11 września 2012

Post o lekkim zabarwieniu politycznym… a może parapolitycznym?

 Pisząc o niedawnych „wyskokach artystki Kory, wszyscy dziennikarze- oprócz pojedynczych wyjątków- piszą o niej artystka… pomieszanie artysty z celebrytą… jest dla mnie trochę dziwne… ale z drugiej strony prowokuje do myślenia… Kim jest dziś artysta?


Wiek XXI jest wiekiem przesuwania wszystkich możliwych do przesunięcia granic i nic nie wskazuje na to, iż granice dziś ustalone są ostatecznymi granicami. Artystą dziś jest przecież- w znaczeniu en masse- Lady Gaga, Kora, Doda, Nergal… długo by wymieniać. Ale gdzie w tym wszystkim jest pewna granica- czyli mówiąc innymi słowy gdzie kończy się artysta a zaczyna celebryta… otóż granicy nie ma- potocznym słowa znaczeniu dziś artysta musi być celebrytą, aby po prostu być i istnieć. Nie wystarczy mieć doskonały głos, trzeba zszokować. A jak zszokować najlepiej? Najlepiej w najgłupszy z możliwych sposobów… odbiorca przecież jest na tyle głupi, że i tak będzie się cieszył i do tego to kupi. Ale „zniosło mnie” nieco na nie te obszary, na które mnie znieść miało. W Polsce mamy wielu artystów przez duże „A”… jest wspomniana Kora, której artyzm podkreśla obecnie Kamil Sipowicz (mąż Kory), któremu najbardziej szkoda, iż odwróciła się od nich władza, a przecież na nich głosowali i ich pełną piersią popierali…  A zatem… uwaga, uwaga… kto popierał władzę może dziś łamać prawo… w końcu popierał władzę. 3g marihuany, czy 60g wysłane na adres niejakiej… Ramony, mieszkanki domu artystki…  to nie problem. Ale nie o tym. Obecnie jesteśmy świadkami zawodowego „wypalenia” się wokalistki, piosenkarki… bo artystki- to chyba trochę za dużo powiedziane. Wypalenie objawia się brakiem muzycznych pomysłów, gdyż piosenka o zadziwiającym tytule „Ping pong”… czy jakoś tak (błagam wybaczcie ewentualną pomyłkę w tytule, ale nie mam siły i nerwów by wstukać w wyszukiwarce Kora- raz słuchałem i nie chcę kolejny) jest… najłagodniej mówiąc- nijaka i po prostu kiepska. Warto posłuchać któregoś z nowych wykonań starych „hitów”… tamta Kora, miała jakiś styl (nie tożsamy z moim, ale miała i nie sposób jej tego odmówić)… ale dzisiejsza Kora, najogólniej ze stylem rozmija się każdorazowo. Z resztą kiepskość jest dziś cechą naszej sceny muzycznej. Czego dowodem jest „oszukańcza” eurowizja… co my jeszcze musimy zrobić, żeby być w dziesiątce…? Może nie tędy droga… może ta Europa wcale nie jest taka głupia, skoro naszej tandety nie kupuje. A wypromowana… na potęgę i nic. W ostatnim numerze „Uważam Rze” (36/ 2012) Piotr Semka w dość ciekawy sposób ujął nietykalność Kory. „Proszę bardzo o trochę rozsądku. Przynajmniej chciałbym trochę zrozumienia z Platformy Obywatelskiej bo to jest partia, którą my z żoną żeśmy popierali- i premiera, i partię, i prezydenta”… i ja nie do końca wiem, czy pogratulować partii takich wyborców, czy może rzeczonym wyborcom takiego wyboru. A wiedział, iż PlatfO co poniektórych obietnic nie dotrzymuje? Jeszcze jeden cytat- nie mogę się opanować (cyt. za Piotr Semka, Nietykalni z epoki Popkultury, Uważam Rze 36/2012): - Za niecałe 3 gramy (marihuany) takiej artystce jak moja żona, wielkiej artystce, grożą trzy lata więzienia. No to chyba coś z naszym państwem jest nie w porządku- mówi Kamil Sipowicz, mąż Kory Jackowskiej. A ja ów klasyka bym sparafrazował „to chyba coś z naszym artyzmem jest nie w porządku” skoro Kora okazuje się tak wielką artystką. Co bowiem wyznacza ową artystyczną wielkość…? Nie będę nawet zwracał uwagi kto Kory broni, choć… jedna osoba mnie ciekawi najbardziej. Tak, Janusz Palikot- tak, tak… to ten sam, którego wygwizdali protestujący ws. ACTA… tym razem mógł nabić trochę punktów… kto wie, może w następnych wyborach Kora zagłosuje na Ruch Poparcia…? W końcu więźniowie też głosują… A ja jeszcze do tego dał bym możliwość głosu Ramonie Sipowicz-Jackowskiej… też ma głos… może kolejny głos na Ruch Poparcia…? Miało być o artystach. Oczywiście nie sposób odmówić Korze aspiracji, ale aspiracja Panie Kamilu nie jest równoznaczna z byciem wielkim. Nie oszukujmy się. Wielkich jest kilku. A owej artystce wiele do wielkości brakuje… a im dłużej będzie się błaźnić wykrętami (mistrzostwem świata jest tłumaczenie, że 3g są do celów badawczo-naukowych… A co to tak naprawdę zmienia? Miała…? Miała. A do jakich celów to już nie istotne) tym droga będzie się wydłużać. Generalnie rzecz ujmując artystą jest dla mnie osoba spełniająca konkretne wymagania. Po pierwsze wykazuje się ponadprzeciętnym talentem, który broni się sam bez głupkowatych ekscesów…  a no niestety taki śpiewaczy „szczękościsk” Kory Jackowski ej mnie nie fascynuje wokalnie…. Choć „Ping pong” jakoś jeszcze przez usta zrozumiale wychodzi. Jednocześnie prawdziwy artysta szokuje, ale w konkretnym celu artystycznym. Mój serdeczny przyjaciel w nie tak dawno udzielonym mi wywiadzie stwierdził, iż „Jeśli ktoś stwierdza, iż w toku kompozycji użyje elementy hip- hopu, czy hard- rocka, to oczywiście ma do tego prawo, ale to musi mieć sens. Tym czasem szokowanie stało się celem samym w sobie. Bez artystycznego wydźwięku. I bez sensu. Bo jaki sens ma obnoszenie się z narkotykami? Dziś po prostu okazuje się to być trendy i przynosi po prostu popularność. Nie oszukujmy się. Przecież nie o artyzm tu chodzi… ale o zwykłą ludzką próżność vel. popularność.

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz