Slow Motion kwartetu
Bartka Pieszki przynosi niezwykle ciekawą, stonowaną i intymną dawkę muzyki
jazzowej, która wciąga słuchacza w fascynującą grę z- potraktowaną bardzo
szeroko- tradycją, bowiem pomiędzy kompozycjami leadera (Slow motion, Future in post- skomponowane wraz z Nikolą
Kołodziejczykiem, Resztki rozumu, Bluesus
oraz Epilog) i jedną kompozycją
Macieja Szczycińskiego (Hit)
pojawiają się Dolphin Dance Herbiego
Hancocka, Scrapple from the Apple Charliego
Parkera, Windows Chicka Corei i-
posiadająca już „status” standardu- Rosemary’s
Baby Krzysztofa Komedy.
W notkach wielokrotnie pojawia się informacja o pewnym
stylistycznym odniesieniu do estetyki
muzycznej wytwórni ECM. Sporo w tym prawdy… aczkolwiek w przypadku- tak
naprawdę- wielu projektów można ową percepcyjną cechę podnieść. Zarzut to czy
zaleta? Cóż, ECM kojarzone jest przecież z konkretną jakością, estetyką nie
tylko dźwiękową ale i wizualną (słynne „rozmyte okładki”). Dla mnie osobiście
jest wyznacznikiem rzeczywiście znakomitego poziomu wielu artystów… Stańko, Wasilewski
Trio, Jarrett, Abercrombie, Taborn, Lloyd, Katche… długo by wymieniać… więc
zaleta? No tak, tyle tylko, iż właśnie to osadzenie muzyki Kwartetu Bartka
Pieszki wpisuje go- trochę może niechcący- w konkretną estetykę. A ta- i to już raczej moje subiektywne
odczucie- ma charakter generalnie rzecz biorąc indywidualny, zarysowany przez
muzyków (Macieja Szczycińskiego- bas, Sebastiana Kuchczyńskiego- perkusja i
Nikole Kołodziejczyka-piano i gościnnie się udzielających Katarzyny Rudy- obój
oraz Piotra Toruńskiego- klarnet basowy), których spaja brzmienie wibrafonu Bartka
Pieszki.
Na uwagę zasługują też same
improwizacje- będące przecież kwintesencją jazzu- Kołodziejczyka (Dolphin Dance) i Pieszki (Future In the Post czy w Rosemary’s Baby)… wysmakowane, z
ogromnym wyczuciem stylu… do tego- chociażby w Dolphin Dance bardzo dobre solo kontrabasu… sprawiają, że płyty
słucha się z ogromną przyjemnością, zaś wysmakowane brzmienie pozwala
słuchaczowi skupić się nie tylko na samych dźwiękach, ale i niezwykle wręcz
homogenicznym całokształcie muzycznym. Bardzo dobrze zaaranżowany został Scrapple from teh Apple Parkera.
Początkowy, podany w sposób intensywny temat, rozmywa się w improwizacji
Kołodziejczyka, by znów powrócić w mocno rozbujanej solówce fortepianu,
okraszanej krótkimi solami basu. Osobiście, z największą niecierpliwością
czekałem na Rosemary’s Baby Komedy.
Temat, podany przez klarnet basowy, otulany improwizacjami pianina robi bardzo
pozytywne wrażenie… solówka Bartka Pieszki… następnie Kołodziejczyka okazują
się- obok samego tematu uwielbianego przeze mnie- najciekawszym momentem tej
płyty, swoistą kulminacją, choć zdaję sobie sprawę, iż sam punkt kulminacyjny
jest tu postawiony w sposób generalnie rzecz biorąc subiektywny, acz czynię to
z pełną premedytacją. Bluesus przynosi
rozbujane ożywienie… które w cudowny sposób łagodzi Epilog Bartka Pieszki dedykowany żonie Brygdzie… kojący, intymny i
poruszający… zakończenie przynosi potraktowany nieco z przymrużeniem oka Hit…
Podsumowanie przynosi mi swoistą refleksję, iż jest to album
bardzo spójny pod względem koncepcyjnym, może nie zaskakującym szczególnie- ale
też nie o to w tym wszystkim chodziło. Dobre granie na wysokim poziomie
Ode mnie: *****/
******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz