Z ogromnym zainteresowaniem przyjąłem kolejną nowość wydaną
przez wydawnictwo DUX ze „Stworzeniem Świata” Krzysztofa Meyera… zacznę
recenzję dość przewidywalnie, czyli, że wydawnictwo to zainteresowało mnie z
kilku powodów...
Po pierwsze intrygowała mnie sama kompozycja… kompozycja
nienowa, bo napisana w roku 2000 na zamówienie organizatorów sympozjum
„Spotkanie religii świata” odbywającego się w ramach EXPO 2000. Po drugie
intrygujący sam kompozytor… bez cienia wątpliwości jeden z najwybitniejszych
żyjących polskich kompozytorów… i po trzecie znakomici wykonawcy: Narodowa
Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod Łukaszem Borowiczem, Chór Polskiego
Radia w Krakowie, Zespół Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” oraz soliści: Agnieszka Ryhlis (sopran), Ewa
Marciniec (alt), Ryszard Minkiewicz (tenor) oraz Piotr Nowicki (bas)… Można
chwilę zatrzymać się nad samą orkiestrą… otóż co się okazuje…? Wbrew temu, co
piszą redaktorzy „Muzyki 21” NOSPR
nagrywa płyty… może chodzi im o to, że w niewłaściwym według linii programowej
redakcji wydawnictwie? i to jeszcze
z polską muzyką… co już tym bardziej wbrew temu co piszą w „Muzyce…”… ale jeszcze bardziej
zastanawiające, że periodyk tak usilnie promujący polską muzykę nie zainteresował się nagraniem muzyki
Krzysztofa Meyera… ale to też nie jest zaskoczenie… już od jakiegoś czasu
zauważam, że redakcja owszem promuje polską muzykę ale tylko nagrywaną na płyty
swojego wydawcy… ale ad rem…
Jeśli
chcieć zauważyć jeden mankament wydawniczy, jaki się pojawia to brak spisanego
oryginalnego tekstu (jest to tekst poezji pastora ewangelickiego Gerharda
Engelsbergera) śpiewanego przez chór i solistów… jest polskie tłumaczenie ,
jednakże nie ma oryginału… ale to jedyny minus, nie mający wpływu na odbiór
nagrania… ale trochę szkoda. Jedenasto- częściowe oratorium z tradycyjnym
aparatem wykonawczym… Kwartet solistów (sopran, alt, tenor i bas), chór,
orkiestra i sam tytuł budzący bezpośrednie skojarzenia ze „Stworzeniem świata” Haydna… ale skojarzenia tak naprawdę na tytule
się kończą. Można by jeszcze dość długo pisać o samym tytule, czy o
skojarzeniach, o tym, do kogo, kompozycji Krzysztofa Meyera bliżej… ale nie
czas i nie miejsce… wróćmy zatem do samej kompozycji.
Jak
pisze Thomas Weselmann w tekście napisanym do książeczki dołączonej do płyty: „W jedenastoczęściowym oratorium zasadniczą
rolę dramaturgiczną pełnią trzy symetrycznie rozmieszczone filary o
najpotężniejszym brzmieniu- części przeznaczone na największe obsady. Pierwszy
tworzą dwie części początkowe połączone ze sobą attaca (na chór i orkiestrę),
centralny- część siódma z pełną obsadą (tj. kwartetem solistów, chórem i
orkiestrą), a trzeci dwie części końcowe, podobnie jak początkowe złączone
attaca (i także na pełną obsadę)…”
Postanowiłem
zatem pójść tym właśnie tropem i skupić się na tych trzech filarach, na których
opiera się cała kompozycja:
Filar I: Są to połączone attacca części I oraz II, a zatem Stworzenie świata oraz Powołanie… z tremola bębna wyłania się początek… stworzenie… temat
grany przez instrumenty dęte na „odległym” akompaniamencie kwintetu
smyczkowego… nadchodzi potężne- masywne brzmienie orkiestry tutti- potężne
bloki akordowe, które powoli ustępują… chór wyłania się jakby z ciszy, z
chwilowego zatrzymania toku utworu. Thomas Waselmann „Epicki początek (cz. I i II) maluje obraz pustkowia i akt stworzenia,
z którego wyłania się świat oraz człowiek powołany przez Boga <<do
zrozumienia>>, <<do życia>>, a przede wszystkim <<do
miłości>>”. Powołanie (a zatem II część pierwszego filaru) zaskakuje
muzyczną „brutalnością”… warto zacytować tłumaczenie tekstu śpiewanego w Powołaniu:
„I spojrzał Bóg na wszystko, co
stworzył i widział, że było dobre. I przywołał Bóg wszystko, co stworzył. Ono
zaś milczało. […] I Bóg odpowiedział ciszy i zawołał: Ty człowiecze?! Stworzony
by rozumieć, zrodzony by mówić […]. Uprawiać, chronić, odrzucić i zbierać,
spierać się i tolerować, pozostać i kochać. […]”
Potężne brzmienie blachy… po
czym następuje „złagodzenie” rozwijające się i stopniowo prowadzące do
potężnego brzmienia tutti…
Filar środkowy… powracają pewne motywy muzyczne znane lub może bardzo
przypominające motywy występujące w częściach I oraz II… warto podkreślić, iż
muzyczne zróżnicowanie zostaje dodatkowo uwypuklone poprzez tekst ekumeniczny
będący de facto cytatami pochodzącymi
z: księgi Bhagavad- Gita, Ewangelii św.
Jana w łacińskiej wersji, Koranu oraz czterowierszu z pism Alberta
Schweizera i jego parafrazę. Jeśli przyjrzeć się- a w zasadzie przysłuchać się-
muzyce z tego fragmentu, zauważymy dość charakterystyczne przesuwane bloki
akordowe, i choć słychać części wspólne dla obu filarów, nie trudno również
zauważyć, jak odmienne są to części. Po charakterystycznych blokach akordowych
następuje jakby „złagodzenie”, czy wyciszenie muzyki… słyszymy intymny wręcz w
swym charakterze fragment na tenor solo z towarzyszeniem chóru i bardzo
dyskretnym akompaniamentem orkiestry… zagęszczający się akompaniament prowadzi
do kulminacji potęgującej dramatyzm części i podkreślającej ekspresyjność
tekstu. Również warto przytoczyć fragment tłumaczenia tekstu śpiewanego przez
solistów i chór:
„[…] Człowiek, który tu na tym świecie,
zanim jeszcze opuści swe ciało, porzuci żądze i gniew, ten jest szczęśliwym
człowiekiem. Kto szczęście swoje znajdzie w duszy, w głębi swej duszy się
raduje […]”
Filar III- to tak samo, jak w przypadku
Filaru I dwie części (X i XI) połączone ze sobą attacca.
„Przedostatnia część brzmi jak sarkastyczna pochwała <<radosnej
wytwórczości>> człowieka zafascynowanego techniką do tego stopnia, że
zdolnego przerobić świat w trujący śmietnik. Muzyka nabiera w niej coraz
większego dramatyzmu w miarę, jak opis staje się wizją katastrofy” (Thomas
Weselmann).
Część XI jest zwieńczeniem całego
oratorium. Jest również potężnym hymnem pochwalnym, choć- przepraszam za
kolokwializm samego stwierdzenia- „dobarwionym” niezwykle dramatyczną muzyką.
Warto również podkreślić rolę
samego tekstu… który jest niezwykle poruszający, ekspresyjny (część X)… ale i
miejscami kontemplacyjny (jak np. w części XI).
Wiele „dzieje” się również w
częściach prowadzących od jednego filaru do drugiego (będącego osią symetrii
całego utworu- jak pisze Waselmann) i od drugiego do trzeciego… są one również
najbardziej kontemplacyjnymi i ekspresyjnymi częściami kompozycji… cz. III Miłość jest poruszającą apoteozą boskiej
miłości śpiewaną przez sopran solo… głos Agnieszki Ryhlis, ciepły i lekko
podwibrowany brzmi w tej części znakomicie, potęgując ekspresję…
Pojawia się również orkiestrowe
adagio (część V Milczenie)… jest to część
jak się wydaje najbardziej wyciszona, niemalże intymna w swym wydźwięku,
tajemnicza. Na „stałym” akompaniamencie smyczków pojawiają się od czasu do
czasu motywy grane przez flety, trąbkę z puzonem. Nie trudno również usłyszeć
różnicę między częściami V i VI… niezwykle ekspresyjna część VI (Granica i wolność) to „dramatyczne wypowiedzenie posłuszeństwa
Bogu przez człowieka” wyśpiewane przez duet głosów męskich…
„Kim jesteś Boże beze mnie? A ja? A ja? Kto stworzył koło, kto wyleczył
zarazę, kto imiona dał zwierzętom? Ty jesteś z dawnych czasów […]. Ja dałem Ci
życie, a wraz z nim śmierć.”
Ryszard Minkiewicz (tenor) oraz
Piotr Nowacki (bas)… duet zaśpiewany jest dobrze, aczkolwiek jasny tenor
Minkiewicza- gdy chodzi o barwę głosu- nie trafia specjalnie w moje gusta… ale
intonacyjnie (czysto i bez zachwiania zaśpiewane wysokie dźwięki) nie ma się do
czego przyczepić… jednakże ocena barwy głosu zależy już od subiektywnym
upodobań… więc nie ma co się dłużej nad tym rozwodzić.
Z kolei część IX Cisza leczy jest częścią metafizyczną, z
bardzo wyciszonym akompaniamentem orkiestry… na tremolu marimby pojawiają się
krótkie motywy muzyczne grane przez flety… pojawienie się brzmień instrumentów
smyczkowych (dysonansowe akordy, pizzicata)-
jaki pisze Weselmann muzyka „obrazuje […]
ciszę”… najważniejszy jest jak się wydaje piękny, niezwykle ekspresyjny
tekst śpiewany przez chór:
„Cisza leczy rany, wszystko powiedziane, w jedno powiązane, granice
zniesione. Setki myśli, nikt nie zmierzy ich miary, prawda zaczyna się chwiać.
Każdy, kto ją słyszał. Wolny, kto ją głosił. Samotny, kto nią żył. Każdy, kto
ją złamał. Cisza leczy rany. Cisza nie zadręczy […]”.
Kulminacja, przychodzi poprzez
stopniowe zagęszczenie dźwięków w orkiestrze… wpierw instrumenty dęte, na które
kompozytor nakłada dźwięki instrumentów smyczkowych… z czasem schodzące się w
potężne unisono… powraca „muzyczna cisza” z początku części.
Warto również zatrzymać się na
trochę i napisać kilka słów na temat wykonania… Interpretacja Borowicza jest
interpretacją doskonałą… z resztą dyrygent zdążył nas już do tego przyzwyczaić…
każde jego nagranie jest wyjątkowe, porywające, z doskonale rozłożonymi
kulminacjami muzycznymi… wracając jednak do tego konkretnego nagrania. Borowicz
potrafi wydobyć z Orkiestry brzmienia z jednej strony „brutalne” pełne
dramatyzmu- choć warto zaznaczyć, że nie są to brzmienia wulgarne. Z drugiej
strony, kiedy tylko pozwala na to partytura odnajduje piękne kantylenowe
fragmenty i brzmienia niezwykle delikatne. Niejako przez swojego rodzaju „zboczenie
zawodowe” (trębacz z mgr- em) zawsze staram się zwrócić uwagę na brzmienie
blachy… NOSPR zawsze miało blachę bardzo dobrze brzmiącą… na nagraniu brzmi doskonale… forte grane jest
pełnym brzmieniem, niezwykle szlachetnym…
Płyta ze „Stworzeniem świata”
jest albumem pod każdym względem wyjątkowym. Doskonałe wykonanie czyni z niego
płytę- mówiąc może nieco kolokwialnie- obowiązkową… muzyka Krzysztofa Meyera
nie jest twórczością prostą w odbiorze, jednakże wykonanie jest bardzo
przekonujące do siebie… urzekające i pełne detali, w które ta muzyka obfituje.
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz