8 maja 2014

Fronda LUX


To pierwszy numer, który trafia do mnie, w nowej szacie, po zmianie zespołu, i po zmianie pewnej estetyki, z którą Fronda Tomasza Terlikowskiego była kojarzona. Znakomicie wykłada zresztą ową estetykę- czyniąc to wprost i mocno bezpośrednio- Adrian Sitkowski w tekście Ważny jest kontekst, nie samo dzieło… Zaczyna wpisem internauty umieszczonym na fejsie: „Kultura jest kluczowa, ale konserwatyści wolą zajmować się ideami karlistów, a jeden Horubała myślenia o kulturze nie zmieni swoimi znakomitymi felietonami.”
Podoba mi się nowa forma. Punkt dla Matyszkowicza. Traktująca zastaną rzeczywistość ze sporym dystansem i przymrużeniem oka, ale nie bezmyślnie. Stąd okładka… prowokująca… zmuszająca- być może do- jakiejś kontry. Wyśmiewająca. Może i nawet wyszydzająca… wyciągająca w bardzo czytelny sposób na pierwszy plan temat numeru Gender. Srender. I tu- w ramach całej części- pojawiają się ciekawe teksty. Marioli Smaugowej Samiec Alfa Romeo, Katofaszyn Ala Bamy czy jeden z ciekawszych tekstów całego numeru Gender i eschatologia. Miasto- dziewica Pawła Rojka. W Piśmie Świętymw kilku miejscach nastanie Królestwa Bożego przedstawiane jest jako zaślubiny Boga z miastem- dziewicą. […] Chciałbym- pisze dalej Rojek- prześledzić pewne konsekwencje, do jakich prowadzi analogia między płcią i eschatologią. Zakładam, że użycie symboliki płci do przedstawienia zagadnień eschatologii nie jest czymś przypadkowym, innymi słowy- zakładam, że chodzi tu o analogię, a nie tylko homologię znaczącego i znaczonego. Miasto- dziewica. Ta para pojęć – symbol, przywodzi na myśl autorowi trzy pary pojęć: kobieta- mężczyzna;  dziewica-matka; dziewica- nierządnica…  warto prześledzić krok po kroku, co z czego wynika, i co z czego wywodzi autor… Ad rem. Sam problem gender, dziś tak mocno eksploatowany i tym samym wymięty na wszystkie możliwe strony  w różnego rodzaju sporach wywołuje wśród konserwatywnej większości jakieś niezrozumiałe przerażenie. Widać to zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, w których to gender  pojawia się zawsze, kiedy tylko mówi się o jakiejkolwiek zmianie małomiejskich zachowań… facet gotuje? Gender! Facet pomaga kobiecie? Gender! Facet się dobrze ubierze? Gender! Facet dba o siebie? Gender! Masakra. Najśmieszniejsze z  tego wszystkiego jest to, iż tak mało kto wie, co to jest ten „potwór gender”…  wracając do tematu.
                Fronda LUX podzielona została na dziewięć podrozdziałów. Obok tematu numeru, mamy jeszcze Prekłelek. Gdzieśmy? Ze znakomitym Dziennikiem Placowym Dawida Wildsteina;   Lata Wściekłego Disco tu wskazałbym na wywiad z Markiem Jurkiem; Bikini Gender m.in. z dwoma tekstami poświęconymi Tyrmandowi; Lyteratura Bardzo Polska ze wspomnianym esejem Adriana Sinkowskiego oraz z arcyciekawą rozmową z Jackiem Dukajem; To tyż Polska Lyteratura; Gender Roma; Dział Poważny oraz Afterek. Bardzo dobrze zmontowany został wywiad z Jackiem Dukajem, na którego marginesie pojawia się ankieta. Fronda zadała pytanie trzynastu środowiskom intelektualnym. Pytanie, wydaje się proste. „Jaka jest najważniejsza polska książka wydana w nowym wieku”. Odpowiedzi są różne. Wojciech Przybylski z Res Publica Nowa pisze o Sąsiadach Grossa, Jerzy Sosnowski z Więzi o Drugiej Przestrzeni Miłosza, Michał Larek z Czasu Kultury o Asystencie Śmierci Bronisława Świderskiego, zaś Adam Leszkiewicz (Pressje) o Wieszaniu Jarosława Marka Rymkiewicza. Niemniej ciekawe okazują się uzasadnienia wyborów, ale tych już cytować nie będę, sięgnijcie po kwartalnik…
                Ale jednej przyjemności odmówić sobie nie mogę… bardzo uniwersalny fragment z wywiadu z Dukajem:  „>>Bycie pisarzem<< to w XXI wieku umiejętność w nie tak wielkim stopniu pokrywająca się z umiejętnością pisania książek. Są ci, co mają talent do pisania i mają talent do bycia pisarzem (jak wspomniany Twardoch); są ci, co nie mają talentu ani do jednego, ani do drugiego (siłą rzeczy o nich nie słyszymy, ale na internetowych forach >>szkół pisania<< itp. roi się od przykładów); są ci, co nie mają talentu do pisania, ale, ale mają talent do bycia pisarzem (i ich coraz więcej na listach bestsellerów, zresztą każdy celebry ta prędzej czy później napisze książkę); i są ci, co mają talent do pisania, ale w byciu pisarzem są kiepscy”… z cytatem można się nieco pobawić: „Bycie muzykiem to w XXI wieku umiejętność w nie tak wielkim stopniu pokrywająca się z umiejętnościami muzycznymi. Są ci, co mają talent do śpiewania/ grania/ komponowania- niepotrzebne skreślić- i mają talent do bycia artystą (niegdyś Czesław Niemen dziś, Tomasz Stańko, Leszek Możdżer, Adam Bałdych, sami wydający płyty i grający Maciej Fortuna i Piotr Schmidt, Krzysztof Herdzin czy Włodek Pawlik), są ci, co nie mają talentu, ani do jednego, ani do drugiego (od tych roi się na polskiej scenie muzycznej, choć bodaj najlepszym przykładem jest nikomu już bliżej nieznana Mandaryna), są ci, co nie mają talentu do muzyki, ale mają talent do bycia muzykami (śpiewający celebryci; śpiewacy celebryci, dziś wielu celebrytów nagrywa/bądź śpiewa z marnym w generalnym  znaczeniu skutkiem- genialnym przykładem są tu Joanna Moro, z nieco lepszym skutkiem Anna Dereszowska); i są ci, co mają talent do muzyki, ale w byciu artystami są kiepscy (być może jest to już kategoria na wymarciu, bądź całkowicie wymarła, bowiem)”. Odległa to aluzja… owszem, ale nie mogłem się oprzeć.
                               Ostatnim, mocno zaznaczonym akcentem, jest Przeklęte Continuum, Notatnik smoleński Dagone. Publikowanie go w- niemalże- przeddzień rocznicy smoleńskiej, z jednej strony wydaje się oczywiste, z drugiej zaś niekoniecznie. Niewielu, bowiem chce wspominać… bo jest to niewygodne ale też błyskawicznie wpisuje owego wspominającego w smoleńskim dyskursie w środowisko konserwy smoleńskiej- tej od Macierewicza, sztucznej mgły… Ale ja odczytuję ów notatnik, jako swoisty wstęp do rozważań poszczególnych zachowań… że niewygodne? No, niewygodne, bo z drugiej strony nie może być wygodne. Nie może być wygodne upadlanie się poszczególnych ministrów i sprzedawanie się- nie bójmy się tego określenia- w imię jakiegoś niezrozumiałego wspólnego interesu. I ten fragment o zdjęciach ciała Prezydenta Kaczyńskiego, bądź o wyciąganiu z głowy Anny Walentynowicz fragmentu garnituru i silikonowej rękawiczki… Wstrząsający.
                To nie jest też tak, że Fronda Lux definitywnie i konsekwentnie zrywa z Frondą Terlikowskiego. Pojawiają się cechy wspólne, ale powiedzmy sobie szczerze, że inność rzuca się od razu w oczy. Nakierowanie na kulturę, z naciskiem na literaturę, sprawia, że otrzymujemy kwartalnik bardzo ciekawy, dobrze zredagowany i z kilkoma tekstami, które mnie zaintrygowały.
Ode mnie: *****/ ******
Mikołaj Szykor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz