23 października 2012

Black magic woman


Black Magic Woman
Nowa inna składanka, jaką otrzymałam od merlina, czyli, jak już nieco uchyliłam rąbka „tajemnicy” w poprzedniej recenzji, składanka lepsza od poprzedniej… dlaczego? Być może dlatego, iż pojawiają się naprawdę utwory całkowicie zjawiskowe. Souad Massi, Sara Tavares, Ayo… znamy prawda? Ale są i zaskoczenia…


                Dwie płyty (13 i 11 utworów), z których trudno jednoznacznie wskazać tą lepszą… choć można się trochę przyczepić do pierwszego utworu… uważam, że rozpoczęcie powinno być wyjątkowe, tu niestety… ale później jest już tylko lepiej. Co mi przeszkadza w utworze Better Without You Rhian Benson? Jest nieco za bardzo popowy… po prostu. Spodziewałam się nieco czegoś innego, ale ponoć o gustach się nie dyskutuje. Tak czy inaczej nie jest on specjalnie „odkrywczy”… choć  drugiej strony, może to po prostu jakieś moje niespełnione oczekiwania? Powiem szczerze liczyłam- biorąc pod uwagę tytuł- na bardziej „egzotyczne” klimaty, ale nie jest to jakiś duży zarzut do płyty. Drugi utwór: Perenperen Macire Sylla, początkowo nie powala… ale na szczęście się rozkręca i tak jest z całą pierwszą płytą… stopniowo dostajemy coraz bardziej etniczne w swej naturze piosenki, co stanowi o tym, że płyta staje się ciekawsza. It’s Alright Inna Modja to utwór już nieco inny. Znów powrót do modnego popu, ale przyjemnego. Otito Layori to zupełnie inna bajka… proszę zwrócić uwagę na pewien towarzyszący utworowi klimat… niski głos, dobrane instrumenty towarzyszące… prawda, że jest pięknie… słonecznie… rozczulający saksofon… i wreszcie Sara Tavares… dyskretna gitara…. Di Alma to utwór przyjemny… oczywiście, sam głos znakomity, dyskretny akompaniament… proszę jak niewiele potrzeba, aby było na prawde dobrze. Palea Dobet Gnahore, to utwór nawiązujący do swojego poprzednika. Przyjemny i- bez zbytniego wgłębiania się w rodowód utworu- etniczny… jest więc dobrze. Przechodzimy do Souad Massi… Le Bien et le Mal znów dyskretnie i znów rozczulająco… smyczki (bodaj wiolonczela) gitara i dobry głos to wszystko… nie potrzeba więcej. Można odnieść wrażenia, że jest trochę monotonnie… niby podobne- bo spokojne- utwory, ale nie trudno też zauważyć, iż każdy utwór jest inny. Wreszcie trochę ożywienia. Mama Keita z utworem Tougnafo. I dostajemy kilka utworków trochę żywszych… dobre wyjście. I tak, po kolei Faya Tess i Lokua Kanza z utworem Bana, Buika (Concha Buika) z No Habra Nadie en El Mundo… i Ayo. Jest znów inaczej… jak? Warto posłuchać i się przekonać…
Druga płyta, to znów początkowo mało etniczna, ale można to wybaczyć, Why can’t We, który śpiewa Asa jest utworkiem bardzo przyjemnym, z puzonem w refrenie. Niezwykle optymistyczna… ale kolejna piosenka Merua Umalali, to kolejna zmiana. Na inny klimat. Inny język, przytłumione wokale… i sekcją dęta… Iwai nesu Chiwoniso, to utwór znów z sekcją, ale inny. Żywszy z innym klimatem podobnie z resztą jak następny Tounka Rokia Traore.  Nabiha- Never played the bass śpiewa trochę za bardzo popowo jak dla mnie, ale nie można napisać, że nie ma swojego wyraźnego stylu. Jest to kawałek dobrego popowego śpiewania, a resztą pozostaje kwestią gustu.  Uciekli trochę twórcy kompilacji od etnicznych klimatów, choć powie szczerze, utwór Simply falling zaśpiewany zmysłowym niskim głosem przez Iyeoke, mi osobiście się podoba. Przeskoczymy jeden utwór i dochodzimy do  kolejnego utworu Souad Massi Kilyoum… inna bajka. Jest ciekawiej, bo znów utwór wychodzący daleko poza popowe i dość niekiedy zbyt jednostajne propozycje. Ingele Somi, to jedna z lepszych propozycji na tej kompilacji. Jest pewna tajemniczość w tym utworze… warto posłuchać.
                Nie wiem, która płyta jest ciekawsza. Wydaje się, że obie są na równym poziomie. Na każdej mamy naprawdę kilka znakomitych propozycji, i kilka słabszych- jak zwykle z resztą na różnych kompilacjach. Ta jest ciekawa i spokojnie można ją polecić
Ode mnie: *****
A. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz