26 lutego 2015

PORADNIK MUZYCZNY #2 MUZYKA DLA MALUCHA…


Długo się z tym tekstem zbierałem, bo w zasadzie od momentu, kiedy zaczęliśmy rozglądać się za rzeczami dla naszego małego. Można więc powiedzieć, że sam temat chodzi za mną od pięciu miesięcy. No i pewnie, tekst ten doczeka się aktualizacji po kilku pierwszych miesiącach życia naszego malucha.

Systematycznie gromadzone tytuły powoli układają się w- nomen omen- maluchową płytotekę, choć do tej pory patrzyłem na tego typu płyty z przymrużeniem oka. Niby fajne, bo z myślą o dzieciach, ale jednak odchył płytomana robił swoje. Jak Chopin, no to Blechacz, jak Mozart to Pires ewentualnie Jarrett i Corea z McFerrinem itd. (a gdzie tu jeszcze miejsce dla Tomasza Stańki i Jana Garbarka z The Hilliard Ensemble?). No, a w sumie, co to malucha obchodzi, czy gra Blechacz, czy Lang Lang, czy może Wunder. Dlatego więc przymknąłem oko na nazwiska i chwyciłem za kilka płyt.


Kołysanki…
Ich czas nie przeminął i zapewne nie przeminie nigdy. Bo coraz to nowe pokolenia sięgają po nie wielokrotnie z sentymentu (doprawdy nie wiem, po co sięgną wychowane na muzyce absolutnie słabej, pokolenia współczesnych kilkulatków, ale to już nie mój problem). Umówmy się, Kołysanki utulanki  to pozycja obowiązkowa i niejako oczywista. Grzegorz Turnau i Magda Umer nagrali płytę piękną i bardzo przystępną, a tytuły Śpij kochanie z muzyką Henryka Warsa, Idzie niebo ciemną nocą, Kołysanka dla Okruszka z muzyką Seweryna Krajewskiego napisaną do słów Agnieszki Osieckiej, wciąż przywołują bardzo przyjemne wspomnienia. Tak jak pisałem… sentyment do tytułów, które znam z dzieciństwa.

Kołysanki pozytywka Joanny Włodarskiej to już nagranie mocno współczesne nam bo z roku 2010. Fajny projekt, przemyślane nagranie… słowem, bardzo zgrabna propozycja. No i głos wokalistki. To właśnie za to lubimy z Anią Bisquit… Płyta niepozorna, ale ciekawa. Nie przyglądałem się jakoś bacznie nowym Kołysankom, ale ta płyta jest z całą pewnością propozycją obowiązkową dla kogoś, kto szuka płyty idealnej do zasypiania.


No to może Chill’out?
Płyty z serii Relaks dla Mamy, to propozycje już mniej oczywiste. Połączenie klasyki z dźwiękami natury, smooth jazzowe aranże numerów klasycznych (fragment z Symfonii Beethovena, Ave Maria Gounoda i na końcu Schuberta, Aria na strunie g Bacha)… wszystko za co muzyka z gatunku smooth jest lubiana. Zagadką było dla mnie trio Masismo Faraò. Najzwyczajniej w świecie nie znam tego tria, ale na płycie radzą sobie przyzwoicie (no i włączył się motyw „krytyka”). Ale tak, subiektywnie, to jest dobra płyta. Dobra, w sensie bardzo pozytywna, zresztą tak jak cała kolekcja wydana przez Soliton.


Muzyka dla ucha…
Jest jedna szczególna rzecz, która wyróżnia składankę wydaną przez DUX. To projekt od początku do końca stworzony z myślą o dzieciach i jakby na to nie patrzeć częściowo przez dzieci. Każda książeczka z serii ozdobiona jest dziecięcymi rysunkami inspirowanymi muzyką… Każda z dwupłytowych składanek, to po prostu zbiór klasycznych hitów- jeżeli tak możemy mówić, ale też numery polskich kompozytorów, które niekoniecznie zna każdy z nas. Szczerze mówiąc nie słyszałem nigdy Menueta Paderewskiego, Ptasiego berka Kassaka, ani Pascirty Dinicu. Można więc powiedzieć przyjemne z pożytecznym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz