Nowa inna składanka, jaką otrzymałam od merlina, czyli,
jak już nieco uchyliłam rąbka „tajemnicy” w poprzedniej recenzji, składanka
lepsza od poprzedniej… dlaczego? Być może dlatego, iż pojawiają się naprawdę
utwory całkowicie zjawiskowe. Souad
Massi, Sara Tavares, Ayo… znamy prawda? Ale są i zaskoczenia…
Dwie
płyty (13 i 11 utworów), z których trudno jednoznacznie wskazać tą lepszą… choć
można się trochę przyczepić do pierwszego utworu… uważam, że rozpoczęcie
powinno być wyjątkowe, tu niestety… ale później jest już tylko lepiej. Co mi
przeszkadza w utworze Better Without You
Rhian Benson? Jest nieco za bardzo popowy… po prostu. Spodziewałam się nieco
czegoś innego, ale ponoć o gustach się nie dyskutuje. Tak czy inaczej nie jest
on specjalnie „odkrywczy”… choć drugiej
strony, może to po prostu jakieś moje niespełnione oczekiwania? Powiem szczerze
liczyłam- biorąc pod uwagę tytuł- na bardziej „egzotyczne” klimaty, ale nie
jest to jakiś duży zarzut do płyty. Drugi utwór: Perenperen Macire Sylla, początkowo nie powala… ale na szczęście się
rozkręca i tak jest z całą pierwszą płytą… stopniowo dostajemy coraz bardziej
etniczne w swej naturze piosenki, co stanowi o tym, że płyta staje się
ciekawsza. It’s Alright Inna Modja to
utwór już nieco inny. Znów powrót do modnego popu, ale przyjemnego. Otito Layori to zupełnie inna bajka…
proszę zwrócić uwagę na pewien towarzyszący utworowi klimat… niski głos,
dobrane instrumenty towarzyszące… prawda, że jest pięknie… słonecznie…
rozczulający saksofon… i wreszcie Sara Tavares… dyskretna gitara…. Di Alma to utwór przyjemny… oczywiście,
sam głos znakomity, dyskretny akompaniament… proszę jak niewiele potrzeba, aby
było na prawde dobrze. Palea Dobet
Gnahore, to utwór nawiązujący do swojego poprzednika. Przyjemny i- bez
zbytniego wgłębiania się w rodowód utworu- etniczny… jest więc dobrze.
Przechodzimy do Souad Massi… Le Bien et
le Mal znów dyskretnie i znów rozczulająco… smyczki (bodaj wiolonczela)
gitara i dobry głos to wszystko… nie potrzeba więcej. Można odnieść wrażenia,
że jest trochę monotonnie… niby podobne- bo spokojne- utwory, ale nie trudno
też zauważyć, iż każdy utwór jest inny. Wreszcie trochę ożywienia. Mama Keita z
utworem Tougnafo. I dostajemy kilka
utworków trochę żywszych… dobre wyjście. I tak, po kolei Faya Tess i Lokua
Kanza z utworem Bana, Buika (Concha
Buika) z No Habra Nadie en El Mundo… i
Ayo. Jest znów inaczej… jak? Warto posłuchać i się przekonać…
Druga płyta, to znów początkowo
mało etniczna, ale można to wybaczyć, Why
can’t We, który śpiewa Asa jest utworkiem bardzo przyjemnym, z puzonem w
refrenie. Niezwykle optymistyczna… ale kolejna piosenka Merua Umalali, to kolejna zmiana. Na inny klimat. Inny język,
przytłumione wokale… i sekcją dęta… Iwai
nesu Chiwoniso, to utwór znów z sekcją, ale inny. Żywszy z innym klimatem
podobnie z resztą jak następny Tounka Rokia
Traore. Nabiha- Never played the bass śpiewa trochę za bardzo popowo jak dla mnie,
ale nie można napisać, że nie ma swojego wyraźnego stylu. Jest to kawałek
dobrego popowego śpiewania, a resztą pozostaje kwestią gustu. Uciekli trochę twórcy kompilacji od
etnicznych klimatów, choć powie szczerze, utwór Simply falling zaśpiewany zmysłowym niskim głosem przez Iyeoke, mi
osobiście się podoba. Przeskoczymy jeden utwór i dochodzimy do kolejnego utworu Souad Massi Kilyoum… inna bajka. Jest ciekawiej, bo
znów utwór wychodzący daleko poza popowe i dość niekiedy zbyt jednostajne
propozycje. Ingele Somi, to jedna z
lepszych propozycji na tej kompilacji. Jest pewna tajemniczość w tym utworze…
warto posłuchać.
Nie
wiem, która płyta jest ciekawsza. Wydaje się, że obie są na równym poziomie. Na
każdej mamy naprawdę kilka znakomitych propozycji, i kilka słabszych- jak
zwykle z resztą na różnych kompilacjach. Ta jest ciekawa i spokojnie można ją
polecić
Ode mnie: *****
A.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz