3 lutego 2013

Krzysztof Meyer

Creation Of The World Meyer - Narodowa Orkiestra Symfoniczna Pol
 
 
Z ogromnym zainteresowaniem przyjąłem kolejną nowość wydaną przez wydawnictwo DUX ze „Stworzeniem Świata” Krzysztofa Meyera… zacznę recenzję dość przewidywalnie, czyli, że wydawnictwo to zainteresowało mnie z kilku powodów...
Po pierwsze intrygowała mnie sama kompozycja… kompozycja nienowa, bo napisana w roku 2000 na zamówienie organizatorów sympozjum „Spotkanie religii świata” odbywającego się w ramach EXPO 2000. Po drugie intrygujący sam kompozytor… bez cienia wątpliwości jeden z najwybitniejszych żyjących polskich kompozytorów… i po trzecie znakomici wykonawcy: Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod Łukaszem Borowiczem, Chór Polskiego Radia w Krakowie, Zespół Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” oraz soliści: Agnieszka Ryhlis (sopran), Ewa Marciniec (alt), Ryszard Minkiewicz (tenor) oraz Piotr Nowicki (bas)… Można chwilę zatrzymać się nad samą orkiestrą… otóż co się okazuje…? Wbrew temu, co piszą redaktorzy „Muzyki 21” NOSPR nagrywa płyty… może chodzi im o to, że w niewłaściwym według linii programowej redakcji wydawnictwie?       i to jeszcze z polską muzyką… co już tym bardziej wbrew temu co piszą w „Muzyce…”… ale jeszcze bardziej zastanawiające, że periodyk tak usilnie promujący polską muzykę nie zainteresował się nagraniem muzyki Krzysztofa Meyera… ale to też nie jest zaskoczenie… już od jakiegoś czasu zauważam, że redakcja owszem promuje polską muzykę ale tylko nagrywaną na płyty swojego wydawcy… ale ad rem…
               Jeśli chcieć zauważyć jeden mankament wydawniczy, jaki się pojawia to brak spisanego oryginalnego tekstu (jest to tekst poezji pastora ewangelickiego Gerharda Engelsbergera) śpiewanego przez chór i solistów… jest polskie tłumaczenie , jednakże nie ma oryginału… ale to jedyny minus, nie mający wpływu na odbiór nagrania… ale trochę szkoda. Jedenasto- częściowe oratorium z tradycyjnym aparatem wykonawczym… Kwartet solistów (sopran, alt, tenor i bas), chór, orkiestra i sam tytuł budzący bezpośrednie skojarzenia ze „Stworzeniem świata” Haydna… ale skojarzenia tak naprawdę na tytule się kończą. Można by jeszcze dość długo pisać o samym tytule, czy o skojarzeniach, o tym, do kogo, kompozycji Krzysztofa Meyera bliżej… ale nie czas i nie miejsce… wróćmy zatem do samej kompozycji.
                Jak pisze Thomas Weselmann w tekście napisanym do książeczki dołączonej do płyty: „W jedenastoczęściowym oratorium zasadniczą rolę dramaturgiczną pełnią trzy symetrycznie rozmieszczone filary o najpotężniejszym brzmieniu- części przeznaczone na największe obsady. Pierwszy tworzą dwie części początkowe połączone ze sobą attaca (na chór i orkiestrę), centralny- część siódma z pełną obsadą (tj. kwartetem solistów, chórem i orkiestrą), a trzeci dwie części końcowe, podobnie jak początkowe złączone attaca (i także na pełną obsadę)…”
                Postanowiłem zatem pójść tym właśnie tropem i skupić się na tych trzech filarach, na których opiera się cała kompozycja:
                Filar I: Są to połączone attacca części I oraz II, a zatem Stworzenie świata oraz Powołanie… z tremola bębna wyłania się początek… stworzenie… temat grany przez instrumenty dęte na „odległym” akompaniamencie kwintetu smyczkowego… nadchodzi potężne- masywne brzmienie orkiestry tutti- potężne bloki akordowe, które powoli ustępują… chór wyłania się jakby z ciszy, z chwilowego zatrzymania toku utworu. Thomas Waselmann „Epicki początek (cz. I i II) maluje obraz pustkowia i akt stworzenia, z którego wyłania się świat oraz człowiek powołany przez Boga <<do zrozumienia>>, <<do życia>>, a przede wszystkim <<do miłości>>”. Powołanie (a zatem II część pierwszego filaru) zaskakuje muzyczną „brutalnością”… warto zacytować tłumaczenie tekstu śpiewanego w Powołaniu:  
                „I spojrzał Bóg na wszystko, co stworzył i widział, że było dobre. I przywołał Bóg wszystko, co stworzył. Ono zaś milczało. […] I Bóg odpowiedział ciszy i zawołał: Ty człowiecze?! Stworzony by rozumieć, zrodzony by mówić […]. Uprawiać, chronić, odrzucić i zbierać, spierać się i tolerować, pozostać i kochać. […]”
                Potężne brzmienie blachy… po czym następuje „złagodzenie” rozwijające się i stopniowo prowadzące do potężnego brzmienia tutti…
                Filar środkowy… powracają pewne motywy muzyczne znane lub może bardzo przypominające motywy występujące w częściach I oraz II… warto podkreślić, iż muzyczne zróżnicowanie zostaje dodatkowo uwypuklone poprzez tekst ekumeniczny będący de facto cytatami pochodzącymi z: księgi Bhagavad- Gita, Ewangelii św. Jana  w łacińskiej wersji, Koranu oraz czterowierszu z pism Alberta Schweizera i jego parafrazę. Jeśli przyjrzeć się- a w zasadzie przysłuchać się- muzyce z tego fragmentu, zauważymy dość charakterystyczne przesuwane bloki akordowe, i choć słychać części wspólne dla obu filarów, nie trudno również zauważyć, jak odmienne są to części. Po charakterystycznych blokach akordowych następuje jakby „złagodzenie”, czy wyciszenie muzyki… słyszymy intymny wręcz w swym charakterze fragment na tenor solo z towarzyszeniem chóru i bardzo dyskretnym akompaniamentem orkiestry… zagęszczający się akompaniament prowadzi do kulminacji potęgującej dramatyzm części i podkreślającej ekspresyjność tekstu. Również warto przytoczyć fragment tłumaczenia tekstu śpiewanego przez solistów i chór:
                „[…] Człowiek, który tu na tym świecie, zanim jeszcze opuści swe ciało, porzuci żądze i gniew, ten jest szczęśliwym człowiekiem. Kto szczęście swoje znajdzie w duszy, w głębi swej duszy się raduje […]”
                Filar III- to tak samo, jak w przypadku Filaru I dwie części (X i XI) połączone ze sobą attacca.
„Przedostatnia część brzmi jak sarkastyczna pochwała <<radosnej wytwórczości>> człowieka zafascynowanego techniką do tego stopnia, że zdolnego przerobić świat w trujący śmietnik. Muzyka nabiera w niej coraz większego dramatyzmu w miarę, jak opis staje się wizją katastrofy” (Thomas Weselmann).
Część XI jest zwieńczeniem całego oratorium. Jest również potężnym hymnem pochwalnym, choć- przepraszam za kolokwializm samego stwierdzenia- „dobarwionym” niezwykle dramatyczną muzyką.
Warto również podkreślić rolę samego tekstu… który jest niezwykle poruszający, ekspresyjny (część X)… ale i miejscami kontemplacyjny (jak np. w części XI).
Wiele „dzieje” się również w częściach prowadzących od jednego filaru do drugiego (będącego osią symetrii całego utworu- jak pisze Waselmann) i od drugiego do trzeciego… są one również najbardziej kontemplacyjnymi i ekspresyjnymi częściami kompozycji… cz. III Miłość jest poruszającą apoteozą boskiej miłości śpiewaną przez sopran solo… głos Agnieszki Ryhlis, ciepły i lekko podwibrowany brzmi w tej części znakomicie, potęgując ekspresję…
Pojawia się również orkiestrowe adagio (część V Milczenie)… jest to część jak się wydaje najbardziej wyciszona, niemalże intymna w swym wydźwięku, tajemnicza. Na „stałym” akompaniamencie smyczków pojawiają się od czasu do czasu motywy grane przez flety, trąbkę z puzonem. Nie trudno również usłyszeć różnicę między częściami V i VI… niezwykle ekspresyjna część VI (Granica i wolność) to „dramatyczne wypowiedzenie posłuszeństwa Bogu przez człowieka” wyśpiewane przez duet głosów męskich…
„Kim jesteś Boże beze mnie? A ja? A ja? Kto stworzył koło, kto wyleczył zarazę, kto imiona dał zwierzętom? Ty jesteś z dawnych czasów […]. Ja dałem Ci życie, a wraz z nim śmierć.”
Ryszard Minkiewicz (tenor) oraz Piotr Nowacki (bas)… duet zaśpiewany jest dobrze, aczkolwiek jasny tenor Minkiewicza- gdy chodzi o barwę głosu- nie trafia specjalnie w moje gusta… ale intonacyjnie (czysto i bez zachwiania zaśpiewane wysokie dźwięki) nie ma się do czego przyczepić… jednakże ocena barwy głosu zależy już od subiektywnym upodobań… więc nie ma co się dłużej nad tym rozwodzić.
Z kolei część IX Cisza leczy jest częścią metafizyczną, z bardzo wyciszonym akompaniamentem orkiestry… na tremolu marimby pojawiają się krótkie motywy muzyczne grane przez flety… pojawienie się brzmień instrumentów smyczkowych (dysonansowe akordy, pizzicata)- jaki pisze Weselmann muzyka „obrazuje […] ciszę”… najważniejszy jest jak się wydaje piękny, niezwykle ekspresyjny tekst śpiewany przez chór:
„Cisza leczy rany, wszystko powiedziane, w jedno powiązane, granice zniesione. Setki myśli, nikt nie zmierzy ich miary, prawda zaczyna się chwiać. Każdy, kto ją słyszał. Wolny, kto ją głosił. Samotny, kto nią żył. Każdy, kto ją złamał. Cisza leczy rany. Cisza nie zadręczy […]”.
Kulminacja, przychodzi poprzez stopniowe zagęszczenie dźwięków w orkiestrze… wpierw instrumenty dęte, na które kompozytor nakłada dźwięki instrumentów smyczkowych… z czasem schodzące się w potężne unisono… powraca „muzyczna cisza” z początku części.
Warto również zatrzymać się na trochę i napisać kilka słów na temat wykonania… Interpretacja Borowicza jest interpretacją doskonałą… z resztą dyrygent zdążył nas już do tego przyzwyczaić… każde jego nagranie jest wyjątkowe, porywające, z doskonale rozłożonymi kulminacjami muzycznymi… wracając jednak do tego konkretnego nagrania. Borowicz potrafi wydobyć z Orkiestry brzmienia z jednej strony „brutalne” pełne dramatyzmu- choć warto zaznaczyć, że nie są to brzmienia wulgarne. Z drugiej strony, kiedy tylko pozwala na to partytura odnajduje piękne kantylenowe fragmenty i brzmienia niezwykle delikatne. Niejako przez swojego rodzaju „zboczenie zawodowe” (trębacz z mgr- em) zawsze staram się zwrócić uwagę na brzmienie blachy… NOSPR zawsze miało blachę bardzo dobrze brzmiącą…  na nagraniu brzmi doskonale… forte grane jest pełnym brzmieniem, niezwykle szlachetnym…
Płyta ze „Stworzeniem świata” jest albumem pod każdym względem wyjątkowym. Doskonałe wykonanie czyni z niego płytę- mówiąc może nieco kolokwialnie- obowiązkową… muzyka Krzysztofa Meyera nie jest twórczością prostą w odbiorze, jednakże wykonanie jest bardzo przekonujące do siebie… urzekające i pełne detali, w które ta muzyka obfituje.
Ode mnie: ******


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz