Mam „na tapiecie” kilka tytułów, które w mniejszym lub też
większym stopniu mnie intrygują… Jest Maciej Fortuna, cała artyleria nowości od
wytwórni ACT z kilkoma genialnymi produkcjami, William Parker, Masecki ze
Scarlattim, Urbaniak z projektem Miles of
Blue, DagaDana, F.O.U.R.S. Collective i piękna produkcja Uri Caine’a ze
Szpilmanem. Nie spodziewałem się jednak, że w takim stopniu zauroczy mnie,
będąca w tym całym muzycznym towarzystwie jedyną płytą klasyczną- całkiem
niepozorna produkcja wysłana w paczce z nowymi produkcjami DUX-u… Castrum Doloris Staropolskie Ceremonie
Pogrzebowe, które odkryłem dla siebie w Wielki Piątek.
Dlaczego? Dlaczego mnie, ponownie
nawróconego na jazz i muzykę współczesną urzekła płyta z muzyką dawną? Nie
wiem. Na pewno zwróciła moją uwagę przez pojawienie się clarino… niby szczegół, ale jakże ważny i intrygujący sam w sobie,
tym bardziej, iż mamy do czynienia z muzyką pogrzebową, notowaną- dość często-
w tonacjach molowych, co za tym idzie, w Baroku, niezwykle rzadko pozwalano
sobie, wówczas, na clarino (stąd przykładowo w II Koncercie Brandenburskim J.S.
Bacha druga część molowa jest bez udziału trąbki). W Polsce nagrywanie na instrumencie
naturalnym jest swojego rodzaju fenomenem. Stosunkowo rzadko bowiem polskie
płyty nagrywane są z wykorzystaniem trąbki naturalnej w rejestrze clarino.
Dlaczego? Bo częściej sięga się po piccolo-
(zrobił tak właśnie nagrywający na tejże płycie Igor Cecocho, co de facto jest pewnego rodzaju paradoksem,
gdyż sięgnął po repertuar barokowy) aczkolwiek sytuacja ta zaczyna się nieco (z
wyraźnym podkreśleniem na nieco) poprawiać. Ale czy poprawiać, jest w tym
miejscu dobrym słowem? Sama trąbka piccolo
jako instrument współczesny, jest na pewno instrumentem bardziej w naszych
rodzimych kręgach powszechnym. Dla samego trębacza- a piszę to właśnie jako
wykształcony trębacz- jest ona nieco łatwiejszym instrumentem, choć proszę nie
rozumieć, iż jest instrumentem łatwym, bo od takiego stwierdzenia jestem
zdecydowanie daleki.
Ale,
wracając do tematu. Castrum doloris-(łac.)
obóz żalu, to- jak pisze w dołączonej do płyty książeczce Robert Pożarski: „Budowle […] były kosztowne i zwykle
zawierały w sobie pewien program, na który składały się: portret trumienny,
inne obrazy, figury, ozdoby i teksty wysławiające zasługi zmarłego i opisujące
okoliczności jego śmierci. Taka była >>scenografia<< sarmackiej
ceremonii pogrzebowej. Aby dopełnić całość wydarzenia, należało zrealizować
swoiste teatrum mortis […] a więc rozbudowaną ceremonię liturgiczną, na którą
składały się: muzyka i gesty wykonywane przez celebransa i asystę, a także
świeckich, poruszających się na wspomnianej wyżej >>scenie<<” Rozpoczyna
płytę grane na kotłach Intrada- Marcia
lugubre. Jeżeli potraktować całościowo program nagrania, jest ono pewnym
zlepkiem- przepraszam za, być może zbyt banalne wyrażenie- pewnych, rozbitych
na „atomy” większych całości, Requiem
o. Damiana Stachowicza napisane prawdopodobnie przed rokiem 1693, psalm De Profundis napisany w formie
wokalno-instrumentalnego koncertu przez Macieja Wronowicza, między 1680 a 1684
rokiem. Znakomite jest wykonanie. Bornus Consort, Kwartet Wokalny Tempus, Zespół
Instrumentów dawnych Concerto Antemurale- z ciekawie grającymi na clarino Igorem Cecocho i Jackiem Jurkowskim- warto wsłuchać się w stawianie dźwięków, proste i jednocześnie kunsztowne, Orkiestra Czasów Zarazy, Schola
Gregoriana Silesiensis, Chór Sarmacki im. G.G. Gorczyckiego połączone zostały
więc w jedną- szeroko potraktowaną, pod względem muzycznym i dramaturgicznym-
całość, której słucha się w najwyższym skupieniu.
Czy ta
płyta mnie zachwyciła? Może nie tyle zachwyciła, co w pewien sposób uwiodła.
Kameralnością, intymnością brzmienia, składającą się na pewnego rodzaju
metafizyczny wydźwięk całego projektu.
Ode mnie:
*****/******
Mikołaj Szykor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz