28 sierpnia 2012

Kooltura...

Pomimo pewnych sympatii tudzież antypatii dziennikarskich postanowiłem "wczytać" się w pewien wywiad... postanawiając odsunąć pewne "poglądy" na bok, przyjrzałem się wywiadowi z Jackiem Żakowskim. Wywiad dotyczył "szeroko" rozumianej kultury... i okazał się niezwykle pobudzający do myślenia.

Elita, która nie chodzi do opery
"Współcześnie na progresywne spektakle do teatru raczej nie chodzą bogacze, powiedziałbym, że niższe klasy średnie i biedota." Dość długo zastanawiałem się, ile prawdy w tym zdaniu... czy rzeczywiście tak jest? Z całą pewnością, "sztuka" par excellence, przestała być elitarna... ale warto pomyśleć dlaczego... Ano dlatego, że nasza elita, bądź też ludzie uważający się za elitę, w większości przestali być słuchaczami/ odbiorcami wykwalifikowanymi. Dziś sztuką okazuje się byle co, ale najważniejsze, żeby szokowało... wówczas nasze elity, w większości, pieją z zachwytu... a gdy takiego "artystę" próbuje się w jakiś sposób osądzić lub- co chyba jest lepszym sformułowaniem- poddać krytyce, wówczas to właśnie elity, za punkt honoru wyznaczają sobie obronę takiego "artysty". Warto może wpierw zadać pytanie, kto dziś do elity należy. Jak mówi Jacek Żakowski jest to grupa społeczna obejmująca 10- 15 % społeczeństwa. A mówiąc inaczej... elitą jest dziennikarz, który klnie jak szewc, gdyż inaczej umie mówić tylko wyświetlane na ekraniku teksty napisane językiem innym od tego, jakim on posługuje się na codzień. Generalnie rzecz całą biorąc można zastanowić się, gdzie tak na prawdę "pokazuje się" elita- bo nie ukrywajmy... nie chodzi się po to, aby słuchać, ale po to by się pokazać. Dość długo zastanawiałem się, czy rzeczywiście elita dziś to 10- 15% społeczeństwa. A może wciąż jest jej 1% a resztą są celebryci, de facto chcący uważać się za nią? Jeśli weźmiemy pod uwagę muzykę, muzyka klasyczna wciąż jest sztuką elitarną- tym bardziej muzyka współczesna... jest bowiem nieprzystępna dla wszystkich... okazuje się, iż elita lubi się pokazywać na imprezach, które całkiem z resztą niesłusznie, zostają określane jako elitarne i nie są to imprezy muzyczne. To nie muzyka przestała być sztuką elitarną, ale elita przestała być grupą "kulturalną". Skoro napisałem, iż elita jest grupą do której należą celebrycie, to śmiało można stwierdzić, iż tej grupie rzeczywiście nie chodzi o to by coś przeżyć, ale po to by jak najwięcej się o nich pisało... tak! to właśnie uzależnia celebrytów. Silna potrzeba pokazania się robi z nich ludzi coraz próźniejszych i taka również zaczyna być sztuka en masse. Warto poruszyć jeszcze jeden fakt. W którym upatruję wyczerpanie się elitarności muzyki. Muzyka nie przynosi dużych pieniędzy... A tam gdzie nie ma pieniędzy nie ma i elity. A z kolei gdy nie ma pieniędzy zamykane są lub mówiąc dość grzecznie "odchudzane" są zespoły orkiestrowe, chóry etc. Narzeka się często na poziom polskich orkiestr... ale powiedzmy sobie szczerze. Za te pieniądze, które są "dawane" na muzykę polskie orkiestry osiągnęły mistrzostwo świata. Na prawdę. Rozmawiałem dość niedawno z jednym z muzyków pewnej orkiestry. Powiedział mi takie słowa: "Wiesz, co ja bym chciał robić po godzinie 13, kiedy kończę próbę? Jako "kierownik" grupy powinienem zawołać kolegów i pograć z nimi w sekcji... a co ja robię? Jadę do szkoły zarabiać na chleb..." no właśnie. I odpowiedzmy sobie szczerze... czy w "takich" warunkach można stworzyć dobrą orkiestrę? Przecież w orkiestrach nie grają muzycy przeciętni, ale w większości bardzo dobrzy... a więc? ale dziś sytuacja zmienia się... muzycy nie są zadowoleni, ale wystraszeni, iż stracą pracę, gdyż jakiś "urzędas" stwierdzi, iż niepotrzebna jest dana orkiestra. A gdzie są pieniądze? W KSW, w śmiesznym Tańcu z gwiazdami... ale to się łatwo sprzedaje... szczególnie dziś. Ale poruszając jeszcze jeden temat... i to de facto tytułowy. Opera. Dlaczego coraz mniej ludzi chodzi do opery? Bo opera przestała być również rozrywką elitarną- pomimo tego, iż reżyserzy i dyrektorzy robią jak się wydaje wszystko aby przyciągnąć rządne rozrywki tłumy i co... i nic. Powstaje coraz więcej bubli... i to bubli przez duże B! Jak wystawiony niedawno i dość mocno rozreklamowany i głupkowaty Dzień Świra (mówiąc głupkowaty nie mam na myśli oryginału Koterskiego, ani filmu z genialnym Markiem Kondratem)

Sztuka
Kolejnym ważnym pytaniem, jakie chciałbym zadać to, czym dziś jest sztuka. Czy jest coś, co wyznacza jej granice, a jeśli tak to, co jest takim czynnikiem. Jeśli chodzi o muzykę, wydaje mi się, iż niezwykle dziś trudno znaleźć pewną "granicę" muzyki. Gdzie zaczyna, a gdzie kończy się muzyka? I to samo należy powiedzieć o sztukach plastycznych, rzeźbach etc. Gdzie zaczyna się sztuka? czy w momencie "machnięcia pędzlem"? Co jest dziś sztuką? Ogólnie- wręcz bardzo ogólnie- chciałoby się stwierdzić, iż prawdziwa sztuka jest tam, gdzie twórca wykazuje się ponadprzeciętnością. Ale co to oznacza, i według jakich kryteriów ową ponadprzeciętność należałoby rozważać? Abstrahując od problemu... dziś bowiem sztuka powinna masy szokować. Przyciągać. Gorszyć. Muzyka szokowała... dziś nie szokuje, bowiem zmieniły się priorytety. Bo co to znaczy szokować? Ale co innego opera, malarstwo... tu priorytety są niezmienne. Opera. Wystarczy  przejżeć plakaty. Szczytem absurdu okazał się plakat do opery Cossi fan Tutte Mozarta. Pomijam już "legendy" krążące o inscenizacji (bowiem wyznaję zasadę "nie widziałem, nie odzywam się")... ale co mają dwa króliczki do Cossi do dziś nie wiem. Co ma przeniesienie akcji do- łagodnie mówiąc- "domu publicznego"? Być może reżyser po prostu dał się unieść- jak to się mówi- swoim wybujałym fantazjom? Może. Choć osobiście dopatruję się powodów takich a nie innych pomysłów w chęci skierowania się w stronę widza. Widza, który na codzień dzięki wielu innym mediom upaja się głupkowatymi filmami- ocierającymi się często o erotykę... jakiś czas temu podczas wywiadu z poznańskim kompozytorem, mój rozmówca powiedział jedną niezwykle ciekawą rzecz...: "Jeśli ktoś chce, aby do swojej kompozycji dołączyć elementy rocka, jazzu czy hip hopu, proszę bardzo. Ale to musi czemuś służyć. Łączenie gatunków samych dla siebie, lub aby się przypodobać jest bez sensu".A ja poszedłbym dalej i stwierdził, iż bezmyślne szokowanie, łączenie styli, gatunków, najzwyczajniej w świecie zabija sztukę. Choć nie brakuje spektakli doskonałych- ocierających się o geniusz... (Król Roger Mariusza Trelińskiego)
I jak tu ubolewać nad tym iż opera nie jest elitarną rozrywką...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz