Nowa płyta Johna Tilbury’ego wydana wydawnictwo Bołt, to muzyczny
hołd oddany przyjacielowi Tomaszowi Sikorskiemu… dla mnie to pierwsze spotkanie
zarówno twórczością Sikorskiego jak
również ze sztuką pianistyczną Tilbury’ego okazało się niezwykle intrygujące i
wyjątkowe.
Nowa płyta wydana przez wydawnictwo Bolt records (którą otrzymałem od dystrybutora- DUX) jest kolejnym albumem przedstawiającym „polską
starą szkołę”… seria polish oldschool obejmuje
jak na razie dwie płyty. Obok Sikorskiego jest jeszcze recenzowana jakiś czas
temu wydana w roku 2011 znakomita płyta z utworami Witolda Szalonka. Warto
podkreślić- obok tej serii pojawiają się inne promujące polską muzykę współczesną…
to znów daje mi pewien powód do małej uszczypliwości wobec redakcji Muzyki 21… jak się okazuje bowiem- jest
więcej wydawnictw tylko to wydające periodyk, które promują polską muzykę…
problem w tym, że inne polskie wydawnictwa nie znajdują miejsca wśród
recenzowanych w periodyku muzycznym płyt… i raczej nie jest to przypadkowe… ale
jak mówi powiedzenie: mówi się trudno,
żyje się dalej. Obok polish oldschool
w katalogu wydawniczym Bolt Records znajdujemy dwie niezwykle ciekawe
serie wydawnicze: New Music in Estern
Europe (m.in. płyta Arturasa Bumsteinasa czy Sławomira Kupczaka) oraz Polish Radio Experimental Studio (m.in.:
muzyka elektroniczna Bohdana Mazurka, czy znakomita kompilacja Józef Patkowski in Memoriam)… można
zatem powiedzieć iż wcale tak źle z wydawaniem polskiej muzyki współczesnej nie
jest… mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać.
„Muzyka w tym albumie ukazuje doskonały
słuch Sikorskiego w kwestii harmonii i rejestrów. >>Minimalizm<<
jego utworów wynikał naturalnie, powtórzenia nigdy nie wydają się arbitralne.
Ale przede wszystkim jest par excellence muzyka fortepianowa.” Tak sam
solista- w kilku zaledwie zdaniach- ujął muzykę Tomasza Sikorskiego… a jak się
to ma do samych kompozycji nagranych na płycie?
Autograph kompozycja z roku 1980 jest utworem pełnym muzycznej
przestrzeni… oddechu… zlewających się ze sobą brzmień. Kompozytor uzyskuje ten
efekt niezwykle mądrze korzystając z pedału fortepianu. Co potęguje efekt, to
iż pianista pozwala dźwiękom przytrzymywanym przez pedał wybrzmieć do końca…
bez skracania ich… dźwięki wybrzmiewają tu zatem naturalnie. Ważny jest również
element „ciszy”. Tilbury nie spieszy się z rozpoczęciem utworu… pierwszy dźwięk
poprzedza prawie 15- sekundowa cisza. Powtarzanie motywów opartych na zaledwie
kilku dźwiękach nadaje muzyce Sikorskiego charakteru niemalże kontemplacyjnego.
Jeśli by chcieć nadać kompozycji pewien schemat formalny, można by go było
rozpisać w ten sposób:
A B A B C A
przy czym należy zaznaczyć, iż najbardziej rozbudowaną
czasowo jest część C, choć pojawia się tu w zasadzie jeden przetwarzany akord.
Rondo.
Jeśli chcieć porównać ze sobą dwie
pierwsze kompozycje zauważamy, iż Sikorski posługuje się w nich analogicznym
schematem formalnym: Rondo:
A B A C D A
Kolejnym podobieństwem, jest fakt, iż najbardziej czasowo
rozbudowana część- w tym wypadku D- to znowuż jeden akord przetwarzany w
dwójnasób. Charakterystyczne jest również zacieranie wysokości dźwięków poprzez
pedał fortepianu. Te podobieństwa nie dziwią- obie kompozycje powstały w
podobnym czasie- różnią je 4 lata.
Kompozycji Zertstreutes Hinausschauen z roku
1971 bliżej mimo wszystko do Autographu… mocniejszy
pierwszy motyw przedzielony jest tu sprawiającym wrażenie niemalże
kontemplacyjnego motywem drugim. Sam schemat formalny jest już nieco inny:
A B A B A B C
Z tymi dwoma motywami kontrastuje
motyw C klasterowy w swym charakterze… motyw ten jest oparty na potężnych
powtarzanych klasterach, którym wykonawca pozwala wybrzmieć do naturalnego
zaniknięcia.
Byłem
bardzo ciekaw Improwizacji Johna Tilbury’ego. „Końcowa improwizacja na fortepian to mój
skromny hołd, elegijny w swym charakterze, wypełniony echami oraz prywatnymi
wspomnieniami o człowieku i jego muzyce”.
Improwizacja jest diametralnie inna brzmieniowo w stosunku do trzech
kompozycji Tomasza Sikorskiego. Rozwija się ona powoli… bez żadnego pośpiechu.
Thilbury pozwala dźwiękom w pełni wybrzmieć… ta przestrzeń jest absolutnie
wyjątkowa… delikatna, nie narzucająca się… taka jest też gra solisty.
Kontemplacyjna, wyrafinowana i niezwykle poruszająca.
Płyta
okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Mało dziś takich nagrań… gdzie muzyka
trwa… i rozwija się bardzo powoli, dając słuchaczowi możliwość muzycznego
oderwania się od rzeczywistości…
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz