17 października 2012

Szymon Krzeszowiec


Kaleidoscope
Płyta Szymona Krzeszowca Kaleidoscope ważna jest z kilku względów. Po pierwsze prezentuje wybitne umiejętności skrzypka, po drugie utwory wybrane na płytę- to swoisty pejzaż muzyczny polskich utworów powstałych w latach 1975 (Sonata op. 36 Krzysztofa Meyera)- 2005 (Filo d’ Arianna Eugeniusza Knapika).

„Na ów „kalejdoskop” składają się utwory kompozytorów, urodzonych między rokiem 1927 (Witold Szalonek) a 1954 (Paweł Szymański i Tadeusz Wielecki). A więc generacja „starsza” i jeszcze „średnio-starsza”. Najwcześniej (1975) z zarejestrowanych na płycie utworów powstała Sonata op. 36 Krzysztofa Meyera (1943), najpóźniej (2005)- Filo d’ Arianna Eugeniusza Knapika (1951). Tak chronologiczna, jak i estetyczna rozpiętość jest tu duża, rozpiętość między badaniem brzmieniowej „wytrzymałości” instrumentu Paganiniego i tego instrumentu” fakturalnej „wytrzymałości” w dialogu z naszą współczesnością. Jeśli chodzi o „metryki” utworów, rozpiętość mamy lat trzydziestu: 1975-2005; jeśli chodzi o „metryki” kompozytorów lat 27, czyli mniej więcej analogicznie.”

               Wreszcie ważna jest z jeszcze jednego powodu- mówiąc kolokwialnie nieco z innej beczki- mianowicie wstęp do książeczki jest- jakże drobnym, ale jest- świadectwem działalności śp. Andrzeja Chłopeckiego, który  zmarł w ubiegłym tygodniu. Stąd- proszę zrozumieć- często będę posiłkował się cytatami z książeczki.

               Zawsze z uwagą przyjmuję nagrania utworów- w tym wypadku utworu- Krzysztofa Meyera. Być może wpłynął na to fakt, iż miałem niewątpliwy zaszczyt obcować- raz na dwa tygodnie- z kompozytorem. Kompozytorem niezwykłym. „Jeśliby do tego utworu przykładać formalny wzorzec allegra sonatowego, można byłoby uznać, że to temat pierwszy, a kolejna pięciodźwiękowa kantylena i jej mini-wariacja motywiczna to temat drugi. Następuje przecież ciąg dalszy, tę sonatową dialektykę tematyczną oddalający- wijące się figury grane pizzicato i ciągi wielodźwięków rozdzielane pojedynczymi dźwiękami „rozproszkowującymi” materię w punktualistyczny pył, ostinato oktaw, delikatne glissanda, z formy pierwszej części tworzą mozaikowy katalog gestów o fakturalnym brzmieniu bardziej gitarowym niż skrzypcowym.” Sonata- z całą pewnością- wymaga od solisty sporego opanowania warsztatu… Szymon Krzeszowiec- wychodzi- choć to zabrzmi niebywale trywialnie- „obronną ręką”… kreuje niezwykle ciekawy muzyczny pełen pięknych brzmień świat zawarty w partyturze utworu.

Aria e Chorale Stanisława Moryto to- jak nazwa wskazuje- utwór dwuczęściowy z kantylenową Arią i akordową kodą. W arii, daje znać o sobie inna natura skrzypka… kantylenowa… liryczna, choć cały utwór trwa tylko niespełna pięć i pół minuty. A Kaleidoscope for M.C.E. Pawła Szymańskiego to utwór już znany, choć z nieco innej „wersji”. Nie tak dawno, miałem ogromną przyjemność recenzowania płyty Mikołaja Pałosza, na której grał m.in. utwór Pawła Szymańskiego. Jakże inny jest jednakże Kaleidoskop w wykonaniu Szymona Krzeszowca… inny.

„Bezładnie rozrzucone kolorowe szkiełka w polu trójkąta równobocznego, będącego podstawą graniastosłupa zbudowanego z trzech zwierciadeł zwróconych do wewnątrz, oglądane z perspektywy przeciwległej podstawy olśniewają swymi multiplikowanej refleksami- któż nie poddawał się magii tej prostej zabawki? (…) Co nadaje sens  losowemu położeniu kilku pozbawionych znaczenia szklanych okruchów? Na pewno: 1) symetria, 2) zwielokrotnienie. Te dwie cechy stanowią (zawsze i wyłącznie) o sensie kalejdoskopu i (nie zawsze i nie wyłącznie) sztuki.” (P.Szymański- cyt. za książką programową festiwalu „Warszawska Jesień”, 1997). Z jednej strony trudności techniczne, z drugiej spore wyczucie muzyczne okazują się najbardziej interesujące i przykuwające uwagę słuchacza…w czym oczywiście sporą zasługę ma solista.

Cadenza Krzysztofa Pendereckiego, to utwór najkrótszy. Sama kompozycja napisana została jako suplement do Koncertu altówkowego… a zatem miniatura…? Można myślę tak powiedzieć, przy czym, nie oznacza to, iż nie jest to utwór wymagający… jak pisze Andrzej Chłopecki: „1984. To jest rok prawykonania pierwszej, wydawało się wtedy, że kompletnej wersji Polskiego Requiem; jest już po prawykonaniu nie tylko Raju utraconego i I Koncertu skrzypcowego, ale też po Te Deum i po II Symfonii- Wigilijnej. Jest to więc Penderecki na dobre na swej post-neo-romantycznej drodze od współczesnego modernizmu (o awangardzie nie wspominając) ku Szostakowiczowsko-Brucknerowsko-Wagnerowskim swym ideałom, jeszcze na Mahlera nie otwartych”… miniatura… znów bogata w trudności techniczne… i znów dobrze zagrana… zinterpretowana… jest bowiem diametralna różnica między odegraniem a zinterpretowaniem…

Przędzie się nić Tadeusza Wieleckiego. Utwór powiązany tytułem- jak zauważa Andrzej Chłopecki- z utworem poprzednim, ale jakże inny. Z resztą właśnie taka jest cała płyta… różnorodna i dzięki temu ciekawa. Co ciekawe, słuchacz ma poczucie pewnej wirtuozowskiej łatwości, ogromnej radości z „muzykowania”, muzykalności- co jak się wydaje najważniejsze w muzyce współczesnej. Wiele razy spotkałem się ze zdaniem, że to, co ratuje muzykę współczesną, to (obok talentu kompozytora) w dużej mierze muzykalność i interpretacja wirtuoza. Nie wdając się w polemikę z tym zdaniem, jak zwykle jest w tym jakiś cień prawdy.

Filo d’Arianna utwór Eugeniusza Knapika, to kolejny po Cadenza utwór pierwotnie nieskrzypcowy… bo wiolonczelowy… jak możemy przeczytać w książeczce, brat Szymona Krzeszowca- Andrzej (wiolonczelista) zdobył- grając m.in. ten utwór- I nagrodę na II Międzynarodowym Konkursie w Katowicach (w 2006 roku)… a zatem, utwór- jak każdy z resztą- ma swoją- niezależnie żyjącą od utworu- historię.

Chaconne- Fantaisie Witolda Szalonka, to utwór zamykający całą płytę. Utwór nawiązujący do Bacha, Chopina, Szymanowskiego ale i pobrzmiewający echem muzyki góralskiej… „czołowy”- choć to akurat określenie nie bardzo adekwatne- polski sonorysta, jednakże sam utwór nie należy do brzmieniowo nowatorskich, co oczywiście nie czyni z niego „gorszego” utworu… ale najważniejszy jest tu akurat Szymon Krzeszowiec… jaka jest zatem jego gra…? Przede wszystkim znakomita technika, ale i doskonała muzykalność są tutaj największym atutem. Atutem, który daje ogromną radość z obcowania z doskonale zinterpretowaną i doskonałą muzyką współczesną.

Ode mnie: ******

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz