To książka, którą czyta się
szybko łatwo i przyjemnie, bo taka ona miała być w założeniu. Przeczytałem ją w
sumie z ciekawości, bo jakoś tematycznie za takimi książkami raczej nie
przepadam.
Wpis powstał we współpracy ze
sklepem empik.com
Jest to książka typowo
rozrywkowa, którą czyta się ją szybko i przyjemnie. Mason Currey wybrał sobie
formę krótkich szkiców, które w zasadzie przelatuje się w sposób błyskawiczny,
co daje możliwość czytania tej książki na raty.
161 bohaterów książki, spośród
których powybierałem najpierw tych najbardziej mnie interesujących. Mortona Feldmana
(któremu sposób na komponowanie sprzedał John Cage: najpierw komponowanie,
później skomponowane przepisywane na nowo, podczas któregoto do głowy wpadają
nowe pomysły, czyli mamy prekompozycję, która z momentem przepisywania konstytuuje
się niejako na nowo), Mozarta (w tym przypadku nic nowego się nie dowiedziałem),
Beethovena (codziennie na śniadanie pił kawę zaparzoną z równo 60 ziaren),
Chopina (spontaniczny i pedantyczny w komponowaniu), Mahlera (humorzasty
samotnik), Straussa, Reicha, Strawiński (dla którego komponowanie zamykało się
w maksimum trzech godzinach dziennie i który stawał na głowie, gdy tylko
dopadała go jakaś twórcza blokada) czy Szostakowicza (który potrafił zapisywać
na raz po 20 czy 30 stron partytury bez żadnych poprawek). Ciężko wypisywać
wszystkich… a byli jeszcze Woody Allen, Eco, czy mój ukochany Glenn Gould (na
którego depresyjnie wpływało… światło dzienne).
Generalnie jest to książka, którą
polecałbym wszystkim recenzentom, ze względu na anegdotyczny charakter
publikacji, co może się wielokrotnie przydać częściej niż się w rzeczywistości
wydaje… ale jest to też książka dla wszystkich, którzy po prostu chcą się
dowiedzieć jak wyglądało zwykłe życie niezwykłych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz