Przeglądałem archiwum bloga. Do
tej pory napisałem dwa teksty krytyczne. Sięgnęło się do tej pory Krawczykowi-
i oberwie się jemu za płyty Gdy nam
śpiewał Elvis Presley- i T.Love za generalnie- mówiąc może zbyt łagodnie-
nienajlepszą płytę Old is Gold. I to
byłby na tyle… no właśnie a rynek się zaśmieca…
może to odpowiednia pora, aby w końcu przyjrzeć się słabiznom, tekst ów
się nadspodziewanie rozrósł był, co wynika z faktu, iż „o niebo” łatwiej pisze
się o płytach słabych. Ale takie już prawo krytyka, czasem możemy sobie sprawę
ułatwić.
Gdy nam śpiewał Elvis Presley vol. 1 i 2., 25 lat, życie ma tak wiele barw.
Czyli kolejny ruch, byle podnieść sprzedaż. Dwa osobne
krążki w dwóch osobnych opakowaniach. Zastanawiałem się w zasadzie, dlaczego
tak bardzo wkurza mnie Krzysztof Krawczyk? Są dwie zasadnicze rzeczy. Po
pierwsze jego maniera wokalna. Nie znoszę jej. To- być może- moje subiektywne
odczucie, tym niemniej, pojawia się ono ilekroć, jakiś szalony dj, prezenter,
bądź zwyczajna osoba odpowiedzialna za układanie dziennej playlisty zdecyduje się zafundować słuchaczom jego piosenkę w radiu…
ja wiem, biesiadne hity, proste teksty, postdiscopolowe aranże… wiem, może się
podobać… zwłaszcza, kiedy słuchacz, niejako wprost identyfikuje się z przekazem
słownym (jest w jego piosenkach w ogóle jakiś przekaz słowny?). No, nic tak czy
inaczej. Po drugie wreszcie… nie lubię muzykantów (o, to dobre określenie),
którzy występują jednego dnia w Opolu, dla ogromnej publiczności, która
spragniona jest słabej muzyki (przecież tam, nic nie grają dobrego), innego
dnia pojawia się na poznańskich Dniach Piątkowa, a jeszcze innego zagra w
przysłowiowej „Psiej Wólce”. I nie chodzi o liczbę publiczności…
Sylwia
Grzeszczak Komponując siebie
Wciąż próbuję rozgryźć ten tytuł… odnieść go do muzyki bądź
tekstów (płyty nie słuchałem w całości, wnioski wyciągam z kilku tytułów
zasłyszanych gdzieś przez przypadek w radiu)… niby oczywisty, niby czytelny,
mówiący- być może o chęci- skomponowania swojej tożsamości muzycznej, ale
jakiej tożsamości? Na polskiej scenie artystów z jakąś swoją tożsamością (Aga
Zaryan, moje nowe odkrycie Małgorzata Hutek, Grażyna Auguścik, Mela Koteluk,
Mika Urbaniak- zwłaszcza fragmenty z Miles
of Blue Michała Urbaniaka czy Hanna Banaszak- z góry przepraszam,
wymienione tu artystki za pojawienie się ich nazwisk w tym miejscu i w
towarzystwie nazwiska jak to powyżej, ale cel uświęca środki) jest zaledwie
kilku i wokalistka, o której tu mowa do nich na pewno nie należy. Ale nie tytuł
tu chodzi. Teksty są nadzwyczaj słabe, muzyka mocno średnia… ale po radiach
hula… albo hulała… w sumie dawno nie słuchałem też radia… wynika to w dużej
mierze z braku sadomasochistycznych skłonności.
W zasadzie radia, tak na dobrą sprawę, przestałem słuchać będąc jeszcze
w liceum (wyjątki na dziś, to Radio
Chilli Zet, Sjesta Marcina Kydryńskiego, czy Puls Jazzu, zdarza się również Płytomania
czy Płytowy Trybunał Dwójki). Początkowo
traktowałem tą moją niechęć do radia jako mój prywatny sprzeciw, wobec
badziewia tam panującego (wówczas królowali tam chłopacy z Verby, 18L- kto to
jest w ogóle? Ano byli tacy… „ile dałbym
by zapomnieć” już coś świta?) z czasem też dostosowali się do tego
banalnego poziomu inne okołohip-hopowe grupy, jak Ascetoholix (dla
przypomnienia tekst grupy Pokahontaz „Suczki?
Morda Psie” ze znakomicie żonglującym tekstami Fokusem: „dis, jaki dis, reakcja normalna, na ten
poziom rapu, porażka totalna”), dziś- jako grupa z Obornik Wlkp. już bliżej
nieznani (a to przecież, m.in. Doniu i Liber) i Mezo, który gdzieś tam, co
jakiś czas wypłynie z nowym kawałkiem, aczkolwiek, sukcesu- nota bene- dość
wątpliwego ze słodko-pierdzącym Aniele-
z czasów Mezokracji już nie powtórzył).
Banalne, w gruncie rzeczy, teksty są w rzeczywistości bolączką naszej sceny.
Aczkolwiek, pojawiają się takie, które można za dobre uznać: Lemon, Dawid Podsiadło, czy Enej. A zatem można. Trzeba mieć w sobie
tylko odrobinę talentu. Słuszna zatem z tych słów wynika konkluzja, iż osoba, o
której tekst miał być talentu okazuje się pozbawiona, bądź ma go zbyt mało, ale
cóż, nasza scena, takich lubi. I pochłania, ale potem wypluwa, jako
bezimiennych i zapomnianych… no chyba, że nazywasz się Krawczyk albo Kombii.
Szukam
w pamięci kolejnych nagrań, z czym mam pewien problem, wynikający z tego, iż po
słabe płyty staram się nie sięgać. Powód jest bardzo prozaiczny. Szkoda mi
najzwyczajniej w świecie czasu- mówiąc może nieco brutalnie-na miernotę.
Dwa
single, czyli obciach na Maksa. Wyrazem, bardzo ściśle powiązanym z tytułami
singli, o których mowa jest obciach… muzyczny, słowny, wizualny. Taki obciach
„pełną gębą”. Czy wydali płytę jako Donatan i Cleo (chyba tak się to pisze), a
w zasadzie czy płytę wydał Donatan nie
wiem- podobnie, jak nie wiem kim on jest… Singiel, będący bodaj jednym z
gorszych singli, jakie całkiem niedawno się ukazały, jest bardzo słabiutki, ale
nie oszukujmy się, nie o tekst i muzykę tu chodzi. Całkiem niedawno, jeden ze
znajomych rzucił dość brutalną konkluzję, ale jakże prawdziwą, że dziś-
oczywiście w znaczeniu eu masse –„nie
jest ważny dobry głos, pomysł muzyczny, ale- cytując kolegę- goła dupa (w tym
akurat wypadku, niekoniecznie dupa)”. Ileż w tym prawdy, wystarczy włączyć
jeden programów serwujących teledyski. A polskiej muzyki, tej dobrej jest wbrew
pozorom sporo. Tak czy inaczej My
Słowianie, to istny fenomen. Fenomen, jak można z niczego zrobić coś, i
wypromować to na całą Polskę, to coś jak Ona
tańczy dla mnie Weekendu. Bardzo płynnie więc przeszliśmy do drugiego
tytułu, do dziś nie mogę pojąć, jak tak żenujący singiel, mógł hulać po
radiostacjach. Nie pojmuję też tego, dlaczego Polacy, taką żenadę w ogóle
kupili. Słuchali, bawili się przy tym. Muzyka, tekst, teledysk, zespół, ogólnie
ciężko jest zapracować na tak żenujący całokształt. Nie jestem w stanie
rozkminić, co w tym kawałku w ogóle jest, że po tych stacjach hulał… Głupota
dj? Duża kasa za promo kawałka? Nie wiem. Tak, czy inaczej ich już nie ma, a my
możemy odetchnąć z ulgą. W ogóle, single i powyżej wymienione płyty, powinny
być pewnym motorem napędowym dyskusji, co tak naprawdę za 20 lat będziemy
puszczać młodym słuchaczom? O tym jednak, w następnym poście.
Kombii Wszystko jest
jak pierwszy raz
Kombii, jak dla mnie to synonim obciachu. Śpiewają, tak jak
wyglądają i wyglądają tak jak śpiewają. Grupa starych pryków. Było mi dobrze z
tym, że przez cztery lata nie grali i nie brakowało mi ich na scenie. Każdy ich
nowy numer, to samo… discopolowy podkład, banalny (żeby nie powiedzieć
głupkowaty) tekst... i wokal, czysty, dobry, ale jednak estetycznie nieciekawy.
Dla mnie przynajmniej. Ponoć muzyka na tym albumie jest świeża, to samo pisano
o Pokoleniu… całe szczęście, iż wbrew
temu, o chcieli, co śpiewali, ich pokolenie właśnie „odeszło w cień”. i nie zmieni tego żadna ich nowa płyta.
Tatiana Okupnik Blizna
Tytuł zwiastuje kolejne, damskie „pierdolety”, podobnie
zresztą tytuły poszczególnych kawałków:
Dał mi słomkę; Zachłannie; Korpokroki; mój ulubiony tytuł Szoł-kibel; Oczy na zapałki; Matematyka serc
. Ot, zostawił, skrzywdził… inna sprawa, iż sama Okupnik jest przykładem
wokalistki, która głos ma mocno średni- z podkreśleniem na mocno. Nie
przepadałem już za nią za czasów Blue Cafe, inna sprawa, że w ogóle za Blue Cafe nie przepadam, a tym bardziej,
kiedy zdarzyło im się sięgnąć w paskudnym coverze Buena po kawałek Chan Chan znany
z Buena Vista Social Club, przekraczając tym samym kolejną granicę tandety. Ale
wracając do Blizny, kilka cytatów: O czym płyta? "O tym, że musi skończyć się pewien
etap, by mógł zacząć się następny. O dużych zmianach, które zachodzą w naszym
życiu i które mogą być mniej lub bardziej bolesne. O tym, że nawet, jeśli
zaczyna się coś lepszego, tamto, co się skończyło, zostawia w naszym sercu i
głowie konkretny ślad". Otwartość wynika z tego, że się zakochała i co
dalej? "Mam poczucie, że właśnie
przebiłam głową mur swoich własnych emocji".”(cytaty za empik.com)... do mnie to nie trafia, a jeżeli dostaniemy kolejne banały w stylu: jestem słodka daję niebo... to będzie to kolejna słabizna
Tytuły wyżej wymienione składają się na pewien obraz i mają
pewną cechę wspólną. Nagrania te są po prostu słabe. Momentami bardzo słabe.
Nie słuchałem ich w całości. Mówię to wprost, będąc szczerym w stosunku do czytelnika.
Dlaczego ich nie słuchałem? Bo nie muszę, znam tych arty... pardon muzykantów na tyle, że najzwyczajniej w świecie wiem czego można się po nich spodziewać.
Niczego dobrego…
Mikołaj Szykor
Mikołaj Szykor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz