Płyta przesłana mi przez wydawnictwo Dux, to kolejne
muzyczne zaskoczenie, gdyż- powiem szczerze jako dęciak Obrazki z wystawy
kojarzyłem w zasadzie wyłącznie z potężnym brzmieniem tych właśnie
instrumentów. Tu- w wersji na fortepian-
jest być może mniej barw- z racji zmniejszenia źródła dźwięku, jednakże nie
oznacza to, iż ta muzyka jest nudna… wręcz przeciwnie- dzięki inteligentnej grze solistki- Beaty Bilińskiej ta muzyka wciąga słuchacza za każdym kolejnym
odsłuchaniem płyty
Trudno znaleźć osobę znającą się na muzyce, która nie zna
Obrazków z wystawy Modesta Mussorgsky’ego i Romea i Julii Sergiusza Prokofiev’a.
Być może to właśnie przez to przystąpiłem do słuchania tej płyty z lekkim
uprzedzeniem… całkiem niesłusznie, bowiem oczywiście fortepian nie ma takiej
potęgi jak instrumenty dęte skumulowane w orkiestrze, jednak sprawia, iż ta
muzyka interesuje. Do drugiego przesłuchania płyty podszedłem już nieco inaczej.
Postanowiłem znaleźć miejsca, które mnie w jakiś sposób poruszyły i
zaintrygowały- bez względu na to, z jakiego powodu. Postanowiłem również
poszukać trochę barw… bo, jak wówczas myślałem- tylko inteligentne ich
znalezienie przez solistkę- jest w stanie mnie do tej wersji przekonać. Wersja
ta okazuje się intrygować z kilku względów. Po pierwsze właśnie taką
kameralnością brzmienia, czy może taką swoistą intymnością brzmienia. Po drugie
pozwala wysłyszeć harmonie, które gdzieś gubią się czasem w dużej obsadzie
wykonawczej. Najbardziej urzekające okazują się być jednak części kantylenowe,
w których solistka dysponuje dobrym wyczuciem instrumentu i dynamiki. Zwrócił
moją uwagę również fakt doskonałego wyczucia muzycznego czasu, zwłaszcza przy
wolnych częściach. Rubata są tu stosowane z niezwykłym wyczuciem, co- uważam-
jest jednym z największych plusów tej płyty. Zresztą ta sama uwaga dotyczy się Romeo i Julii Prokogieva. Wielka Brama
Kijovska została odegrana-dla mnie- zaskakująco. Nie było potężnego brzmienia
instrumentów dętych- z racji zmiany składu-
a jednak- mnie swym brzmieniem i barwami wynalezionymi- na fortepianie
zaintrygowała. Samuel Goldenberg and Schmuyle, to część, którą solistka- pomimo
szybkiego tempa tej części- odegrała niezwykle skrupulatnie rytmicznie. Z kolei
w Prokofievie urzekły mnie części szybkie- Juliet
as a Young Girl, z bardzo dobrze- pod względem muzycznym- odegraną
kantyleną to istna zabawa z
materiałem muzycznym i bardzo „lekkie granie”, co jest istotą w tego typu
częściach. Wyczucie i podejście do tych części (odnalezienie i doskonałe
ukazanie kontrastów) potrafią urzec i zaintrygować nawet wybrednych słuchaczy.
Oczywiście, z największą uwagą wysłuchałem części Montagues and Capulets. Jak brzmi ta- i chyba to nie jest przesadą-
najbardziej znana część? Myślałem, że mimo wszystko, czeka mnie pewne
rozczarowanie… bowiem, czy fortepian jest w stanie oddać orkiestrową paletę
barw? Otóż… jest w stanie. Ponadto słychać „wszystkie harmonie”- które gdzieś
ulegają w orkiestrowym molochu degradacji. Tu jednakże słychać wszystkie, nawet
drobne współbrzmienia.
Zdecydowanie polecam płytę- zwłaszcza słuchaczom, którzy być
może tak jak ja znają oba utwory w wersjach orkiestrowych… czeka ich „percepcyjna”
niespodzianka.
Ode mnie: *****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz