7 września 2012
Post... nieco autobiograficzny...
Postanowiłem nie tak znów dawno nieco odpocząć od muzyki... po napisaniu pracy dyplomowej, która dziwnym trafem jakoś nie chcę się skończyć... ale nie idzie. Choć zamówiłem sobie w celu właśnie owego niemuzycznego odpoczynku kilka pozycji, które taki odpoczynek mi miały zapewnić... niedawno dostałem paczkę od merlina... choć całkowicie od muzyki uciec się nie dało... (dostałem bowiem dwie płyty: Black Magic Women i Z miłości do Tanga- składanki dobre,ale nie teraz o tym)... ale również dotarły dwie książki i dwa filmy. Spokój mój miały mi zapewnić- choć tematyka- zwłaszcza filmów nie łatwa- W ciemności Agnieszki Holland oraz Lęk wysokości Bartka Konopki i dwie książki... Marcina Wolskiego Post-Polonia i Dziennik Jerzego Pilcha... książki- nie ma co ukrywać różne od siebie nie tylko gatunkowo, ale językowo...tak czy inaczej... nie obyło się bez muzyki. Szukałem- choć może podświadomie- pretekstu, aby każde czytanie od kawy i właściwej muzyki rozpocząć. Traf chciał iż odkryłem na nowo nieco zapomniane i zakurzone już kurzem kilkuletnim płyty... co ja piszę fonograficzne arcydzieła. chwalić się, czy się nie chwalić? To już chyba nie w tym poście, bowiem newypada o arcydziełach pisać ukradkiem... chcąc odpoczać od muzyki odkryłem kilka płyt na nowo, które obecnie umialają mi czytanie diarystycznych zapisków Pilcha i powieściowo- satyrycznych spostrzeżeń Wolskiego... choć może nie wolno ich łączyć...? A i przy okazji udało mi się skończyć- ku radości całej rodziny- pracę dyplomową...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz