14 marca 2012

Kilka myśli na temat...

Wieczór/ noc- w moim  przypadku sprzyja przemyśleniom. Wczoraj- przeczytałem rozmowę wydrukowaną w „Ruchu Muzycznym”, w roku 2009 (Czy okres przejściowy? Rozmowa o polskiej muzyce współczesnej- Ruch Muzyczny nr 3, 8 luty 2009), w której udział biorą kompozytorzy: Wojciech Blecharz, Krzysztof Kwiatkowski (moderator rozmowy), Dorota Szwarcman, Sławomir Wojciechowski. Przedstawiają oni problemy na jakie natrafia dziś kompozytor, chcący by jego muzyka była grana. Na niezwykle ważną rzecz zwraca uwagę Wojciech Blechacz, twierdząc: „Co więcej: muzycy, studenci, uczniowie szkół muzycznych- nawet oni mają kłopot z percepcją muzyki współczesnej” i dodaje dalej „Nie przypominam sobie, żeby w ciągu pięciu lat moich studiów w Akademii Muzycznej w Warszawie jakiś klasyk muzyki XX wieku- Xenakis czy Ligeti- był wykonywany przez orkiestrę studencką, wszyscy bali się tej muzyki.(…) Z całym szacunkiem dla tradycji- uważam, że nie Chopin ani Szymanowski, ale to, co dzieje się dzisiaj, jest dla nas najbardziej istotne”. Można by jeszcze długo cytować. Ale… w ciągu pięciu lat Studiów na Akademii Muzycznej towarzyszyły mi podobne odczucia. Dziś niewiele się zmieniło. Prócz tego, iż wiem, że można wybrać do Recitalu Dyplomowego Sekwencję X Luciano Beria i ją grać. Ale… Zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście jest tak, iż jako wykonawca miałem problem z percepcją muzyki współczesnej. No i rzeczywiście mam- no może miałem, dopóki sam nie zacząłem się nią interesować. W ciągu pięciu lat studiów miałem zaledwie trzy przedmioty, na których mówiono o muzyce współczesnej. Historia Muzyki (choć tu skończyło się na klasykach- na Lutosławskim, Pendereckim, Góreckim i Kilarze- nieco lepiej było z historii muzyki powszechnej- tam był i Berio i Varese i Cage- ale to chyba już takie „standardowe nazwiska”), Propedeutyka Muzyki Współczesnej i Seminarium Muzyki Jazzowej i Rozrywkowej (na którym to poruszone zostały problemy free jazzu- najbardziej mnie interesujące). No tak… i to by było na tyle. Z resztą nie wiele lepiej- powiem nawet gorzej pod tym względem jest na Muzykologii. Muzykę dawną (z całym szacunkiem dla wykładowców, przedmiotów) „tłucze się” na kilku przedmiotach (po kolei Historia Muzyki od Starożytności do Romantyzm, Historia notacji muzycznej- notacja od Starożytności po Renesans, Praktyka wykonawcza- w większym stopniu traktująca o muzyce dawnej, Historia Kontrapunktu) a cała muzyka współczesna ogranicza się do dwóch przedmiotów (przynajmniej na Studiach licencjackich) Historia muzyki XX i XXI wieku i Historia muzyki polskiej XX i XXI wieku, choć na muzykę XXI wieku czasu już nie starcza (i nie jest to absolutnie winą wykładowców lecz ewidentnego braku godzin) no i jest Krytyka Muzyczna, na której można było posłuchać naprawdę świetnych nagrań muzyki współczesnej. I nikogo specjalnie nie obchodzi, że w przyszłości właśnie chciałem (i wiem od kolegów, że nie tylko ja) zająć się muzyką współczesną… ale za to umiem notację Średniowieczną. To nic, że po takim wykształceniu- przynajmniej połowa studentów nie potrafiła by rozczytać partytury Trenów Pendereckiego, czy Beria, Stockhausena… można by wymieniać. Dokąd to wszystko prowadzi?. Może warto się zastanowić nad wprowadzeniem zamiast kontrapunktu czy praktyki wykonawczej- jakichś przedmiotów traktujących o muzyce współczesnej.  „Muzyka dawna”- choć może to zabrzmieć trochę impertynencko- już się skończyła. Co nie oznacza, że nie powstają genialne nagrania- bo powstają i mają one odbiorców. Ale powstają również genialne nagrania muzyki nowej. (nagrania Duxu- „Młodzi Kompozytorzy w Chołdzie Fryderykowi Chopinowi” czy nagrania muzyki Mykietyna- dziś dostępne są już dwie płyty…) tylko ile z tych nagrań znalazło odbiorców. Tak, tym nagraniom trudniej jest się przebić. Cóż nie jest to łatwa muzyka. Ale wiele w niej do odkrycia. Zachwycamy się, że oto nagrano piękną płytę z pieśniami Trubadurów i Truwerów… Pięknie… a gdzie jest muzyka Bairda, Serockiego, Haubenstocka- Ramatiego, Palestra- lepiej dzięki Łukaszowi Borowiczowi wygląda sytuacja z Panufnikiem...jest jednak jeszcze wielu „nieodkrytych” kompozytorów, którymi jako Polacy powinniśmy się szczycić. Dziś wielu melomanów kojarzy muzykę współczesną z Lutosławskim, Pendereckim, Kilarem i Góreckim- choć tego ostatniego w większości dzięki III Symfonii. I chyba wielu zdaje się tego nie dostrzegać. Oczywiście muzyka dawna jest piękna, cenna, ale czy kolejne nowe odkrycie- nie pozostaje w zasadzie tylko muzykologiczną ciekawostką, do której i tak laicy i melomani nie będą mieli dostępu. Powstają kolejne płyty z Bachem, Mozartem, Chopinem… ale warto wziąć pod uwagę, że przeciętny słuchać nie kupi kolejnego wykonania tych samych dzieł i to często z braku wystarczających środków. W ostatnim numerze „Muzyki 21” we wstępie ubolewano nad złym finansowaniem i wyrzucaniem mówiąc wprost „pieniędzy w błoto” po raz „enty” dotując wydanie dzieł Pendereckiego, Lutosławskiego… trudno nie podpisać się pod tym „protestem”… bo rzeczywiście po co? Nie mówię, że nie są to cenne nagrania- bo są, ale są inni kompozytorzy, których lista nie kończy się na nazwiskach z serii „Młodzi kompozytorzy w hołdzie Chopinowi”. Lista nazwisk ciekawych kompozytorów jest długa i wciąż się poszerza. Tylko co z tym zrobimy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz