Postanowiłem po raz drugi w życiu
sięgnąć po płytę z utworami Grażyny Bacewicz… do tej pory- sam w zasadzie nie
wiem dlaczego- jakoś unikałem jej twórczości. Nie powiem, kupiłem płytę
Krystiana Zimermana z muzyką polskiej kompozytorki, poznałem tym samym kameralny
fragment jej twórczości… ale to w zasadzie całe moje obcowanie z muzyką
Bacewicz. Możliwość uzupełnienia braków nadarzyła się wraz z ukazaniem się w
wytwórni płytowej DUX-u nowej płyty z Uwerturą oraz dwoma Koncertami
wiolonczelowymi Grażyny Bacewicz.
Ale
co tak naprawdę skłoniło mnie do sięgnięcia po tą akurat płytę? Bo sam fakt
wydania utworów Grażyny Bacewicz, owszem ważny, jednakże pewnie nie byłby dla
mnie jakimś impulsem skłaniającym mnie do tego. Nie „owijając już dłużej w
bawełnę”… skusił mnie mianowicie udział solistów: Adama Krzeszowca i Bartosza
Koziaka oraz Polska Orkiestra Symfoniczna Iuventus. Krzeszowca poznałem- jak to
zwykle bywa- przez absolutny przypadek, podczas zajęć krytyki muzycznej… analizowaliśmy jego solowe
nagranie znakomite zresztą- „grupowo”.
Bartosza Koziaka „poznałem” niedawno- przy okazji recenzowania płyty Stanisława
Bromboszcza, na której „pokazał się” słuchaczom z bardzo dobrej strony. No
dobrze. Postanowiłem również przy tej okazji przyjrzeć się nieco bliżej biografii
kompozytorki (szczęśliwie znajduje się ona w jednym z trzech tomów Encyklopedii
Muzycznej PWM). Zaintrygowało mnie nazwisko Nadii Boulanger. Grażyna Bacewicz
pobierała u niej nauki w Paryżu… tym samym śmiało można nazwać „paryski
ośrodek” jednym z najważniejszych ośrodków kształtujących polskich kompozytorów
starszego pokolenia. Oprócz Grażyny Bacewicz Nadia Boulanger w większym lub
mniejszym stopniu wpływała na: W. Kilara, M. Kondrackiego, K. Meyera, Z.
Mycielskiego, S. Skrowaczewskiego, M. Spisaka, A. Szałowskiego, T. Szeligowskiego, B. Woytowicza,
W. Żuławskiego. Pośród uczniów Boulanger przewijają się jeszcze obce nazwiska:
C. Beck, J. Francaix czy E. Carter. Jak pisze Stefan Jarociński o Boulanger w
Encyklopedii Muzycznej PWM (wyd. w 1979 r.): „Przyjaźniłą się z P. Valerym, I. Strawińskim i wieloma artystami
współczesnymi; jej salon przy rue Ballu przez kilkadziesiąt lat był w każdą
środę miejscem spotkań muzyków różnych nacji. Zajmowała się również
dyrygowaniem, wykonując głównie utwory muzyki dawnej oraz kompozycje swoich
uczniów.”
No
dobrze… Grażyna Bacewicz. Nie jestem zwolennikiem szerokiego opisywania
biografii, choć często spotykam się z recenzjami, w których 90 % tekstu stanowi
biografia, 8 % to historia, opis estetyki twórczej i 2 % to recenzja z
wykonania utworu… czyli mówiąc nieco kolokwialnie całkowite pomieszanie z
poplątaniem. Mimo wszystko recenzja
wykonawcza jest opisem efektu końcowego, jaki otrzymujemy na płycie., ale z
drugiej strony nie tak dawno wynotowałem sobie słowa Kisiela na temat krytyków: „Krytyk
jest reprezentantem publiczności, łącznikiem między estradą a widownią, jest
swego rodzaju mediatorem kulturalnym, wyjaśnia, pokazuje, prowadzi. A zarazem
musi być w swoim fachu artystą: on, jak to określił Anatol France <<opowiada przygody swojej duszy wśród
arcydzieł>>, musi więc to czynić sugestywnie, ciekawie, z talentem nie
mówiąc już o niezbędnej wiedzy i kulturze. Krytyk jest współtwórcą atmosfery
muzycznej- a jako taki powinien być naprawdę indywidualnością. Nie ma tu
miejsca na szarzyznę, na <<odfajkowanie>> koncertów, jest za to
miejsce na namiętną sugestywność, choćby nawet jednostronną, aby z pasją i
talentem”
Muzyka
współczesna, choć w tym wypadku mamy do czynienia nie z tak znów nową
twórczością, ma to do siebie, że istnieje niezwykle ograniczony zasób
informacji… chociaż, Grażyna Bacewicz należy do kompozytorów, o których wiemy
dość sporo, ale z drugiej strony ile informacji mamy…? Notka w Encyklopedii
Muzycznej, wspomnienia w praktycznie wszystkich polskich leksykonach
muzycznych… ale jedna monografia- napisana przez Małgorzatę Gąsiorowską (wyd.
PWM). Należy zatem nieco przybliżyć informacje biograficzne, choć skupię się a
dość konkretnym okresie życia Grażyny Bacewicz. Interesuje mnie okres 1943-
1963… idąc zatem „tropem” wyznaczonym przez autorkę notki biograficznej w
Encyklopedii Muzycznej PWM. 1943 jest to koniec I okresu twórczości, lub
początek II okresu- ten przypada bowiem na lata 1944- 58. „to etap formowania i utrwalania własnego języka muzycznego
kompozytorki. W tej fazie Bacewicz przejawia tendencje stylizacyjne (Uwertura,
Koncert na orkiestrę smyczkową, pierwsze symfonie) oraz włącza do swej muzyki
elementy folklorystyczne […] a jednocześnie szuka indywidualnych rozwiązań w
zakresie rytmiki, harmoniki i orkiestracji. Stałe ewoluowanie języka Bacewicz
prowadzi do trzeciego, ostatniego etapu jej twórczości, którego zapowiedzią
jest Muzyka na smyczki, trąbki i perkusję, Pensieri not turni, Koncert na
orkiestrę i II Koncert wiolonczelowy. W utworach tego okresu do głosu dochodzą
najnowsze tendencje stylistyczne epoki, przepuszczony przez filtr własnych
doświadczeń kompozytorki i dające nową wartość estetyczną”. Jeszcze tylko
lata życia kompozytorki: 1909- 1969… myślę, że tyle informacji biograficznych
wystarczy.
Parę słów o
konstrukcji płyty. Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie na płycie utwory
bez udziału solisty… drugim dobrym pomysłem wydawcy okazało się umieszczenie
utworów pochodzących z różnych okresów twórczości Grażyny Bacewicz… ale tu
pojawia się pytanie, co nam to daje? Po przesłuchaniu albumu- nazwijmy to- z
grubsza zauważamy jak różne dostajemy utwory i tym samym, jak zmieniała się
estetyka twórcza kompozytorki. Przejdźmy do utworów nagranych na płycie…
Uwertura- jak
pisze w książeczce dołączonej do płyty CD Agnieszka Jeż- „jest doskonałym odzwierciedleniem założeń warsztatowych kompozytorki,
realizowanych również w jej późniejszych kompozycjach: zwarty i
zdyscyplinowany, oparty na klasycznym trzyczęściowym schemacie Allegro-
Andante- Allegro. To zarówno owoc inspiracji popularnym wtedy nurtem
neoklasycznym spod znaku Prokofiewa i Strawińskiego, jak i osobistych
predylekcji kompozytorki. Projekcja pozioma utworu wykorzystuje motywy
nawiązujące do stylistyki baroku, które nie pełnią już jednak tradycyjnej
funkcji, melodyczno- harmonicznej, lecz są również elementem kolorystycznej i
dynamicznej ekspresji. Barokowy <<puls>> nadaje kompozycji żywe
tempo i konstytuuje spójność dzieła, jednak
główna siła utworu zdaje się tkwić w dynamice
barwy”. Z całą pewnością interpretacja Uwertury należy do udanych…
masywne brzmienia instrumentów dętych blaszanych są jednocześnie „wyważone” i
nie przykrywają całej orkiestry… w czym oczywiście duża zasługa George’a
Tchitchinadze prowadzącego Polską Orkiestrę Sinfonia Iuventus… minimalnie
intonacyjnie rozchodzą się w niektórych fragmentach instrumenty dęte drewniane-
zwłaszcza wysokie rejestry fletów. Ale też trzeba zaznaczyć bardzo dobre, pełne
brzmienie instrumentów dętych blaszanych. Dźwięki nie jest wyduszone w dynamice forte, a to zdarza się- nawet na
nagraniach… rzadko… bardzo dobrze prowadzone są przez dyrygenta „smyczki”…
Tchitchinadze wydobył z nich pewną „ludową” surowość rytmiczną i melodyczną.
I Koncert
wiolonczelowy: „utrzymany jest w
klasycznym rygorze formalnym, chociaż rozluźniona tonalność i bogata harmonika
spowodowały przesunięcie tradycyjnej dyspozycji napięć i odprężeń w utworze z
warstwy harmonicznej do dynamiczno- agogicznej. Jednocześnie utwór cechuje
śpiewność motywów i operowanie masą dźwiękową orkiestry […]” (A. Jeż,
książeczka dołączona do płyty CD). Nie
trudno „wysłyszeć”, iż I Koncert wiolonczelowy dość czytelnie łączy się z
Uwerturą… nie zmienia się prowadzenie orkiestry. Tchitchinadze bardzo
umiejętnie wydobywa z orkiestry sporo ciekawych barw i detali. Bardzo
inteligentnie operuje także grupami instrumentów. Blacha nie przykrywa
„smyczków” grających piękną i ciepłą barwą.
Osobny akapit
należy się oczywiście soliście. Adam Krzeszowiec gra znakomicie. Operuje
pięknym, ciepłym brzmieniem… ale z drugiej strony- gdy wymaga tego partytura
potrafi zagrać nieco ostrzej, ale nigdy nie gubiąc przy tym pięknej barwy
instrumentu. Bardzo dobrze została zagrana kadencja w I części… uporanie się z
trudnościami technicznymi sprawia, iż nie odczuwamy żadnego wysiłku w graniu
Krzeszowca i słucha się tego bardzo dobrze
II Koncert wiolonczelowy jest bez wątpienia kompozycją kontrastującą z dwoma poprzednimi utworami. Jak pisze Agnieszka Jeż: „Dwanaście lat, jakie dzielą powstanie obu utworów (I i II Koncert wiolonczelowy), okazało się czasem dużych zmian w warsztacie i stylu kompozytorki. […] Nadal mamy do czynienia z trzyczęściowym układem formalnym koncertu klasycznego, o skrajnych częściach w tempie allegro i środkowym andante […]. Jeszcze większą niż w poprzednim koncercie rolę formotwórczą pełni rytm i operowanie kontrastem fakturalnym. W miejsce melodyjnych motywów i jednorodnej faktury pierwszego koncertu, w kolejnym zdecydowanie króluje motoryka.” Jakie są zatem inne, dostrzegalne różnice? Większa rola dysonansowości, szukanie innych barw, ale również ogromną rolę czynnika wirtuozowskiego. Czyni to kompozycję niezwykle intrygującą. Dyrygentka Monika Wolińska stanęła zatem przed trudnym zadaniem. Jej interpretacja okazuje się pełna niuansów kolorystycznych, dynamicznych. W znakomitym odbiorze działa dużą rolę odegrał solista Bartosz Koziak. Jego gra- niezwykle mądra i przemyślana daje słuchaczowi ogromną radość płynącą ze słuchania tej- momentami niełatwej przecież- muzyki. Muzyki niezwykle ekspresyjnej swoim charakterze i jednocześnie bardzo trudnej technicznie.
II Koncert wiolonczelowy jest bez wątpienia kompozycją kontrastującą z dwoma poprzednimi utworami. Jak pisze Agnieszka Jeż: „Dwanaście lat, jakie dzielą powstanie obu utworów (I i II Koncert wiolonczelowy), okazało się czasem dużych zmian w warsztacie i stylu kompozytorki. […] Nadal mamy do czynienia z trzyczęściowym układem formalnym koncertu klasycznego, o skrajnych częściach w tempie allegro i środkowym andante […]. Jeszcze większą niż w poprzednim koncercie rolę formotwórczą pełni rytm i operowanie kontrastem fakturalnym. W miejsce melodyjnych motywów i jednorodnej faktury pierwszego koncertu, w kolejnym zdecydowanie króluje motoryka.” Jakie są zatem inne, dostrzegalne różnice? Większa rola dysonansowości, szukanie innych barw, ale również ogromną rolę czynnika wirtuozowskiego. Czyni to kompozycję niezwykle intrygującą. Dyrygentka Monika Wolińska stanęła zatem przed trudnym zadaniem. Jej interpretacja okazuje się pełna niuansów kolorystycznych, dynamicznych. W znakomitym odbiorze działa dużą rolę odegrał solista Bartosz Koziak. Jego gra- niezwykle mądra i przemyślana daje słuchaczowi ogromną radość płynącą ze słuchania tej- momentami niełatwej przecież- muzyki. Muzyki niezwykle ekspresyjnej swoim charakterze i jednocześnie bardzo trudnej technicznie.
Płyta z
utworami Grażyny Bacewicz jest albumem, który szczerze mogę polecić! Bez
większych intonacyjnych „zgrzytów” i z doskonałymi interpretacjami utworów…
Jest to płyta, której słucha się znakomicie i której nie chce się-
najzwyczajniej w świecie- wyłączać.
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz