18 kwietnia 2014

Bester Quartet The Golden Land

http://besterquartet.com/wp-content/uploads/2013/10/goldenland_420x420.jpg
Gdzieś rzeczywiście oscyluję pomiędzy jazzem a muzyką klezmerską… Nor Cold, Daktari i teraz Bester Quartet. Sama muzyka nie jest tu jednoznaczna. Wymyka się, przenika, poszczególne style w które chciałoby się wpisać twórczość kwartetu… i w końcu stajemy nieco bezradni, porzucając próbę wpisywania muzyki tworzonej przez ów kwartet w jakieś konkretne podgatunki… ale z drugiej strony po co? Po co wpisywać w ramy konkretnego gatunku.


Zacznę może nietypowo. Bardzo dobrze dobrani goście… genialny Tomasz Ziętek (trąbka), Magdalena Pluta (wiolonczela) i Marcin Malinowski (klarnet basowy)… a typowo zaczynając… The Golden Land, to płyta znakomita… pod względem muzycznym majstersztyk. W generalnym znaczeniu, ta muzyka daje mi ogrom radości… a czy nie o to właśnie- mówiąc może nieco kolokwialnie- chodzi?

                Z muzyką tworzoną przez Bester Quartet mam pewien problem. Jazz? Muzyka klezmerska? No właśnie… wszystkiego tu po trochu. Bo przecież pojawiają się tematy… wyprowadzone z nich zostają improwizacje. Jazz? Niekoniecznie. Z drugiej zaś strony tematy klezmerskie, kompozycje Mordechaja Gebirtiga. Abstrahując już od gatunkowych rozważań. Muzyka grana przez besterów jest muzyką żywiołową (Di Lalke czy Shloymele Liber) i ekspresyjną. Jest też bardzo dobrze zagrana pod względem technicznym.  Wystarczy wsłuchać się w pierwszy temat Di Lalke podany wpierw pizzicato przez skrzypka Jarosława Tyrałę, później pełnym delikatnie nawibrowanym dźwiękiem. Krótka solówka grającego na basie Mikołaja Pospieszalskiego (i sterylne intonacyjnie) i znów Tyrała, Ziętek, jeżeli chcemy pokręcić krytykanckim nosem, to możemy, jedynie ponarzekać na zbyt krótkie improwizacje. Ale z drugiej strony… warto dodać, iż płyta- dla mnie- jest swoistym zaproszeniem na koncert. Tam muzyka zyskuje najwięcej. Jest czas…  jest miejsce na kunsztowne improwizacje. Ale czy można przyjąć, że przyjmujemy tą znakomitość, może nieco paradoksalnie-„z braku laku”?… nie! przecież dostajemy muzykę absolutnie dobrą… samo przecież za siebie mówi zainteresowanie i wydanie albumu przez wytwórnię Tzadik, czyż nie? Ale moment. Tzadik? To przecież genialny- Zorn i cała plejada artystów… W tym też kontekście, jeżeli spojrzymy na legendę wytwórni, zyskujemy respekt. Może to on „ustawia” odczucia towarzyszące słuchaniu tegoż nagrania? Może, tyle tylko, że jeżeli nawet, to i tak- mówcie co chcecie- to jedno z najlepszych nagrań oscylujących dookoła jazzu i muzyki klezmerskiej, jakie słyszałem. No może obok Nor Cold? Przemawia do mnie ta płyta. Metafizycznością Dos Lidl Fun Goldenem Land, która intryguje i urzeka. Piękną wokalizą skrzypiec i tajemniczymi brzmieniami basu, w końcu przenikające się linie melodyczne instrumentów (dialog akordeonów)… i pizzicato, to, które mnie tak urzekło na początku… a Oy, Briderl, L’chayim… urzekający wstęp, aż nagle rozkręca się akordeonowy roller coaster . Zadziwiające połączenia.

Zbyt wiele pozytywów? Może. Dałem się ponieść emocjom, może… ale broni się ta płyta. Tematami, improwizacjami, techniką muzyków, akordeonistów Jarosława Bestera i Olega Dyyaka (piękny fragment na klarnecie), skrzypka Jarosława Tyrały i najmłodszego w składzie basisty Mikołaja Pospieszalskiego, do którego wrócimy niedługo przy okazji DagaDany… ale na dzień dzisiejszy delektujmy się Bester Quartet.

Mordechaj Gebirtig:

                       Take, good musician, your instrument to hand
                       And play me the song of the Golden Land
Ode mnie:******/ ******

Mikołaj Szykor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz