Dawno nie dostałem płyty, która tak mnie ucieszyła. Serio.
Ptaszyn to mistrz. To artysta spełniony, przy czym niesamowicie skromny i
otwarty. Mało zostało nam dziś tak wielkich ludzi. Pamiętam, jak kiedyś
poszedłem z moim wujkiem do warszawskiego Tygmontu. Ptaszyn grał tam bodajże
prowadząc swój kwartet. Nie pamiętam kto grał na pianie, ale na basie Jacek
Niedziela-Meira i na bębnach chyba podobnie jak na tym nagraniu Marcin Jahr. To
był taki koncert, który całkiem niepozornie zapadł mi w pamięć na bardzo długo. Przeżywałem go i trawiłem pod względem muzycznym bardzo, bardzo długo.
Wielkość Jana Ptaszyna Wróblewskiego polega na tym, że pomimo, iż jest on leaderem daje muzykom całą masę swobody i przestrzeni.
Ale o płycie. No to tak, rocznik 2014 nagranie zrealizowane
pod koniec roku 2013:
„Tym programem chciałem podziękować trzem wspaniałym kolegom a zarazem mistrzom którzy pojawili się w moim życiorysie zaraz na początku. Z każdym z nich miałem szczęście współpracować w przeciągu pierwszych trzech lat mojego próbowania grania jazzu i była to wspaniała równowaga, ponieważ każdy z nich miał do jazzu zupełnie inne podejście, każdy miał odrębną specyfikę a wszyscy dopełniali się wspaniale, tworząc konsensus o jakim trudno dziś marzyć.”
Jan Ptaszyn Wróblewski
Kurylewicz, Komeda, Trzaskowski.
Mamy więc program zbudowany z kompozycji wielkich muzyków.
Muzyków tworzących absolutnie wyjątkową polską szkołę jazzu Andrzeja Kurylewicza,
Krzysztofa Komedy i nieco zapomnianego już dziś Andrzeja Trzaskowskiego. Ich
działalność to były na serio wielkie momenty dla naszej muzyki. Genialna muzyka
filmowa Krzysztofa Komedy Trzcińskiego i jeszcze większa płyta Astigmatic. Kurylewicz? Tu tylko jedno „pierwszochwilne”
skojarzenie genialne Polskie Drogi. Najpiękniejszy
motyw filmowy, jaki kiedykolwiek został napisany. A Trzaskowski? To pewnego
rodzaju zagadka. Mam dwie płyty Seant z
Tedem Cursonem (połowa lat 60-tych), która gdzieś mi wsiąkła i wydana przez Polskie
Radio w ramach serii Polish Radio Jazz
Archives płyta monograficzna, na
której Trzaskowski prowadzi trzy składy (trio, quintet i The Wreckers). Może jest to też najwyższa pora, żeby nadrobić nieco
z jego muzyki…?
Słuchamy
Płytę otwiera Ten Plus Eight Andrzeja Kurylewicza. Mocny temat, nieco pokręcony. Z nakładanymi na siebie poszczególnymi liniami melodycznymi. Po temacie pora na pierwsze improwizacje. Zaczyna Henryk Miśkiewicz na alcie. Rozpoczyna zresztą bardzo intensywnie.
Ta intensywność przekłada się na inne numery… wystarczy
wsłuchać się w początek Better Luck Next
Time Trzaskowskiego
I to szaleństwo przechodzi w bardzo przyjemny temat
Jesteśmy niejako na półmetku. Wnioski po połowie? Bardzo
równa płyta. Zresztą będąca zapisem live z Koszalin
Hanza Jazz Festival z października 2013 i z Kalisz Jazz Pianists Festival z
listopada 2013 płyta ma swoją dramaturgię i jest pełnowartościowo
skonstruowanym pod względem dramaturgii materiałem. Moment na który czekałem
najbardziej Komeda i jego nieśmiertelna Kołysanka.
No i… to nie ta Kołysanka, przecież to nie jest Sleep Safe and Warm którą chciałem
usłyszeć, ale… to właśnie moje odkrycie. Piękna ballada z pięknym solo Roberta
Majewskiego w pełni mi wszystko rekompensuje. Oj, miał Komeda talent do
zgrabnych melodii, a Majewski ma talent do poruszających fragmentów. Bez
wątpienia najlepszy kantylenowy trębacz, obok Stańki… no, ale Stańko to Stańko
i nie ma co tu więcej pisać.
Vision Trzaskowskiego
to znów potężne zamieszanie na początku, ale na serio gorąco robi się w połowie
ósmej minuty…
Uwielbiam takie momenty.
Kończąca cały program Szara
Kolęda Komedy dynamicznie rozpoczęta przez bębniarza Marcina Jahra, to
zgrabnie podany temat i improwizacje. Optymistyczne to zakończenie. Zakończenie
dodajmy do tego płyty bardzo dobrej. Ptaszyn, Majewski, Miśkiewicz, Niedziela,
Kurkiewicz i Jahr to muzycy z najwyższej muzycznej półki. A ta płyta jest tego
najlepszym dowodem. Nic dodać nic ująć…
Na koniec…
Ptaszyn jest w formie, a dobierając muzyków z absolutnego
topu stworzył płytę, dla mnie szczególną. Długo i niecierpliwie na nią czekałem,
ale było warto. Muzycznie nie ma się do czego przyczepić. Aranże (Jan Ptaszyn
Wróblewski) są skrojone bardzo inteligentnie a tematy często w sposób niezwykle
inteligentnie ukryte (czasem jak w Astigmatic
delikatnie zmodyfikowane) w muzycznej tkance. Znakomicie zagrany jazz. Absolutny
top.
Wszystkie fragmenty muzyczne, zostały tu użyte wyłączne w
celach promocyjnych, nie mogą być one powielane i kopiowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz