19 kwietnia 2014

Między wójtem a plebanem… Wielkopolski Brudzew i święta Wielkiej Nocy


Nie spodziewałem się tego wchodząc do jednego z kościołów. Pełno gazet. Nie irytowałoby mnie to- sam sięgam czasem po Przewodnik Katolicki, czy Gościa Niedzielnego, ale zaskoczyło mnie co innego. Wieści Gminne. Dla niezorientowanych. Brudzewskie Wieści Gminne, to taka reklamówka wójta… co zrobił, jakie sukcesy… a do tego parę strzałów dla księdza i kościelnego.

Wkurzyło mnie to strasznie. Tym bardziej, że dwóch ministrantów przede mną na klęczkach czytało. Na legalu czytali cały czas, podczas święcenia potraw i podczas adoracji Grobu Pańskiego. Ja wiem. Sam często nudziłem się, będąc małym chłopakiem, na wszelkiego rodzaju adoracjach, z tysiącem myśli latających po głowie, ale gazeta? Nie wiem, kto gazety przyniósł, ale roznosząc je przegiął. Były wszędzie. Na ołtarzyku z popiersiem Jana Pawła II, przy konfesjonałach. Są chyba mimo wszystko jakieś granice. Zastanawiałem się nad celem tego. Po „kiego grzyba” akurat w kościele. Równy skutek osiągnąłby wójt zostawiając gazety w jednym ze spożywczaków. Ale czemu w zasadzie mnie to irytuje? Dlatego, że idąc w sobotę do kościoła, chciałem się pomodlić, wyciszyć się, a nie wkurzać się na skretyniałych ministrantów czytających na klęczkach gazety, których de facto jakiś inny kretyn pozostawił całą masę na ławkach.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz