24 lutego 2013

DJ LENAR RE:PRESS

 
Bodajże dwa lata temu (może trzy) podczas słuchania retransmisji z BBC Proms po raz pierwszy spotkałem się z „wykorzystaniem” adapteru i- mówiąc ogólnie- narzędzi didżejskich w utworze- nazywając umownie- „klasycznym”. Gabriel Prokofiew- wnuk „tego Prokofiewa”- pokazał- choć oczywiście nie on jako pierwszy, że gramofon to nie tylko didżejka zabawka… wszystko zależy od tego kto za to się „zabierze”.

DJ Lenar należy z całą pewnością do ciekawszych postaci na scenie… przewija się on przez rozmaite muzyczne, twórcze i niekiedy bardzo intrygujące i oryginalne projekty muzyczne, spośród których na pewno można wyróżnić płytę z cyklu Populista wytwórni Bołt (Frédéric Blondy & DJ Lenar play Mauricio Kagel Ludwig van). Trudno napisać kilka „słów” tak w skrócie ujmując całą płytę… a napisać, iż Miniatury Eugeniusza Rudnika, które DJ Lenar „bierze na warsztat” w jego rękach na nowo ożywają, to tak jak gdyby nic nie napisać. Po pierwsze. Sam pomysł na album jest intrygujący. Takie twórcze odgrzebanie Miniatur, które w założeniu były raczej szkicami, wprawkami lub twórczą improwizacją i same stają się „formą muzyczną”… ale właśnie… jaką? Bo forma muzyczna to pojęcie w ogromnym nawiasie. Szkice improwizowane? Wprawki? Reinterpretacje Miniatur Eugeniusza Rudnika. Na pewno jest to płyta niezwykle intrygująca… „Nie wiadomo ile jest miniatur w archiwum Eugeniusza Rudnika. Ale jest ich dużo. Na tyle dużo, że nie da się ich po prostu >>wydać<< na płytach- zawsze trzeba z nimi najpierw coś zrobić, dokonać jakiejś selekcji i jakoś uporządkować. W tym sensie przypominają one materiał muzyczny, który ostatecznie zawsze komponowany będzie nie przez ich autora, ale przez ich wydawcę czy użytkownika […] w pierwszym kroku naszego mierzenia się z >>Miniaturami<< zdecydowaliśmy się przekazać nie w ręce dramaturga, ale muzyka. Wraz z innymi materiałami ze Studia, gdyż >>Miniatury<< są tyleż materiałem do pracy, co metodą tworzenia muzyki konkretnej”. Twórczość DJ Lenara, wymyka się teoriom i znanym nam twórczym technikom, bo i „instrument” okazuje się niecodzienny (na studio DJ składają się dwa gitarowe wzmacniacze, gramofon, mikser, loopstacja oraz sampler). Na pewno ten rodzaj „odtwarzania” muzyki Rudnika zyskuje wiele więcej na koncertach, kiedy sposób wykorzystania tychże technik możemy prześledzić wizualnie. Próba wybrania najciekawszych momentów jest wydaje mi się zwyczajnie bezsensowna, bowiem płyta, choć podzielona na tracki, zmontowana została tak, aby pomiędzy poszczególnymi trackami nie było słyszalnych przerw. Daje to poczucie spójnej całości… dokładnie jakbyśmy wysłuchali jednego ponad półgodzinnego didżejskiego seta. Możemy zatem „wgryźć” się w nagranie w dwojaki sposób. Po pierwsze potraktować je jako całość i w ten sposób dokonać analizy, albo analizować każdy pojedynczy track. W ten sam z resztą sposób możemy traktować analitycznie Etiudy Chopina… albo jako całość- i wtedy prześledzić całą dramaturgię opusu- np. przyjrzeć się gdzie solista umieścił punkt kulminacyjny całości… albo jako pojedyncze „miniatury”- każdą z osobna. Tu problem jest nieco większy, bowiem niekiedy czas trwania pojedynczych tracków waha się pomiędzy 1 sekundą (Second Closing) a 4:58 (Second One). Całość podzielona jest na dwie części… z wyraźną dziesięciosekundową cezurą Digital Silence. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na trzy numery… First Three (w którym znakomicie DJ Lenar nakłada na siebie kilka ścieżek dźwiękowych dając jednocześnie „coś nowego”), Second One oraz Second Three. Sposób w jaki „solista” kształtuje materiał dźwiękowy. Nakładając, zapętlając, zwalniając poszczególne ścieżki sprawia, że płyta jest naprawdę niezwykle intrygująca.
Ode mnie: ******


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz