7 czerwca 2012

"Nowa/Stara" Norah Jones

Little Broken Hearts - Norah Jones
Płyta, jaką otrzymałam od merlin.pl, to „brzmieniowe” zaskoczenie, aczkolwiek nie dostrzegam w śpiewie Norah jakichś szokujących zmian. Oczywiście- nowe, „softrockowe” brzmienia spod ręki producenta kryjącego się pod pseudonimem Danger Mouse'a rzucają się „w ucho” już od początku, jednakże jest to wciąż ta sama wokalistka… co mnie cieszy i sprawia, że płyta jest wyjątkowa…


Little Broken Hearts to już piąty krążek znanej  wokalistki na który czekaliśmy 3 lata. Na płycie znajduje się 12 wspaniałych kompozycji. Produkcją krążka zajął się amerykański producent Danger Mouse. Płyta utrzymana w spokojnym tonie pozwala nam wyłączyć myślenie i w całości zrelaksować się w fotelu zwłaszcza, że pogoda za oknem nie nastraja zbyt optymistycznie. Do płyty podeszłam uprzedzona. Uprzedzenie spowodowane było tekstem przeczytanym w jednym z numerów Newsweeka, z którego więcej dowiedziałam się o wulgarnych tekstach śpiewanych przez Jones w jednym z amerykańskich programów niż o jej muzyce. Obawiałam się również że Norah Jones którą znałam z poprzednich albumów zmieniła się nagle w rockową wokalistkę – co również wywnioskowałam z tekstu z Newsweeka.
Jones wraz z Burtonem (tak brzmi właściwe nazwisko producenta ukrywającego się pod pseudonimem Danger Mouse) są autorami wszystkich tekstów jak również wykonali na płycie wszystkie partie instrumentalne. Melancholijna i nastrojowa płyta jest tym, czego oczekiwałam Norah . Album typowo popowy. Mamy więc spokojny początek z "Good Morning", ze stonowaną melodią i delikatnym wokalem. Jednak w kolejnych piosenkach (zwłaszcza w "Take It Back", "Say Goodbye", "4 Broken Hearts" i pierwszym singlu "Happy Pills") w tle słychać wyraźnie elektroniczne brzmienia (soft- rockowe), które ożywiają i nadają każdej piosence oryginalności.

Również interesującym pomysłem jest okłada albumu- inspiracją dla projektu okładki nowego albumu Jones były plakaty filmów z połowy ubiegłego wieku, które zdobiły ściany usytuowanego w Los Angeles studia nagraniowego Burtona. Norah Jones tak mówi o projekcie okładki:

Brian ma w swoim studiu ogromną kolekcję plakatów do filmów Russa Meyera. Jeden z nich, do filmu pod tytułem Mudhoney, wisiał nad kanapą, na której codziennie przesiadywałam.
Zawsze, gdy na niego patrzyłam, myślałam, że chciałabym wyglądać tak fajnie, jak ta dziewczyna z plakatu. Podczas tworzenia płyty nieustannie się na niego gapiłam; to naprawdę świetna grafika!

Mnie- płyta „przenosi” myślami w lata 80. czy 90., kiedy muzyka „śpiewana” (bo nie chcę używać terminu „popowa”, a termin muzyka „jazzowa”, w ogóle jakoś do Norah mi nie pasował) nie była mdła i mało atrakcyjna, ale skrzyła się kolorami, barwami. Chodziło wówczas o wspaniałą zabawę muzyką, a nie jak dziś… Płyta- jak dla mnie- jest wyjątkowa… a muzyka, którą słyszymy jest dowodem na to, iż wcale nie trzeba śpiewać „o pierdołach”, dodawać łzawych i mdłych brzmień, i warto trochę poeksperymentować z brzmieniami (czasem z pogranicza rocka), byle tylko wynik był taki, jaki otrzymujemy na nowej płycie Norah Jones i Danger Mouse’a… obowiązkowa propozycja fonograficzna

Ode mnie: *****

Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz