Ponieważ, jeszcze trochę się lenię po Świętach dziś tylko o
planach na nowy rok, bo szykuję kilka zmian, które bardzo gruntownie
przemyślałem…
Ten rok był rokiem, w którym sporo chciałem eksperymentować.
W treści, w wyglądzie bloga, na ile zmiany się przyjęły tego nie wiem, ale po
dłuższych przemyśleniach zdałem sobie sprawę, że powinienem trzymać się swojego
pomysłu, którego od początku byłem pewien.
Jakiś czas temu zafascynowany muzycznymi ruchami
awangardowymi, postanowiłem, że skoro ja sam dla siebie i niejako sam z siebie
odkryłem muzyczną awangardę, to dlaczego by nie opisać jej w sposób zrozumiały
i na tyle zachęcający, żeby inni zaczęli się do niej przekonywać? Ale z czasem
zacząłem odwracać się od muzyki klasycznej w stronę awangardy jazzowej
odkrywając tu i ówdzie niejako punkty styczne. Tomek Dąbrowski, Maciek Obara,
Piotr Damasiewicz, Piotr Orzechowski, mistrz Tomasz Stańko (zwłaszcza ten
wczesny od Balladyny, czy Music for K) okazali się dla mnie tak
samo fascynujący jak Boulez, Reich, Glass czy Penderecki. To było dla mnie odkrycie. Ale też był czas na
powrót do jazzu bardziej tradycyjnego z Marsalisami (oj znakomita In My Solitude Branforda), Coltrane’em
czy Milesem…
Później poszedłem w zaskakującą nawet dla mnie samego stronę
i chwyciłem za nagrania Coldplay,
Radiohead, U2 i co dziwne Leonarda Cohena, i Boba Dylana. Dawno nagrania
nie dały mi takiej frajdy, jak te, które odkryłem w tym roku- dodałbym jeszcze
nagrania Lorein i Besides. Popowo rockowe odchylenie
zadziałało na mnie bardzo pozytywnie i odświeżyło niejako mój punkt widzenia na
klasykę jazz. W nowym roku pojawią się
więc na nowo teksty o muzyce współczesnej, których w tym roku było na serio jak
na lekarstwo.
Po drugie wpisy pojawiać się będą bardzo regularnie.
Czas już kopnąć samego siebie w tyłek i wziąć się do
regularnej pracy… Trzy razy w tygodniu i trzy różne wpisy. Jazz, klasyka,
książka. Trzy obszary moich zainteresowań, które pojawiają się na blogu
regularnie i z którymi bezpośrednio się identyfikuję. Nie będę też ukrywał, że
generalnie jestem mega leniem i potrzebuję regularności w tym co robię i za co
się zabieram. Jeżeli mam więc traktować na serio to co robię, muszę robić to
regularnie.
Po trzecie. Więcej czasu na tekst i regularne siadanie do
pisania.
Niestety łapałem się na tym, że puszczałem teksty pisane na
szybko. Nie zawsze w pełni dopracowane i dopieszczone. To był spory błąd, ale
wynikający nie z niechęci, tylko bardziej z lenistwa. Zauważyłem też, że
generalnie siadałem do pisania bardzo nieregularnie, bez przemyślenia, tylko
otwierałem kompa i pisałem. W grudniu zrobiłem mały test moich możliwości i mam
już pewne wnioski, które teraz wprowadzam w życie.
A tak na koniec, może coś muzycznego? Czyli Branford Marsalis klasycznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz