Płyta Szymona Krzeszowca Kaleidoscope ważna jest z kilku
względów. Po pierwsze prezentuje wybitne umiejętności skrzypka, po drugie
utwory wybrane na płytę- to swoisty pejzaż muzyczny polskich utworów powstałych
w latach 1975 (Sonata op. 36
Krzysztofa Meyera)- 2005 (Filo d’ Arianna
Eugeniusza Knapika).
„Na ów „kalejdoskop” składają się utwory kompozytorów, urodzonych
między rokiem 1927 (Witold Szalonek) a 1954 (Paweł Szymański i Tadeusz
Wielecki). A więc generacja „starsza” i jeszcze „średnio-starsza”. Najwcześniej
(1975) z zarejestrowanych na płycie utworów powstała Sonata op. 36 Krzysztofa
Meyera (1943), najpóźniej (2005)- Filo d’ Arianna Eugeniusza Knapika (1951).
Tak chronologiczna, jak i estetyczna rozpiętość jest tu duża, rozpiętość między
badaniem brzmieniowej „wytrzymałości” instrumentu Paganiniego i tego
instrumentu” fakturalnej „wytrzymałości” w dialogu z naszą współczesnością.
Jeśli chodzi o „metryki” utworów, rozpiętość mamy lat trzydziestu: 1975-2005;
jeśli chodzi o „metryki” kompozytorów lat 27, czyli mniej więcej analogicznie.”
Wreszcie ważna jest z jeszcze jednego powodu- mówiąc kolokwialnie nieco z innej
beczki- mianowicie wstęp do książeczki jest- jakże drobnym, ale jest- świadectwem
działalności śp. Andrzeja Chłopeckiego, który
zmarł w ubiegłym tygodniu. Stąd- proszę zrozumieć- często będę
posiłkował się cytatami z książeczki.
Zawsze
z uwagą przyjmuję nagrania utworów- w tym wypadku utworu- Krzysztofa Meyera.
Być może wpłynął na to fakt, iż miałem niewątpliwy zaszczyt obcować- raz na dwa
tygodnie- z kompozytorem. Kompozytorem niezwykłym. „Jeśliby do tego utworu przykładać formalny wzorzec allegra sonatowego,
można byłoby uznać, że to temat pierwszy, a kolejna pięciodźwiękowa kantylena i
jej mini-wariacja motywiczna to temat drugi. Następuje przecież ciąg dalszy, tę
sonatową dialektykę tematyczną oddalający- wijące się figury grane pizzicato i
ciągi wielodźwięków rozdzielane pojedynczymi dźwiękami „rozproszkowującymi”
materię w punktualistyczny pył, ostinato oktaw, delikatne glissanda, z formy
pierwszej części tworzą mozaikowy katalog gestów o fakturalnym brzmieniu
bardziej gitarowym niż skrzypcowym.” Sonata- z całą pewnością- wymaga od
solisty sporego opanowania warsztatu… Szymon Krzeszowiec- wychodzi- choć to
zabrzmi niebywale trywialnie- „obronną ręką”… kreuje niezwykle ciekawy muzyczny
pełen pięknych brzmień świat zawarty w partyturze utworu.
Aria e Chorale Stanisława Moryto to- jak
nazwa wskazuje- utwór dwuczęściowy z kantylenową Arią i akordową kodą. W arii, daje znać o sobie inna natura skrzypka…
kantylenowa… liryczna, choć cały utwór trwa tylko niespełna pięć i pół minuty. A Kaleidoscope for M.C.E. Pawła
Szymańskiego to utwór już znany, choć z nieco innej „wersji”. Nie tak dawno,
miałem ogromną przyjemność recenzowania płyty Mikołaja Pałosza, na której grał
m.in. utwór Pawła Szymańskiego. Jakże inny jest jednakże Kaleidoskop w wykonaniu Szymona Krzeszowca… inny.
„Bezładnie rozrzucone kolorowe szkiełka w
polu trójkąta równobocznego, będącego podstawą graniastosłupa zbudowanego z
trzech zwierciadeł zwróconych do wewnątrz, oglądane z perspektywy przeciwległej
podstawy olśniewają swymi multiplikowanej refleksami- któż nie poddawał się
magii tej prostej zabawki? (…) Co nadaje sens
losowemu położeniu kilku pozbawionych znaczenia szklanych okruchów? Na
pewno: 1) symetria, 2) zwielokrotnienie. Te dwie cechy stanowią (zawsze i
wyłącznie) o sensie kalejdoskopu i (nie zawsze i nie wyłącznie) sztuki.”
(P.Szymański- cyt. za książką programową festiwalu „Warszawska Jesień”, 1997).
Z jednej strony trudności techniczne, z drugiej spore wyczucie muzyczne okazują
się najbardziej interesujące i przykuwające uwagę słuchacza…w czym oczywiście
sporą zasługę ma solista.
Cadenza Krzysztofa Pendereckiego, to
utwór najkrótszy. Sama kompozycja napisana została jako suplement do Koncertu altówkowego… a zatem
miniatura…? Można myślę tak powiedzieć, przy czym, nie oznacza to, iż nie jest
to utwór wymagający… jak pisze Andrzej Chłopecki: „1984. To jest rok prawykonania pierwszej, wydawało się wtedy, że
kompletnej wersji Polskiego Requiem; jest już po prawykonaniu nie tylko Raju
utraconego i I Koncertu skrzypcowego, ale też po Te Deum i po II Symfonii-
Wigilijnej. Jest to więc Penderecki na dobre na swej post-neo-romantycznej
drodze od współczesnego modernizmu (o awangardzie nie wspominając) ku
Szostakowiczowsko-Brucknerowsko-Wagnerowskim swym ideałom, jeszcze na Mahlera
nie otwartych”… miniatura… znów bogata w trudności techniczne… i znów
dobrze zagrana… zinterpretowana… jest bowiem diametralna różnica między
odegraniem a zinterpretowaniem…
Przędzie się nić Tadeusza Wieleckiego.
Utwór powiązany tytułem- jak zauważa Andrzej Chłopecki- z utworem poprzednim,
ale jakże inny. Z resztą właśnie taka jest cała płyta… różnorodna i dzięki temu
ciekawa. Co ciekawe, słuchacz ma poczucie pewnej wirtuozowskiej łatwości,
ogromnej radości z „muzykowania”, muzykalności- co jak się wydaje najważniejsze
w muzyce współczesnej. Wiele razy spotkałem się ze zdaniem, że to, co ratuje
muzykę współczesną, to (obok talentu kompozytora) w dużej mierze muzykalność i
interpretacja wirtuoza. Nie wdając się w polemikę z tym zdaniem, jak zwykle
jest w tym jakiś cień prawdy.
Filo d’Arianna utwór Eugeniusza Knapika,
to kolejny po Cadenza utwór
pierwotnie nieskrzypcowy… bo wiolonczelowy… jak możemy przeczytać w książeczce,
brat Szymona Krzeszowca- Andrzej (wiolonczelista) zdobył- grając m.in. ten
utwór- I nagrodę na II Międzynarodowym Konkursie w Katowicach (w 2006 roku)… a
zatem, utwór- jak każdy z resztą- ma swoją- niezależnie żyjącą od utworu-
historię.
Chaconne- Fantaisie Witolda Szalonka, to
utwór zamykający całą płytę. Utwór nawiązujący do Bacha, Chopina,
Szymanowskiego ale i pobrzmiewający echem muzyki góralskiej… „czołowy”- choć to
akurat określenie nie bardzo adekwatne- polski sonorysta, jednakże sam utwór
nie należy do brzmieniowo nowatorskich, co oczywiście nie czyni z niego
„gorszego” utworu… ale najważniejszy jest tu akurat Szymon Krzeszowiec… jaka
jest zatem jego gra…? Przede wszystkim znakomita technika, ale i doskonała
muzykalność są tutaj największym atutem. Atutem, który daje ogromną radość z
obcowania z doskonale zinterpretowaną i doskonałą muzyką współczesną.
Ode mnie:
******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz