23 czerwca 2014

Notatki na marginesie, czyli jak zapomniałem o Pawliku.

23:16 przypomniało mi się, że dwójka puszcza pierwszy polski koncert z materiałem z Night In Calisia po zdobyciu Grammy przez Włodka Pawlika. Jakie wnioski po dwóch minutach słuchania? Muzyka Włodka Pawlika zyskuje ogromnie na live’ach. Cezary Konrad czaruje na bębnach, po raz n-ty potwierdzając, że jest- nie boję się tego określenia- najlepszym polskim jazzowym perkusistą. Jest akurat Quarrel of the Roman Merchants… czyli zdążyłem na dwa ostatnie numery. Nie wiem dlaczego zapomniałem. Przecież mecz Algieria Korea nie był wart tego- pomimo świetnego wyniku- żeby kosztem meczu i studia pomeczowego zapomnieć o Pawliku. A jednak. Zostaje w sumie płyta, ale nawet po tych numerach wiem, jak  ta muzyka cholernie zyskuje na koncercie. A solówka Pawła Pańty? To jest dopiero mistrzostwo świata. Bas, czy gitara? Brzmieniowo gitara… ale technika przecież basowa. No i moi bohaterowie. Randy i Włodek. Absolutni muzyczni czarodzieje. Follow the Stars… zmiana kolejności, ale to dobrze. Bo numer jest przecież jednym z piękniejszych momentów na płycie. Jarrettowskie obiegniki Pawlika, a może Pawlikowskie arpeggia? I romantyczny, rozmarzony Brecker. Jest pięknie. Całość dobarwiona smyczkami, magiczną grą Cezarego Konrada. No i kulminacja. Solówka pianisty. A później magiczny kontrabas Pańty… i jeszcze Randy… Żywiołowe Orienthology, z potężnymi frazami trąbki okraszonymi gęstą akordyką piana. Ileż w tym  wszystkim mocy i muzycznej energii pełnymi strumieniami wylewającej się ze sceny i jeszcze szaleństwo partii orkiestrowej. Znów Pańta, wymieniający się tym razem z Konradem. No, ale miało się skończyć… grają w odwrotnej kolejności niż na płycie? Na to wygląda, czyli w sumie rozpocząłem prawie że od początku. Amber Road no właśnie nie. Forgotten Song. Genialna ballada z pięknymi improwizacjami Pańty i Pawlika. No i… Night In Calisia… A pomyśleć, że na jedynce rozpoczyna się Portugalia USA… olewam. Powtórki zawsze obejrzę, a energii koncertu nie cofnę. Nie cofnę tej muzycznej nawałnicy, bo bez tej całościowej dramaturgii straci to wszystko swój urok. Szalejący Pawlik, Randy, Konrad i basówka Pańty. Solówka Znów zostają tylko bas i bębny. Pawlik tańczy z Randym. Szczera radość, jaką daje tylko absolutnie wysoka sztuka muzyczna. Oglądałem trzy nocne koncerty jakie serwowała widzom na przestrzeni kilku miesięcy Dwójka. Był Shorter, Keb ‘Mo… ale nie było takiej energii… przynajmniej mnie dawno nie porwała tak żadna muzyka. Najwyższa światowa półka. 
Mogę teraz spokojnie przełączyć na Portugalię... ale emocje nie te same. 1:0 dla Portugalii, nie widziałem bramki, ale byłem na genialnym koncercie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz