Kolejna płyta „przypominająca” twórczość powstałą w
Eksperymentalnym Studiu Polskiego Radia jest propozycją szczególną, bo
tematycznie poświęconą ofiarom reżimów i jednocześnie świadectwem twórczej niezgody na zniewolenie, jakie przyniosła- wbrew temu co niekiedy dziś się sugeruje- Armia Czerwona i "czerwone" władze PRL-u. Bolesław Błaszczyk „Punktem odniesienia dla kultury i tożsamości Polaków stało się
wprowadzenie stanu wojennego na początku lat 80. Kazimierz Braun pisze: Stan
wojenny trwał w Polsce prawie do końca lat osiemdziesiątych. Władze
manipulowały określeniami […]. W ten sposób stan wojenny został nieoficjalnie
utrwalony. Tymczasem kolejne generacje artystów niepokornych zarówno przedtem
jak i potem, w odkrywczy sposób rozwijają sławną sentencję >>zainteresuj
się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą<< […] Kompozytor rozumie
słusznie, że jego postawa a nawet (przede wszystkim?) tytuł, jaki nada swej
pracy jest już wypowiedzią publiczną. Może stać się nawet wyraźną polityczną
deklaracją”.
Warto podkreślić już na samym początku odmienne-
indywidualne- ujęcie tematu przez poszczególnych kompozytorów, które
bezpośrednio ukazuje ich indywidualny „pomysł” na oddanie hołdu ofiarom… bł.
ks. Jerzy Popiełuszko (Kamienne epitafium
Eugeniusza Rudnika), Janek Wiśniewski (Janek
Wiśniewski- December- Poland) czy Jan Palach (Epitafium Bohdana Mazurka pierwotna nazwa kompozycji to Epitafium na śmierć Jana Palacha), są
postaciami, których śmierć przyczyniła się do stopniowego upubliczniania całego
bestialstwa systemu komunistycznego. Album jest również nader wyraźnym
świadectwem krytycznej niezgody na polityczną presję, z którą przyszło walczyć samym twórcom, choćby przy pomocy
muzycznego materiału, czy również próbą ukazania absurdu (w całej swej
bezmyślnej rozciągłości) systemu komunistycznego- czego przykładem- z resztą
niezwykle udanym- jest kompozycja Glückspavillon
dla Kasi Krzysztofa Knittla- kompozycja będąca de facto formą groteskowego teatru instrumentalnego (z „użyciem
solisty” genialny pod każdym względem Zdzisław Piernik na tubie).
Pierwszy
krążek otwiera Lekcja II Eugeniusza
Rudnika, będąca kolażem najróżniejszych, pozornie niepowiązanych ze sobą
sytuacji słuchowych m.in. szkolna sala, apel poległych, „odśpiewanie” hymnu
akademickiego Gaudeamus igitur bezpośrednio
przecież nawiązujące do ważnych wydarzeń z „życia akademickiego” czy wojskowa
zbiórka. A może warto odczytać ten utwór jako „prezentację” momentów z życia
wpierw chłopca (szkolna klasa, dziecięce wyliczanki czy piosenki), następnie
mężczyzny (Uniwersytet, wojsko, wojna)? Możliwości interpretacji jest oczywiście
wiele. Kompozytor jednakże nie zestawia tychże brzmieniowych efektów w sposób
„bezmyślny” np. tekst „Polegli na polu
chwały” zestawia z dziecięcą wyliczanką, lub ową wyliczankę zestawia z
„końcowym odliczaniem”, czym zmusza słuchacza do dalszego indywidualnego „zestawiania” i
odniesienia względem siebie, czy względem danej sytuacji, słyszanych
dźwiękowych metafor. Pod wieloma względami kontrastującą kompozycją wobec Lekcji II jest Brygada śmierci Krzysztofa Pendereckiego oparta na niezwykle wręcz
okrutnym w swej wymowie tekście pochodzącym z dziennika naocznego świadka-
młodego Żyda przydzielonego do tzw. „brygady śmierci”, któremu udało się zbiec
z obozu Leona Weliczkera. Powstanie tego dzieła- słuchowiska- miało związek z
20. rocznicą likwidacji Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu- Brzezince. Jak
pisze Kinga Kiwała w szkicu o kompozycji (Twórczość
Krzysztofa Pendereckiego, Od genezy do rezonansu, Tom 2, 1960- 1966, Czas prób i doświadczeń): „Zamówienie Polskiego Radia dotyczyło
początkowo opery radiowej, ale w rezultacie powstało trwające około trzydzieści
minut quasi-słuchowisko muzyczne, >>utwór radiowy<<, według
określenia samego kompozytora. Znaczenie pierwszorzędne ma w nim recytowany
tekst; jego wyrazistość semantyczna wysuwa się na plan pierwszy. Nie wyklucza
to zresztą pewnych modyfikacji elektronicznych, którym niekiedy poddawana jest
warstwa słowna”. Miażdżąca krytyka (Zygmunt Mycielski, Nieporozumienie, Ruch Muzyczny, 1964, nr 5: „dziwi mnie, że artysta tej miary co Penderecki w ten sposób pomieszał
realistyczny dokument z próbą akustycznej oprawy, która zaraz każe Myślec o
dziele sztuki. Sztuka kończy się tam, gdzie zaczyna się prawdziwy realizm…” czy
Jarosław Iwaszkiewicz, Miara i waga, Twórczość,
1964 nr 3: „Straszliwy tekst cudem
ocalałego jeńca, który należał do brygady palącej trupy […]- przy
akompaniamencie wątpliwej muzyki- przekształcił się w słuchowisko przerażające
w swoim barbarzyństwie i przekraczające wszelką wytrzymałość.”), z jaką
spotkało się prawykonanie Brygady śmierci
w rzeczywistości wynikać mogła z kilku czynników. Po pierwsze sam tekst wykorzystany
przez Pendereckiego, bo drugie obrazy, jakie warstwa słowna przywoływała,
będące w pamięci tych, którym udało się przetrwać, wreszcie same brzmienia
instrumentów- kompozytor korzysta bowiem z „efektów” sonorystycznych buzujących
wręcz od ekspresji (wysokie rejestry czy klastery „smyczków”). Dziś sam
wydźwięk dzieła jest nieco inny, choć nie mniej przerażający. Bo jak mogą nie
przerażać np. słowa: „Ciała wyciągało się
rękoma , łapało je za ręce lub nogi. Nim wyciągnięto trupa, często się po kilka
razy z rąk wyślizgnął, albo też ciągnącemu w ręce skóra pozostała.” Można
zadać pytanie, o znaczenie samej muzyki w słuchowisku. Nie spełnia ona bowiem
funkcji ilustracyjnej, lecz raczej podkreśla ważniejsze dla samej dramaturgii
dzieła momenty. Na pewno warte zauważenia są również różne źródła brzmień
wykorzystanych przez twórcę- nie tylko „sama elektronika”, choć i takie
brzmienia się pojawiają, ale również można wysłyszeć intrygujące brzmienia
akustyczne (daje tutaj o sobie znać wspomniana już wcześniej fascynacja Pendereckiego
nowymi barwami instrumentów smyczkowych).
Warto, przywołać jeszcze na koniec fragment rozmowy Ewy Szczecińskiej z
Eugeniuszem Rudnikiem zamieszczony w książeczce dołączonej do płyty: „Jeden z tych okrutnych krytyków powiada, że
sztuka kończy się w miejscu, w którym dochodzimy do naturalizmu czy realizmu
[…]- wielkość Pendereckiego polega na tym, żeśmy nie dali się ponieść
naturalizmowi, żeby nie pokazywać buzujących płomieni, pękających czaszek. Jest
tylko bardzo subtelna, inteligentna, delikatna manipulacja na tekście aktora
[…]. Wtedy już miałem urządzenia, dzięki którym mogłem bardzo głęboko głos
ludzki przetwarzać […]- tego w utworze nie ma, czyli oszczędność środków jest
nadzwyczajna. Penderecki wybronił się przed pokusa pokazania piekła. Dźwięk pozostaje
naturalny, pojawiają się tylko operacje w przestrzeni, manipulacje dynamiką.” Zamykająca
pierwszą płytę Elegia ofiarom wojny Eugeniusza
Rudnika jest utworem nieco innym niż poprzedzające ją Lekcja II czy Brygada
śmierci. Przede wszystkim tekst nie gra tu „pierwszoplanowej roli”. Jest on
oczywiście ważny dla dramaturgii dzieła, ale nie najważniejszy. Zwraca uwagę
słuchacza modlitewna (liturgiczna) „aura” Elegii,
którą Rudnik uzyskuje przez szereg zestawianych ze sobą tekstów, czy efektów. Najbardziej
bezpośrednie odwołania słyszymy w warstwie słownej dzieła… kompozytor
przywołuje słynne słowa Jana Pawła II: „Niech
zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi” czy fragment z Pisma Świętego czytany przez kapłana, a później
śpiewany przez kantora: „Pan da siłę
swojemu ludowi, Pan da swojemu ludowi błogosławieństwo pokoju”
.
Drugi
krążek otwiera niespełna cztero i pół minutowy fragmentu audycji W mirie nowych zwukow (Radio Moskwa,
1962), w której realizatorzy audycji postanowili podjąć próbę (zresztą
niezwykle wręcz groteskową w swym efekcie końcowym) zohydzenia i wyśmiania
muzyki konkretnej czy ogólnie pojętego muzycznego modernizmu. XX- lecie PPR kompozycja stworzona „na
propagandowe zamówienie” przez Józefa Patkowskiego, Eugeniusza Rudnika oraz Krzysztofa
Szlifirskiego stanowi dobrą okazję, aby spojrzeć na tego typu dzieła z nieco
szerszej perspektywy. Oczywiście… z jednej strony można na nagranie spojrzeć na
zasadzie wysługiwania się (zbrodniczemu par
excellence) systemowi, ale z drugiej strony Studio Eksperymentalne
Polskiego Radia- jako instytucja w pewien sposób uzależniona od owego systemu
musiała takie i inne „zlecenia” przyjmować… inna kwestia, jak realizatorzy tego
zamówienia do owego zlecenia podchodzili. Efekt końcowy, jak zaznacza w komentarzu
do utworu Bolesław Błaszczyk stanowi: „odważny
akt twórczy, dokonany w ramach tego rodzaju artystycznej usługi. […] Jego
warstwa elektroniczna zasługuje jednak na podziw. Oddając cechy estetyki Studia z czasów wczesnego
zaawansowania, jest przesycona persyflażem i znacznie- nawet jak na plakatową
ilustrację- przerysowana, przyjemnie chropowata, uboga, w intencji kaleka.
Autorzy to wszak arcyinteligentni inżynierowie i muzykolog, którzy przez lata
nie dają się zdegradować do funkcji >>oprawców dźwiękowych<<.”
Gwoli ścisłości… przeskakując nieco o kilka ścieżek wprzód pojawia się jeszcze
jedna kompozycja powstała „na zamówienie”, czyli fragment słuchowiska Polak melduje z kosmosu z muzyką
Eugeniusza Rudnika. Największa uwagę przykuwają jednak kompozycje „pomiędzy”. Rapsod na śmierć republiki Elżbiety
Sikory. Jak pisze sama kompozytorka: „To
wyraz osobistego protestu wobec powtarzających się w historii sytuacji, a także
refleksja nad marnością istoty ludzkiej.” Brzmienia, choć momentami
skrzętnie ukryte w różnorodności barwowej to: „autentyczny dźwięk bomby atomowej, nagrany podczas pierwszej
eksperymentalnej eksplozji niedaleko Los Alamos, oraz, przypadkowo znaleziony
przeze mnie w studiu, kilkucentymetrowy fragment taśmy z urywkiem głosu
ludzkiego, który wielokrotnie zapętlony i przetworzony, nabrał charakteru
specyficznego zrytmizowanego, militarnego wrzasku.” Brzmienia, o których
mówi Elżbieta Sikora znajdują się gdzieś pomiędzy dźwiękami elektronicznymi i
akustycznymi (np. przypominającymi tremolo werbla) i konkretnymi (szum wiatru)…
Ciekawego kolorytu brzmieniu tej kompozycji dodaje „gwizdanie” (maszerującego
żołnierza?) intonacyjnie niedoskonałe… ale w tym paradoksalnie jest cały urok
efektu. Mogło być przecież intonacyjnie perfekcyjne, ale z jakiegoś powodu
Elżbieta Sikora nie udoskonala go… nie czyści… Pierwszym „bohaterem”
pojawiającym się co prawda nie do końca wprost jest Jan Palach. Konieczne
wydaje się tu wyjaśnienie. Bowiem tytuł kompozycji Bohdana Mazurka Epitaph, jest po prostu tytułem z lekka
i autorsko „ocenzurowanym”. Mazurek uczestniczył w spotkaniu mającemu na celu
wymianę doświadczeń między polskimi i czechosłowackimi radiowcami, w trakcie
którego ów utwór prezentował i omówił przedkładając również wykładnię samego
tytułu. W warstwie muzycznej Epitafium
dla Jana Palacha zwracają uwagę brzmienia kojarzące się wyraźnie z ogniem-
co stanowi czytelną przecież metaforę do samospalenia się młodego czeskiego
studenta Jana Palacha. Warto nadmienić iż podobną formę protestu niezwykle
zresztą okrutnego wybrał polak Ryszard Siwiec (było to 8 września 1968 roku).
Jednakże Mazurek unika dosłownej ilustracyjności osadzając brzmienia ognia w
całej gęstwinie innych- czasem niedających się zidentyfikować- szmerów,
dźwięków „konkretnych” i elektronicznych. Druga kompozycja Elżbiety Sikory jest
po pierwsze hołdem dla młodego studenta Janka Wiśniewskiego, zamordowanego
(myślę, że sformułowanie nie jest w żadnym wypadku chybione) przez
komunistycznych zbrodniarzy, pod drugie jest przykładem poruszenia jakie wywołało
w świadomości twórców polskich wprowadzenie stanu wojennego. W warstwie dźwiękowej
jest to utwór „naszpikowany” brzmieniami elektronicznymi, przez co niezwykle
wręcz ekspresyjny. Punktem wyjścia- jak pisze sama autorka- były cztery
pierwsze, akordy ze wstępu do pieśni Janek
Wiśniewski padł, pieśni, którą większość „młodego” pokolenia kojarzy raczej
z interpretacji Kazika Staszewskiego (zresztą znakomitej) nagranej do filmu Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł (reż.
Antoni Krauze) niż z wykonań Przemysława Gintrowskiego… ale i tak, dobrze że w
ogóle kojarzy… jak pisze sama autorka o owych czterech akordach: „to one, po wielu przetworzeniach rozdzierają
ciszę na początku i rozbrzmiewają dzwonami na końcu”. Głęboko przetworzone
dźwięki kształtują również Kamienne
epitafium Eugeniusza Rudnika. Sam pomysł, aby warstwę brzmieniową
kompozycji tworzyły dźwięki uzyskane przez pobudzane- różnymi materiałami- do
drgań kamienie, ma wymiar nie tylko ściśle muzyczny, ale i symboliczny… w końcu
kamienie, którymi obciążony był worek, przywiązany do nóg błogosławionego
księdza Jerzego Popiełuszki (któremu dzieło jest poświęcone), były niemymi
świadkami zbrodni. Zbrodni jednej z wielu, choć w tym wypadku sprawcy zostali
ukarani. Gwoli ścisłości obniżano im haniebnie niskie wyroki bodaj dwukrotnie-
nagrodzono ich w ten sposób za „niewsypanie” rzeczywiście odpowiedzialnych za
zlecenie zbrodni… niestety pomimo, iż wielu zdaje sobie sprawę, że taka
zbrodnia, czy sam proces będący de facto
typową komunistyczną popisówą sądowniczą- nie mogły odbyć się za plecami
Jaruzelskiego i Kiszczaka (podobnie jak cała reszta komunistycznych zbrodni-
Janek Wiśniewski, Grzegorz Przemyk- oskarżony zamiast ubeckich katów
funkcjonariusz karetki, wiozącej zmaltretowanego chłopaka do szpitala, ojciec
Honoriusz i wielu innych)… sami generałowie zostali dziś „ochrzczeni” przez
salon mianem „ludzi honoru”, a prezydent zaprasza „Jaruzela” do siebie jako
doradcę. Ale wracając do dzieła… brzmienia, które Rudnik zawarł w kompozycji
pobudzają wyobraźnię. Rudnik ucieka jednakże od dosłownej muzycznej ilustracji.
Reglamentoso Marii Pokrzywińskiej-
niewiele ponad pięciominutowa etiuda studencka z 1974 roku- w formie niezwykle
groteskowej ukazuje absurd komunizmu, biedę społeczeństwa oraz nachalną
propagandę masowych środków przekazu. Otwiera ją nieco brzmieniowo
zniekształcony sygnał dziennika telewizyjnego (skomponowany przez Wojciecha
Kilara), po czym następuję wyliczanka: zniekształcane przez lektora „masło”,
mąka, czekolada, mięso, ryż… a więc produkty, których zwyczajnie nie było w
sklepach… wyliczanka przyspiesza, do tego stopnia, że zlewa się w jedną wspólną
„spożywczą” masę dźwiękową, zakończoną sygnałem telefonu z oznajmującym
„rozmowa kontrolowana”.
Otwierająca trzeci krążek,
okazjonalna- napisana przez Rudnika na zamówienie rządu francuskiego- Guillotine DG, tylko pozornie nie
nawiązuje do komunizmu (tematycznie jest nawiązaniem do Rewolucji Francuskiej).
Jak tłumaczy Rudnik: „najciekawszym
osiągnięciem Rewolucji Francuskiej była gilotyna, która modernizowana
funkcjonuje właściwie po dziś dzień”… i Jaruzelski jak się okazuje miał
swoją gilotynę w postaci nieznanych (do dziś) i usłużnych sprawców. Pojawiające
się w toku utworu francuskie piosenki i brzmienia kojarzone ze świstem gilotyny
są najbardziej czytelnymi odwołaniami do samego tytułu. Zarówno brzmieniowo,
jak i wyrazowo najciekawszymi kompozycjami na tymże- trzecim krążku, okazują
się utwory Krzysztofa Knittla Dorikos
z udziałem Kwartetu Wilanów (Tadeusz Gadzina, Paweł Łosakiewicz- skrzypce; Ryszard
Duź- altówka; Marian Wasiółka- wiolonczela) a także Zdzisławem Wardejnem
(recytator) oraz Glückspavillon dla Kasi ze Zdzisławem Piernikiem (tuba). Dorikos to utwór posiadający niezwykłą
wręcz skalę odniesień, głównie związaną z dźwiękami konkretnymi (odgłosy natury
i cywilizacji), które kompozytor „dołożył” już po prapremierze dzieła… „ten kwartet był wykonany w Darmstadt po raz
pierwszy bez dźwięków środowiska, a reakcja publiczności na łagodne dźwięki
skali doryckiej- kiedy to właśnie tam, w 1976 roku, wszyscy młodzi ludzie
operowali trzaskami i stukami-była dość żywiołowa (starsi ludzie klaskali i
krzyczeli >>brawo<< a młodzi buczeli i gwizdali). W geście buntu
wobec moich rówieśników postanowiłem dodać swoisty komentarz do łagodnego brzmienia
kwartetu, obudowując je dźwiękami natury i cywilizacji”… a zatem co
słyszymy? Słyszymy odgłosy walki (kogo? O co? Możemy się domyślać), ale walki
prawdziwej stoczonej pomiędzy Krzysztofem Knittlem a Jerzym Kaliną. Słyszymy
również poezję Zbigniewa Herberta konkretnie wiersz „Pan Cogito myśli o piekle”, którą Knittel mógł narazić się
środowisku muzycznych oraz literackich sługusów komunistycznych. Przesłanie
wiersza bowiem w sposób metaforyczny ujmuje wysługiwanie się władzy (władza=
belzebub). Jest to kompozycja tym ważniejsza, że dziś mało cytuje się i w ogóle
poświęca uwagi Herbertowi (a tekst uważam za jedno z najciekawszych poetyckich ujęć problemu i jeden z najznakomitszych obok Raportu z oblężonego miasta wierszy Herberta). Owszem pamięta się o Miłoszu (Paweł Mykietyn, Aleksandra Gryka)… owszem o Szymborskiej (Tomasz Stańko)… ale
paradoksalnie zapomina się o tym, który NIGDY nie poszedł z władzami na jakiś układ…
Z. Herbert Co myśli Pan Cogito o piekle
Najniższy krąg piekła. Wbrew powszechnej opinii nie
zamieszkują go ani
despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą
za ciałem innych.
Jest to azyl artystów pełen luster, instrumentów i
obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy dział infernalny, bez
smoły, ognia i tortur fizycznych.
Cały rok odbywają się tutaj konkursy, festiwale i
koncerty. Nie ma pełni sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Co
kwartał powstają nowe kierunki i nic, jak się zdaje, nie jest w stanie
zahamować triumfalnego pochodu awangardy.
Belzebub kocha sztukę. Chełpi się, że jego chóry, jego
poeci i jego
malarze przewyższają już prawie niebieskich. Kto ma
lepszą sztukę, ma
lepszy rząd - to jasne. Niedługo będą się mogli
zmierzyć na Festiwalu Dwu Światów. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego,
Fra Angelico i Bacha.
Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom
spokój, dobre
wyżywienie i absolutną izolację od piekielnego życia.
Chęć ukazania walki jednostki (w
tym wypadku wybitnej jednostki) ze zbiorowością (w zasadzie z reprezentantami
owej zbiorowości- milicjant, urzędnik oraz kapłan) systemie komunistycznym legła u podstaw
drugiego dzieła Knittla (autor nie tylko muzyki ale i tekstów) Glückspavillon dla Kasi. Zderzenie
jednostki (wirtuoza tuby- Zdzisław Piernik) z mało inteligentną (mówiąc
łagodnie), czy idiotyczną (mówiąc dosadnie) rzeczywistością PRL-u okazuje się
niezwykle groteskowe, co obrazuje warstwa słowna kompozycji (teksty czytane
przez: Emiliana Kamińskiego, Jacka Kleyffa, Krzysztofa Knittla oraz Andrzeja
Malca):
Milicjant: „Za wykroczenie… za zakłócenie… obywatel Piernik za wykroczenie na
skrzyżowaniu, polegające na nadużywaniu głosu… przepraszam… jak tu nazwać ten
wasz… to może ja napiszę na dużej trąbce… na dużej trąbce mosiądzowej, obywatel
zakłócał spokój publiczny, na skrzyżowaniu, wydając z siebie głosy… ponad… no
dobrze… udzielam wam grzywny za zakłócanie porządku publicznego dużą mosiądzową
trobką”
Równie komiczne wydają się
przemyślenia o sztuce urzędnika (muzycznego?): A więc, jaka sztuka jest nam potrzebna? Potrzebna, proszę zebranych
jest nam sztuka potrzebna!
Głos: Ja rozumiem, ale komu?
Urzędnik: No ogólnie potrzebna. Większości.
Głos: Dzisiaj większość potrzebuje takiej sztuki, jakiej kiedyś potrzebowała
mniejszość.
Urzędnik:
Ale tej mniejszości już nie ma, bo nie
żyje. […] Póki co, potrzebna nam jest sztuka potrzebna i nie możemy tracić sił
i środków.
Jednocześnie na tle komunistycznej rzeczywistości
(głupoty?)… pojawia się jednostka wybitna (myśląca), jednakże, jakby z góry
skazana na niezrozumienie . Absurdalny teatr instrumentalny zamówiony u
Krzysztofa Knittla przez Zdzisława Piernika, jest dziełem, które podobnie jak Dorikos można odczytać na wiele
sposobów. Jeśli chodzi o warstwę brzmieniową kompozycji, to determinuje ją
sytuacja w jakiej jednostka się znajduje (ruch uliczny, kościół, sala
ćwiczeniowa). Owym sytuacjom towarzyszy w zasadzie niezmienna wokaliza tuby
(zwłaszcza ciekawy efekt brzmieniowy, nakładanie na siebie poszczególnych
dźwięków, dzięki pogłosowi, uzyskuje tubista grając we wnętrzu kościoła),
poszatkowana na fragmenty ukazana w całości z akompaniamentem fortepianu
(Władysław Kłosiewicz) w środku kompozycji.
Trzypłytowe
wydawnictwo Blanc et Rouge jest
pozycją absolutnie wyjątkową… ukazującą okrucieństwo zbrodniczych ustrojów
totalitarnych (Brygada śmierci Pendereckiego,
czy Kamienne epitafium Rudnika),
rozterki (być sługusem reżimu czy nie, choć warto pamiętać- przy stawianiu
sądów- iż nie zawsze odpowiedź jest taka łatwa) przed którymi w tychże
ustrojach staje artysta (Dorikos
Knittla) oraz absurd i groteskę komuny (Glückspavillon
Knittla, czy Reglamentoso Pokrzywińskiej)…
absolutnie pozycja obowiązkowa dla każdego…
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz