5 grudnia 2015

Rozdzieleni... po prostu aktualny film.

Rozdzieleni to nie jest prosty film. Zresztą rzadko jaki film mający w swym założeniu ukazywać dramat wojny jest prosty. Ma zmuszać do refleksji nad tym, co obecnie się dzieje, czy działo się nie tak dawno. Ma zmuszać do zwrócenia uwagi na przyczyny i skutki konfliktów. Ma skłonić do większego wyczulenia na drugiego i tak dalej. Wszystko fajnie, tylko czy w rzeczywistości te filmy cokolwiek zmieniają?

Wpis powstał we współpracy ze sklepem empik.com

Nie każdemu będzie pasować fabuła. Nie każdemu będzie pasować pokazywanie wprost niektórych rzeczy, ale bez dwóch zdań jest to film, który warto zobaczyć, pomimo tego, że nie jest to film doskonały. Historia jest prosta. W wyniku inwazji wojsk rosyjskich na Czeczenię, 9- letni Hadji (Abdul Khalim Mamutsiev) traci rodziców, ucieka razem z młodszym bratem w tłumie uchodźców. W czasie ucieczki poznaje pracownicę komisji praw człowieka w UE Carole (Bérénice Bejo), która pomaga mu w powrocie do normalności. Hadji nie wie, że szuka go starsza siostra, która przeżyła rzeź.

Z tej fabuły można było zrobić dużo, ale nie to było najważniejsze.  Michel Hazanavicius skupił się raczej na pokazaniu dramatu wojny, ale też dramatu tych, którzy najbardziej w wyniku tej wojny obrywają. Jest tak jak zwykle. Góra prowadzi wojnę o swoje racje (często racje biznesowe), a obrywają zwykli ludzie. To jest już dziś standard i raczej szybko się to nie zmieni.
Zresztą takie obrazy przestały już jakoś mocno szokować i powoli dochodzę też do pewnej konstatacji, że przestały też mieć jakąś faktyczną moc- nazwijmy to- sprawczą. Jest film, obejrzeliśmy i przechodzimy na tym do porządku dziennego. A z drugiej strony co mamy rzeczywiście robić? 

Ważne jest już to, żeby pojawiła się refleksja... i ona jest potrzebna.


Ten film, dla mnie jest szalenie wartościowy właśnie teraz, kiedy wojna, czy może mówiąc nieco inaczej konflikt wisi na włosku i nie zanosi się, żeby ktokolwiek miał sobie z tym poradzić. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz