21 kwietnia 2012

Tord Gustavsen Quartet- The Well


Ze sklepu merlin.pl razem z płytą Davida Garretta otrzymałem płytę wytwórni ECM- Tord Gustavsen Trio- The Well. Tord Gustavsen jest pianistą dla niektórych może zbyt nostalgicznym, do mnie jednakże jego muzyka trafia.


Po trzech płytach wydanych z triem, jednej z większym składem (Tord Gustavsen Ensemble), pianista zdecydował się na kwartet (do "tradycyjnego" składu dołączył Tore Brunborg- na saksofonie tenorowym). Była to dobra decyzja, gdyż saksofon dodał tylko muzyce skandynawa kolorytu. Jakie jest to "nordyckie brzmienie"- jak sam je określa Gustavsen?
Muzyka medytacyjna określana czasem mianem minimalistycznej (jak mówi o niej pianista) ... minimum środków dających jednocześnie maksimum wyrazu... medytacyjna? Zdecydowanie tak. Pełna przestrzeni (ta przestrzeń, wyczucie czasu akurat w przypadku muzyki, do której przyzwyczaiła nas wytwórnia ECM stanowi niejako punkt wyjścia), ta muzyka sprawia, że traci się poczucie realnego czasu. Mówiąc może nieco poetycko, muzyk wciąga słuchacza w swoją nową czaso-przestrzeń ... niektórym się to nie podoba. Cóż można powiedzieć- w końcu o gustach się nie dyskutuje. A każdy ma swój sposób percypowania, który również trudno skrytykować, tudzież skorygować... Do mnie, jak już napisałem- taka muzyka trafia. Jako inspiracje Gustavsen wymienił m.in. Jarretta- rzeczywiście te inspiracje są słyszalne, zwłaszcza porównując Jarretta z jego solowych nagrań- bo już to co proponuje ze swoim Triem to trochę jakby ina bajka. Mi jednakże gra skandynawa przywodzi na myśl wczesne improwizacje nieodżałowanego Esbjorna Svenssona- zwłaszcza jego bodaj jedno z najlepszych nagrań 'Round Midnight z płyty Esbjorn Svensson Trio plays Monk. Słuchając płyty Torda Gustavsena mam poczucie, że kończy się ona jakby trochę za szybko. Jedenaście utworów trwających średnio ok 4-5 minut. Te czasowe ograniczenia, które nakłada na improwizatora format płyty, czy lepiej pojemność płyty, trochę psują efekt. Tego typu muzyka najlepiej brzmi na koncertach. Tu improwizator może pozwolić sobie na nieograniczone budowanie dramaturgii, która niesamowicie wciąga słuchacza w swój specyficzny i niepowtarzalny świat.  Otwierający płytę Prelude- to zapowiedź tego co nas czeka. Następujące po nim Playing i Suite, to stopniowo i powolnie budowane improwizacje. Pozwala na to czas utworów. Zwłaszcza Suite (ponad ośmiominutowa). Communion z kolei jest dla mnie trochę nawiązaniem do idiomu Jana Garbarka (z całym szacunkiem zarówno dla Garbarka, jak i dla Brunborga, bo nie jest to żadna kopia)-jeśli taki idiom wogóle funkcjonuje. Jakoś tak się układa, iż skandynawscy saksofoniści są i pewnie długo jeszcze będą odnoszeni do Garbarka... jest to z całą pewnością pewien punkt odniesienia, choć trzeba mieć świadomość, iż Garbarka nie da się skopiować... w końcu cały czas potrafi zaskakiwać. To trochę tak, jak pianistów odnosi się do Jarretta, czy trębaczy do Davies'a i niespecjalnie można z tym cokolwiek zrobić.
Jedność- jaką trio/ kwartet osiąga na płycie, sprawia, iż zacierane są granice między- pojętymi dość tradycyjnie- tematem a imrowizacją. Wydaje mi się wręcz, jakby każdy utwór był budowaną stopniowo z kilku dźwięków improwizacją... która niestety kończy się przedwcześnie... jednakże całość wypada jak dla mnie znakomicie.

Stąd nie powinna dziwić ocena: *****

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz