14 maja 2016

Andreszewski z Bachem, czyli uczta na koniecc


Na koniec zostawiłem sobie nagranie, na które czekałem najbardziej i którym chciałem przełamać pewien schemat rozrywkowego charakteru nagrań, które nam tutaj zaczęły dominować. Nie byłbym sobą, gdybym nie wrzucił pomiędzy czegoś klasycznego, a skoro klasyka to w najlepszym z możliwych wydań. Przed wami Piotr Anderszewski…

Wpis powstał we współpracy ze sklepem empik.com

Anderszewski należy do tych muzyków, których słucham z ogromną przyjemnością a fakt, że każe swoim słuchaczom czekać na nagrania stosunkowo długo sprawia, że rzeczywiście każda nowa płyta jest sporym wydarzeniem. 

Jakim pianistą jest Anderszewski? Właściwie mam z tym pewien problem. Klarowność linii melodycznej, punktowanie, zabawa najmniejszym szczegółem sprawia, że estetycznie przypomina mi nasz pianista mojego ukochanego Glenna Goulda. Choć łączy ich nie tylko to. Każdy z nich był na swój sposób ekstrawagancki (tzn. Gould był, bo Anderszewski jest nadal). Najważniejsze jest jednak co innego. Pomimo swoich postaw, pianiści ci nie przekraczali nigdy granicy dobrego smaku, będąc zawsze muzycznymi gigantami. Tu jest też wielkość Anderszewskiego. To pianistyka na absolutnie najwyższym poziomie... a to jest przecież najważniejsze. 

Ale wracając do płyty. Leży ten Bach naszemu pianiście wybitnie. Trzy Suity z cyklu English Suites kolejno 3; 1 i 5 zagrane zostały z mistrzowską lekkością. Anderszewski bawi się brzmieniem, linią melodyczną, uwypuklając każdy nawet najmniejszy szczegół, a tych w Bachowskim utworach jest całkiem sporo, wystarczy je odnaleźć i odpowiednio podać. A to pianista potrafi znakomicie.


To jest zdecydowanie ta płyta, która sprawiła mi najwięcej radości pod względem muzycznym, płyta do której będę wracał bardzo często, bo jest płytą absolutnie mistrzowską…  i kto by powiedział, że zestawię Bacha z Zayne, Sią i ęskim Graniem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz