24 grudnia 2014

PŁYTA, KTÓRA POMOŻE SIĘ TOBIE WYCISZYĆ



Jeżeli pisałem, że poprzednia solowa płyta Sławka Jaskułke mnie jakoś niespecjalnie- pod względem estetycznym- zaskoczyła, to w przypadku Sea muszę już poczuć się zaskoczonym, ale co najważniejsze dla mnie Sławek nagrał kolejną płytę, której bardzo przyjemnie mi się słucha, i do której z chęcią wracam.

Nie jest to pierwsza płyta Sławka, która mi się mówiąc wprost podoba. Hong Kong, Duo Dram nagrana z Piotrem Wyleżołem, Feel the harmony Philharmonics z hanseatica Chamber Orchestra no i Moments.

Moments była płytą niezwykle dla mnie kojącą. Spokojne, impresjonistyczne barwy, kunsztowne harmonie, wrażenie zatrzymania się w jakiejś zupełnie nieznanej (choć z elementami marynistycznymi) czaso-przestrzeni… nieznanej, bo tworzonej „tu i teraz- w formie improwizowanej czy quasi improwizowanej- i niezwykle do tego ekspresyjnej.

A jak jest z najnowszą płytą Sławka Jaskułke? Sea jest już w większym stopniu stylistycznie zdeterminowane, bo muzycznie jest to bardzo wyraźnie „wejście” w estetykę wysmakowanego minimalizmu. Minimalizmu tworzonego przez absolutnie wspaniałych Tomasza Sikorskiego, Steve’a Reicha, czy Philipa Glassa.  Ta stylistyczna ewolucja odczytywana na dwu płaszczyznach- po pierwsze jako przejście z muzyki ściśle niezdeterminowanej gatunkowo do minimalizmu, po drugie- Sea jako kolejny etap w zindywidualizowaniu muzycznego języka pianisty- jest dla mnie chyba najciekawszym elementem samego nagrania. Też ciekawiło mnie osobiście, w którą muzycznie stronę pójdzie Jaskułke… do free go raczej nie ciągnie, od tradycyjnie pojmowanego jazzu odszedł już stosunkowo dawno. Może jest więc ten minimalizm próbą znalezienia własnej formy wypowiedzi? Zatrzymywanie się na konkretnym akordzie, wracanie do powtarzalnego przebiegu basowego. W tym wszystkim jest jakaś żelazna konsekwencja, która daje przyjemność słuchaczowi, ale też, która pozwala słuchaczowi wejść niejako głębiej w samą strukturę muzyczną i w większym stopniu skupić się na muzyce.

Bardzo dobrym pomysłem jest z lekka stłumione brzmienie fortepianu. Samo w sobie nie jest zaskakujące, ale uzyskane w ten sposób brzmienie dodało bardzo przyjemnego klimatu dźwiękowego całemu nagraniu.


Dla mnie ta płyta musi być odczytywana całościowo. Jako jedna większa i z góry przemyślana kompozycja, ze swoją dramaturgią, z punktem kulminacyjnym. Jest to w końcu płyta intymna, i muzycznie wysmakowana. Znakomita propozycja na wyciszenie się i odstresowanie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz