4 maja 2013

O odwadze i bezkompromisowości w polskim muzycznym i nie tylko ­show- biznesie... czyli szkic bardzo krótki, którego rozwinięcie przy innej okazji...

Zabierałem się do tego szkicu mówiąc kolokwialnie „jak pies do jeża”… niby był pomysł, na kolejny felieton, ale sił i cierpliwości starczało na jedno zdanie… w zasadzie na tytuł… zawsze było do roboty coś innego… a to środowa Liga Mistrzów (ach ten Lewandowski x4), a to płyty, których ostatnio dostałem sporo (głównie dziś lecą Symfonie Pendereckiego i kilka innych fonograficznych „rodzynków” o których przy innej okazji)… aha no i do tego NBA2K11, w którą ostatnimi czasy z coraz większym upodobaniem gram… i jeszcze kilka obowiązków domowych… tak właśnie perspektywa przelania kolejnych myśli jakoś systematycznie (sama z siebie ?) oddalała się znacznie… ale do czasu.

Skuszony jak zwykle okładką i zapowiedzią odnośnie promocji z okazji światowego dnia książki, sięgnąłem po nowy Tom kultury. Popchnięty już absolutnie innymi przesłankami przeczytałem rozmowę z Januszem Leonem Wiśniewskim. Nie poruszałbym i nie robił darmowej reklamy autorowi, gdyby nie kilka słów, które poświęcił on wybitnej, wielce kontrowersyjnej i wielce „odważnej” jak wielu się wypowiada artystce Marii Peszek, jak pisze Wiśniewski: „wadzącej się bezkompromisowo z Bogiem. Antypatriotki oraz antymatkipolki zarazem. >>Jezus Maria Peszek<< na płycie- a w trakcie koncertów tym bardziej- może stać się i pewnie już jest manifestem wielu młodych ludzi. Szczególnie dzisiaj, w czasach totalnego zagubienia Peszek wyśpiewuje chorały ku uciesze oburzonych i zawiedzionych.” I to właśnie mnie najbardziej interesuje. Po pierwsze… czy zagubionej młodzieży, potrzebne są zwierzenia w stylu Pan nie jest moim paterzem? Po drugie co dziś znaczy artystyczna odwaga i bezkompromisowość? Trochę dziwne jest dziś to, że odwaga oznacza przyjęcie linii propagowanej od dawien dawna przez mainstreamowe media i polityko-performeno-błaznów. Nie jest dziś odważne wyśpiewywanie, że za przeproszeniem „wszystko ma się gdzieś”, czy „Bóg jest nudny, Ewangelia jest nudna i pełna zakazów”- oczywiście mówiąc bardzo łagodnie. Dziś odwagą paradoksalnie nie jest negowanie wartości patriotycznych, narodowych (w dobrym tego słowa znaczeniu), chrześcijańskich etc… ale otwarte do nich się przyznanie. Odwagę wykazał niedawno Paweł Kukiz nagrywając taką a nie inną płytę… ale nie Maria Peszek. Ale takich odważnych jak ona było więcej… niedawno jak na tzw. „topie” był rap… wypłynęło wtedy kilka odważnych grup i raperów… DKA (już nie pamiętam co on takiego miał na koncie), 18L (to ci co „ile daliby by zapomnieć te wszystkie chwile”), Mezo (ten od Aniele i kilku innych hiciorów), Doniu, Liber (uaktywnił się niedawno przy okazji EURO)… aha i jeszcze było coś takiego jak Verba (to ci co „nie znali już takich słów”)… na szczęście dziś wielu czytujących nie wie w ogóle o kim piszę… ale to nie oni byli wówczas odważni i najbardziej intrygujący… nawet wówczas było kilka ciekawych postaci, o których po pierwsze wciąż jest głośno, po drugie, których dzisiejsze produkcje to nadal wysoka półka (O.S.T.R., Fisz/Emade, Eldo, Łona/Weber, DonGuralesko)… można długo wymieniać… nadzieja jaka tli się to, taka że o tej drugiej grupie Artystów przez duże A będzie się pamiętać długo a o pierwszej już się nie pamięta. Wpisywanie się „twórczością” przez małe t w tematy akceptowalne przez medialny mainstream to nie odwaga, ale zwyczajna chętka na tzw. „zabłyszczenie”  i swoje pięć minut. Nie neguję poglądów Peszek (każdy ma do nich i do ich wygłaszania prawo), ale jedynie bzdurne opowiadanie o tym, jaka z niej dojrzała artystka i jaka z niej bucha odwaga… jedynie co można ewentualnie docenić, to fakt, że nie dostali słuchacze kolejnej za przeproszeniem „jęczącej” płyty  z tekstami w stylu- Odejdź, już a jak padniesz na kolana to już nie masz szans na powrót i to twoja sprawa, albo znowu mnie okłamałeś i odejdź z drugiej strony można się podrapać po głowie ilu już mężczyzn okłamało wokalistkę… nie wiem, ale ostatnio nie zauważam innych tematów popowej twórczości… Z jednej strony można się tym przejmować i pisać, ale z drugiej strony warto pamiętać, iż za dziesięć lat nikt nie powie kto to Maria Peszek, ale wszyscy będą kojarzyć nazwisko Penderecki…  Nadeszła również niedawno miła informacja, że kapituła Fryderykowa nie doceniła Marii Peszek doceniając tym samym Melę Koteluk… chociaż taki pozytyw w minionych dniach… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz