80- tka Leonarda Cohena to idealna okazja by przypomnieć
sobie jego kilka muzycznym momentów i osadzić je jakoś w mojej opowieści.
Dla mnie jest ich dwóch. Leonard Cohen i Bob Dylan. Dwóch genialnych
bardów. Desire Dylana mamy na winylu
i jest najczęściej puszczanym czarnym krążkiem w naszym domu… ale miało być o
Cohenie. Urodził się 21 września 1934 w Montrealu. Jego pierwszy album The Songs of Leonard Cohen ukazał się w
roku 1967, a ostatni Popular Problems
pochodzi z tego roku. Dla mnie osobiście jedną z ciekawszych produkcji jest
rejestracja jego koncertu z roku 1970 Live
At The Isle of Wight 1970. Ale to już moje subiektywne odczucie.
Oczywiście moje przygoda z Leonardem rozpoczyna się tak jak
w wielu przypadkach od Hallelujah… Ale
nie Cohenowskiego, ale Shrekowskiego… szkoda. Ale też szczerze przyznam, iż powrót
do oryginału jest jednym z ciekawszych moich odkryć. Nie tylko mojego… 19
milionów odsłon na YT robi wrażenie…
Melorecytacyjny styl Cohena co prawda nie każdemu przypada
do gustu, ale też nie można odmówić mu pewnej magii czy metafizyczności. Nadchodzi
czas na In My Secret Life kawałek z
tych bardziej romantycznych, może i zmysłowych?
No i do pełnego zestawu brakuje tu czegoś nowszego, no to może jeden z kawałków z nowej płyty? Proszę bardzo Almost Like the Blues, jako numer zamykający.
Macie swoje ulubione motywy Cohena? Piszcie w komentarzach...
Źródło zdjęć www.leonardcohen.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz