24 października 2013

Tomasz Dąbrowski Tom Trio

Celowo zwlekałem z dwiema recenzjami. Nie dlatego, że nie byłem przekonany co do słuszności mojego zdania, ale chciałem, aby ono na swój sposób okrzepło i umocniło się. Teraz mogę powiedzieć z pełną świadomością, iż dwie recenzowane w następnych postach płyty, to nie tylko płyty dobre, ale niezwykle wręcz dla naszej sceny ważne.

Zacznę od płyty, której bohater wpisuję się niejako w moją instrumentalną specjalizację… ale też może nieco tendencyjnie pisząc odczytuję ją na dwojaki sposób. Po pierwsze jako debiut, po drugie w kontekście niedawno wydanej płyty innego polskiego trębacza Macieja Fortuny. Sama formuła tria, czy generalnie rzecz biorąc składu bez instrumentu harmonicznego nie jest formułą oczywiście nową (znamy ją chociażby z projektów Tomasza Stańki- Balladyna, czy Twet), jednakże z całą pewnością możemy powiedzieć, iż jest ona formułą sprawiającą spore problemy muzykom. Tą płytą Tomasz Dąbrowski pokazuje też jedno… iż wiele jest jeszcze do powiedzenia w swobodniejszych formach muzyki improwizowanej. Nie jest to z cała pewnością płyta, której słucha się łatwo, bo i momentami kipi ona od muzycznej ekspresji, której wybuchy momentami wydają się niemalże niekontrolowanymi.  Już po pierwszym wysłuchaniu produkcji Tom Trio okazuje się zasadnym zdanie, iż wszelkie muzyczne czy może nawet estetyczne porównania należałoby, wyrzucić do kosza. Błyskawicznie bowiem wymyka się Tomasz  zarówno z idiomu „dawnego” Tomasza Stańki odrzucając też w pewien sposób estetykę obraną przez Macieja Fortunę na płycie At Home, a co chyba w tym wszystkim najważniejsze, ów wybór jest wyborem bardzo świadomym i konsekwentnym, co potwierdza nie tylko omawiana płyta, ale też najnowsza produkcja, pod którą podpisał się polski trąbacz- Dąbrowski Sorey Duo Steps. Wracając jednakże do Tom Trio. Co mnie w największym stopniu urzeka w nagraniu? Z całą pewnością wszelkiego rodzaju improwizowane interakcje jakie zachodzą pomiędzy  Dąbrowskim, Nilsem Bo Davidsenem (bas) i Andersem Mogensem (perkusja), jak chociażby w Triangle w którym to dialogują ze sobą trąbka z kontrabasem, czy w After Jam, kiedy trąbka wycofuje się oddając przestrzeń percepcyjną  kontrabasowi i perkusji. I tu właśnie dochodzimy do swoistego pojęcia klucza. Klucza pomagającego odczytać całą twórczość Tomasza Dąbrowskiego, ale też idealnie ją definiującego. Jest nim percepcyjna przestrzeń, czy innymi słowy przestrzeń słuchowa, co zdecydowanie przybliża tą twórczość pod względem estetycznym do twórczości Tomasza Stańki. Nie ma tu ważnych i ważniejszych dźwięków… następuje równowaga pomiędzy dźwiękami- nazwijmy to- tradycyjnymi, a różnego rodzaju szmerami i szumami. Co w pewnym stopniu okazuje się charakterystyczne nie tylko dla samego Dąbrowskiego, ale też dla innych- nazwijmy to dość ogólnie- młodszych trębaczy: Damasiewicza, Dokalskiego czy Szuszkiewicza… i te sonorystyczne momentami, szczegóły- jak dla mnie- oddają najlepiej charakter całej płyty.
Ode mnie: *****/ ******

Mikołaj Szykor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz