Tym razem mam od wydawnictwa SQN trzy biografie z trzech
różnych światów. Jest więc Andrzej Niemczyk, Steven Gerrard i Bird z Johnsonem,
czyli w skrócie trzy wielkie sportowe światy. Siatkówka, Premiere League i NBA…
A Ty, co wybierasz?
Dobrze się stało, że ta książka została wydana. Jakoś tak
się stało, że w którymś momencie, przestałem się interesować damską „siatką”.
Narastało to w momencie kiedy Niemczyk przestał trenować żeńską reprezentację,
wyniki leciały w dół jak w ostatnich dniach nasza giełda i wszystko się
sypnęło. I właśnie dlatego było warto czekać na tą książkę. Niemczyk po kolei
buduje całą historię dlaczego odszedł, dlaczego w takiej atmosferze, a
czytelnik sam sobie może odpowiedzieć, czy rzeczywiście on za to ponosi
odpowiedzialność. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, ale zdecydowanie bliżej
mi do wersji trenera, niż wersji przedstawianej kiedyś przez zarząd. Książka
przynosi mi też wiadomości o wczesnej karierze Niemczyka. Dlaczego tak szybko
zajął się trenowaniem, dlaczego osiągnął takie sukcesy i dlaczego pozwalał
swoim siatkarkom na więcej niż inni trenerzy. Ale jest też kilka motywów, które
utkwiły mi w pamięci, jak historia z przemytem dolców w piłkach szytych przez
znajomego Niemczyka, czy ukrywanie się przed wojskiem w szafie.
Gerrarda nie mogłem sobie odmówić, jako zdeklarowany fanatyk
Premiere League. Dla mnie zawsze była to liga inna niż wszystkie, z jedyną w
swoim rodzaju atmosferą. Nawet hiszpańska liga się chowa, (z całym szacunkiem
dla Barcy), tak samo niemiecka, nie mówiąc już o zmanierowanej, choć nie
pozbawionej pewnej piłkarskiej pasji lidze włoskiej. Ale też umówmy się.
Sercem, od dzieciaka byłem za Man United. Ale to było za czasów Solskjaera,
Scholesa, genialnie grającego Beckhama, który zepsuł się w Realu, Cole’a,
Giggsa i ten finał z Bayernem w Lidze Mistrzów… mmm to były czasy. Ale my tu o
Liverpoolu. Obojętnie komu się kibicowało, będąc fanem Premiere League nie
można było nie szanować Gerrarda. Kapitana i legendy Liverpoolu a obiektywnie
patrząc jednego z najlepszych pomocników na świecie. Właściwie doszedłem do
pewnej konstatacji. Anglia dała piłkarskiemu światu, najlepszych pomocników,
tak jak Argentyna i Brazylia najlepszych napastników, a Włochy obrońców. Choć
to już pewnie mój punkt widzenia. Ale wracając do rzeczy.
Gerrard to prawdziwy
lider. Nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jako kapitan starał się być
oparciem dla kolegów, choć sam bardzo emocjonalnie podchodził do swoich
występów. Wystarczy przeczytać początek książki, kiedy rozpamiętuje swoją
słabszą chwilę w meczy z Chelsea. Ale ta emocjonalność wynika z tego, że
Gerrard jest zawodnikiem, który na boisku zostawia nie tylko kawał zdrowia, ale
przede wszystkim serce. Pod względem językowym, nie jest to jakoś najsilniejsza
propozycja, od SQN, ale z drugiej strony, książkę czyta się przyjemnie, więc
nie ma co się za bardzo czepiać.
Gerrard kapitan. Wystarczy poczytać fragment o jego
rozmowach z Torresem czy
Suarezem o zostaniu na Anfield. O ile w przypadku tego pierwszego się nie
udało, bo ostatecznie kupiło go Chelsea, to Suarez został w Liverpoolu, w czym
chyba największy udział miał właśnie Gerrard. Taki był właśnie Steven. Oddany
klubowi, myślący tylko o nim, i o tym, jak wygrać kolejny mecz. Absolutna
legenda światowego futbolu.
Jeżeli miałbym określić książkę Larry vs Magic jednym
słowem, to jest to książka przepełniona szacunkiem. Fajnie czyta się książki, w
których pomimo różnic klubowych, koszykarze darzą się ogromnym szacunkiem. Jak
mówi Magic we wstępie do książki: „Zawsze
chciałem móc pracować z Larrym nad projektem takim jak ten. Miłość i szacunek,
jakimi go darzę, są szczere. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak on”.
Ale najlepiej treść książki oddaje krótki cytat umieszczony
z tyłu okładki:
Kiedy zaczynali, byli
największymi wrogami. Skończyli jako przyjaciele na całe życie.
Nie pamiętam tych czasów NBA. Ale teraz widzę, że musiały
być to magiczne momenty. Bird z Johnsonem byli jak magnesy. Każdy z nich i oni
razem mieli niesamowity wpływ na ligę wtedy kiedy grali, jak i po zakończeniu
kariery. Śmiało można powiedzieć, że byli jednymi z tych, którzy NBA
ukształtowali i dzięki którym sama liga uważana jest za najbardziej widowiskową
na świecie.
Ale jest to też jedna z najlepiej napisanych książek, jakie
ostatnio czytałem. W czym pewnie zasługa Jackiego Macmullana. Czytając
przesiedziałem kilka wieczorów na yt, tylko po to, by zobaczyć zagrania Magica i
Birda. To były świetne czasy i jednocześnie czasy, kiedy NBA zaczynało być
najbardziej widowiskową ligą na świecie. Ta liga nie byłaby taka gdyby nie Magic,
Bird, Jordan, O’neal, Iverson, Carter, Bryant, teraz James, Anthony… historia
jest pisana na naszych oczach, ale fajnie, móc wrócić do tego co już było i co
ukształtowało tą ligę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz