Wunder jakoś tak w kręgu chopinowskich Koncertów, które uwielbiam... i których mogę słuchać na okrągło. Tym razem Wunder sięga po II Koncert Chopina, więc jeżeli zestawimy tą płytę z poprzednią nagraną z Ashkenazym, na której nagrał I Koncert mamy komplet. Liszta jak dla mnie mogłoby nie być... sorry, Chopin wygrywa z każdym. No to może warto sobie przypomnieć Wundera sprzed czterech lat?



Jeżeli miałbym wskazać nagranie, które wywołuje u mnie podobne emocje, co trzy nagrania powyżej, to właśnie wskazałbym na The Bad Plus z Joshuą (nie lubię spolszczać imion... nigdy nie wiem, jak się do tego zabrać) Redmanem. O ile trio lubię, takim lubieniem umiarkowanym raczej, to już Redmana lubię lubieniem pełnym powiedzmy od czasu Walking Shadows... 


Mam tą płytę. Uwielbiam Milesa, tym bardziej, że co chwilę dostajemy lajfy, które same w sobie są najistotniejsze w jazzie... choć w przypadku Milesa nie jest istotne, co dostajemy... warto sięgnąć po każdą płytę...

 

To właśnie ten album, w którym namieszanie gatunkowe, może sprawić, że bardzo przyjemnie będzie się tego albumu słuchać. Nagranie samo w sobie jest na serio dobre, bardzo zgrabnie pomyślane, a Gregory Porter i tak jest tu najsilniejszy... 


No i na koniec jazzowych zapowiedzi... Kaczmarczyk z nowym nagraniem. Szczerze mówiąc każda jego płyta jest dla mnie szalenie ważna i intrygująca, więc pewnie i tym razem dostanę album, który będzie mi towarzyszył dość często. 


To właśnie mój dzisiejszy faworyt. No może zaraz obok Zimermana... ta płyta, jest dla mnie nagraniem, po które polecę w dniu premiery do sklepu. 


Uwielbiam ich od czasu kiedy usłyszałem September- jeden z najlepszych numerów, jaki kiedykolwiek słyszałem... nowa płyta jest dla mnie propozycją obowiązkową... 


Yyy... Żartowałem


Jest to płyta, na którą czekam... i którą bardzo chętnie wezmę w dniu premiery. Teoretycznie wiem, czego się spodziewać, ale tylko teoretycznie. Wiem, że będą momenty zaskakujące...

Masz jakieś inne tytuły? Możesz napisać w komentarzu, może razem zmontujemy jeszcze ciekawszą listę?

Pozdrawiam