Witold Szalonek należy do grona stale poszerzających się
twórców, którzy nie zdobyli znaczącego uznania za życia… dziś trochę próbuje
się „odkurzyć” postać kompozytora, ale na ile będzie zabieg trwały, czas
zapewne pokarze… tymczasem płyta przesłana mi od wytwórni DUX (dystrybutora nagrań wydawnictwa Bołt, któe tą płytę wydało), to pozycja,
która postać Szalonka może na dobre „odświeżyć”, tym bardziej iż jest to płyta
bardzo dobra.
Witold Szalonek nie doczekał się niestety pierwszej monograficznej płyty- zastała ona wydana trzy
lata po jego śmierci- w roku 2004. Jednakże- jak do tej pory nie zyskał on
należytego uznania. Niestety, grono niedocenionych „za życia” będzie się stale
powiększać… co smutne. Co najbardziej zadziwiające w przypadku akurat tego
kompozytora…. nie biorą się za jego twórczość ani oboiści, ani tubiści na
Akademiach Muzycznych. Pozostaje nam zatem cieszyć się z tego co jest… a
prezentowana płyta jest naprawdę dobra- za co należą się słowa uznania
wykonawcom- triu Soli Sono (w składzie: Natalie Becker- flet piccolo, krotale,
flet poprzeczny; Johanna Daske- flet piccolo, flet altowy, flet poprzeczny; Olaf
Futyma- flet basowy, flet poprzeczny). Witold Szalonek, jest kompozytorem,
który w latach 60. współtworzył- wraz z Pendereckim, Góreckim i Kilarem- tzw.
„szkołę polską”… jednakże nie trzeba się zbytnio zagłębiać, by zauważyć
różnice… np. jak się ma fonograficzna
spuścizna Pendereckiego do Szalonka…
Dwie monografie Witolda Szalonka, wobec ogromnej liczby nagrań
Pendereckiego… Jaka jest muzyka Witolda Szalonka…? Przede wszystkim nasycona w
dużym stopniu eksperymentami brzmieniowymi… można zatem powiedzieć, iż mamy do
czynienia z sonorystyką w najczystszej postaci, ale dodać należy iż jest to
sonorystyka bodaj najbardziej w swym wyrazie radykalna. Zadziwiające jest tak
małe zainteresowanie muzyką Witolda Szalonka, tym bardziej, iż spuścizna
kompozytora obejmuje nie tylko muzykę, ale i rozważania teoretyczne. W jednej
ze swych wypowiedzi, Szalonek wypowiedział niezwykle ciekawą sentencję, iż „sonoryzm to jawiąca się muzyką dusza
instrumentu”. .. można zatem dopowiedzieć, iż swoistym dotarciem do samego wnętrza tej
duszy, jest właśnie jego muzyka. Tryptyk o Meduzie wpisuje się explicite w
twórcze poszukiwania kompozytora. Poszukiwania doprowadziły g w końcu do
wynalezienia tzw. dźwięków kombinowanych i multifoników. Okazało się, iż przez
odpowiednią konfigurację przycisków, odpowiednie zadęcie, dźwięk instrumentu
melodycznego- bo mówimy w tej chwili o instrumentach dętych drewnianych- można
rozszczepić na dwa, trzy- i cztery składowe…
nie tylko dało to „ciekawe” percepcyjnie efekty brzmieniowe, ale
rozszerzyło w dość znaczny sposób zasób dźwiękowy instrumentów dętych
drewnianych.
Utwór
prezentowany na płycie, podzielony jest na trzy mniejsze części: w kolejności
chronologicznej: Głowa Meduzy na 1-3
flety blokowe lub flety in C, Meduzy sen
o Pegazie na flet i róg oraz Meduza
na dwa flety piccolo, flet altowy, flet basowy i kro tale. Chronologia
powstawania poszczególnych części, odpowiednio: 1992, 1997 oraz 2001, wskazuje
na to, iż utwór- potraktowany sumarycznie jest wynikiem 9 lat rozważań nad
materią dźwiękową, co z kolei pozwala uznać utwór, za szczególnie
reprezentatywny dla stylu kompozytora. Kolejność części na płycie, jest
odwrotna do chronologii, jednakże- jest w pełni dopasowana do narracji historii
Meduzy… ale czy o muzyka ilustracyjna? Z całą pewnością można ą potraktować,
jako dość ściśle zespoloną z historią Meduzy… Trzy części są zatem trzema mitologicznymi
„wycinkami”.
Posejdon i Meduza
Szybki pasaż, rozpoczynający cześć, jest jakby umiejscowieniem
„akcji” muzycznej w przestworzach… tam bowiem dzieje się akcja… Meduza frunąca
wraz z siostrą do groty Posejdona. Jak czytamy w książeczce dołączonej do płyty
autorstwa Moniki Pasiecznik: „Czytelna
jest też symbolika rejestrów instrumentalnych: flety piccolo to Gorgony- zwinne
i powabne; buczący i powolny flet basowy to Posejdon” .Prócz niezwykle wciągającej
„muzycznej” narracji, niezwykle frapująca jest również gra wykonawców.
Doskonałe wyszkolenie techniczne, i przede wszystkim „zrozumienie tekstu”,
sprawiają, że muzyki- która jest dla wykonawcy sporym wyzwaniem- słucha się z
ogromnym zainteresowaniem.
Meduzy sen o Pegazie
Tu- początkowe, piskliwe dźwięki fletów zmieniają się w
piękną- dość swobodnie kształtowaną- kantylenę, która stanowi w zasadzie,
zatrzymanie akcji dramatycznej. Sen kojarzy się przecież dość jednoznacznie z
chwilą odpoczynku… tak jest również ta część odegrana… toczy się w sobie tylko
właściwym czasie
Głowa Meduzy
„To portret
psychologiczny tytułowej bohaterki, ujęty w ciekawą formę muzyczną”… dużo w
tej części różnego rodzaju szmerów, krzyków, dźwięków nie zawsze do końca określonych… ale przez to niezwykle ciekawych…
Płyta, jest zapewne ważną pozycją, dla pasjonatów, którzy
nie boją się słuchać… bo, choć muzyka nie jest łatwa w odbiorze… może
zaciekawić i zainteresować… jeśli tylko poddamy się muzycznej narracji, jaką
zbudował Witold Szalonek, odkryjemy muzykę kunsztowną i niezwykle piękną.
Zdecydowanie polecam: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz