Mam pewien problem z najnowszą płytą Macieja Markiewicza,
ale nie dlatego, iż Pianoimpression
(wyd. Muza Polskie Nagrania) jest płytą słabą, czy nawet przeciętną,
bynajmniej- pianistyka Macieja Markiewicza to przecież pianistyka na bardzo
wysokim poziomie. Jedynym minusem tego
nagrania jest delikatny pogłos dużej sali koncertowej i jego sterylność. Brakuje mi jakichś- mówiąc
nieco kolokwialnie- muzycznych „brudzików” czy poślizgnięć palca (choć zdarzają
się w Dark Eyes- Gypsy Romance),
które zapewne w muzyce klasycznej by mi szalenie przeszkadzały… ale to
szczegół, gdyż cała płytę broni olbrzymia muzykalność, sama osoba pianisty i…
radość jaką czerpie z samej muzyki.
To jest właśnie tego rodzaju problem, jaki mam z koncertami
największych gwiazd muzyki jazzowej. Nie przepadam za wielkimi salami. Dlatego
też dość konsekwentnie pomijałem jak do tej pory poznańskie koncerty Bottiego
(choć ten grał w Poznańskiej Filharmonii), Hancocka czy Metheny’ego. Skusiłem
się raz na Marsalisa i LCJO na stołecznym Torwarze, ale też było to trochę inne
niż kameralne granie. Pamiętam doskonale koncert Kenny’ego Garrett’a w
poznańskim klubie Blue Note. Mały klub, tłum ludzi, i absolutnie magiczny wieczór, którego
byliśmy wraz z żoną- wówczas dziewczyną-świadkami. Nie wdając się w dalsze
prywatne roważania, wolę muzykę jazzową, czy „około- jazzową” w jej kameralnej
odsłonie, w małym klubie. Cóż, duże sale odzierają często kameralny jazz z jego
intymności. Troszeczkę tak jest w przypadku muzyki granej przez Macieja Markiewicza.
Ale sama gra pianisty, wyobraźnia muzyczna i zabawa samym materiałem
melodycznym sprawia, że zapominam na moment o tym mankamencie. Bo sama muzyka
jest rzeczywiście bardzo dobra. Jeżeli chodzi o próbę klasyfikowania tej
muzyki, to mamy tu bardzo przyjemny powrót do wczesnego jazzu, ragtime, bluesa (St. Louis Blues), czy bardzo ciekawe zestawienia boogie- woogie (The Sheik of Araby) z muzyką klasyczną (Revolution Boogie, Funiculi
Funicula czy Rondo Alla Turca).
To wszystko podane w bardzo efektownej formie, ale co najważniejsze, jest w tym
wszystkim muzykalność i wyczucie stylu boogie
czy bluesa. Bardzo dobrze
wypadają też utwory, w których dołącza się perkusista Ryszard Janusz.
I jeszcze na koniec słowo o grafice wydawnictwa. Rzadko się
zdarza, iż dostajemy tak dobrze i ciekawie zilustrowany album. Rysunki
autorstwa Macieja Markiewicza, pokazują go bowiem jako wszechstronnie
utalentowanego artystę. To nie jest artysta grający muzykę, ale artysta żyjący
muzyką w sposób absolutny.
Ode mnie: *****/ ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz