Obrodziły nam w naszej rodzimej muzyce rozrywkowej- bądź co
bądź okaleczonej na wszelkie możliwe sposoby- premiery. Nie tak dawno przyszła
do mnie w paczce od merlina właśnie premiera- Lady Pank Symfonicznie. I co się okazuje…? Wcale nie trzeba pisać
kretyńskich tekstów, prostych badziewnych tematów, aby nagrać bardzo dobrą
płytę… lada chwila dojdzie do mnie również nowy T.Love, zobaczymy, czy rzeczywiście polska scena ma się tak źle…
póki co- jeśli chodzi o Lady Pank,
jest znakomicie, ale jak porównamy go z nowym Krawczykiem uznamy, że piszący
słowa iż polska muzyka rozrywkowa ma się nieźle solidnie grzmotnął się w głowę…
i słusznie, ale skupmy się na Lady Pank…
bo warto.
Marek
Sierocki- książeczka dołączona do płyty „Oddajemy
w Wasze ręce płytę, która podsumowuje trzydziestoletnią karierę jednego z
najpopularniejszych i najważniejszych zespołów z historii polskiej muzyki […].
Nie byłoby sukcesów, gdyby nie talent kompozytorski Jana Borysewicza […] gdyby
nie charakterystyczny wokal Janusza Panasewicza. […] Jeśli mówimy o ojcach
sukcesu, to musimy wspomnieć o Andrzeju Mogielnickim. To on współtworzył zespół
ponad trzydzieści lat temu. To on z małymi przerwami pisał słowa do
największych jego hitów”
A zatem
Lady Pank Symfonicznie… Postanowiłem
poszperać trochę na temat „rock symfonicznie”… oczywiście „pankowcy” nie są
pierwsi, którzy sięgnęli po aparat orkiestrowy. 1999 rok, to pierwszy album
rockowego zespołu z orkiestrą symfoniczną. Deep
Purple z londyńczykami. Po nich Metallica i Scorpions… natomiast na polskiej
scenie znalazłem dwie produkcje: Perfect i Coma. W tym roku dochodzą nam dwa
zespoły: Dżem i Lady Pank… chyba tylko nie wpadł na pomysł nagrania się
symfonicznie Krzysztof Krawczyk… choć z drugiej strony czego nie nagrał jeszcze
Krawczyk? A teraz już na poważnie… Trzeba
mieć pełną świadomość, iż jednym połączenie z orkiestrą pomaga (Deep Purple) innym szkodzi… tymczasem Lady Pank, czyli Jan Borysewicz, Janusz
Panasewicz, Krzysztof Kieliszkiewicz (gitara basowa) oraz Kuba Jabłoński
(perkusja) nagrali płyt znakomitą… postanowili
odświeżyć a może odmłodzić nieco przy pomocy orkiestry swoje- obojętnie jak
kretyńsko to brzmi- hity… ale tak właśnie robią… orkiestrują hity… a nie,
przepraszam- nie wszyscy mają w swoim repertuarze prawdziwe hity (casus Krzysztofa
Krawczyka pasuje jak ulał) i muszą sięgać po cudze- Polski Songbook… i wychodzą niepospolite bublo-kloce… ale miało już
nie być o K.K. Plusy nowego nagrania Lady Pank? Aranże… np. bardzo dobrze
zorkiestrowane Intro będące tak naprawdę składanką największych przebojów Lady Pank- naprawdę bardzo mądrze
opracowane przez Marcina Szczypiorskiego. Po drugie głos Janusza Panasewicza…
specyficzny, wyjątkowy wciąż urzekający. Po trzecie przejścia z utworów
klasycznych do utworów Lady Pank… Płytę na dobre otwiera „Nie wierz nigdy kobiecie”… bardzo
dobrze zorkiestrowane, oczywiście bardzo dobrze zaśpiewane… jeśli porównamy
wersję Lady Pank o wersji Krawczyka zauważymy różnicę, al. Przede wszystkim
zauważymy, że każdy hit może porwać, ale i każdy hit można solidnie spartaczyć…
Tak czy inaczej, chłopaki z Lady Pank postawili poprzeczkę wysoko… ale mistrzostwem
świata okazuje się przejście z fragmentu Madame
Butterfly Pucciniego do Sztuki latania. Zastanawiałem się, czy dobrym
pomysłem jest wklejanie muzyki klasycznej (oczywiście chodzi nam w tej chwili
jedynie o fragmenty kompozycji) w koncert rockowego zespołu… o ile dobrze
pamiętam, dajmy na to Metallica jedyny fragment nierockowy umieściła na swej
płycie na samym początku, jako Intro- była to kompozycja Ennio Moriccone… a tu? Jest Wspomniany już Puccini, Planety Holsta, Summertime Gershwina, fragmentarycznie „przerobione” Bolero Ravela, a ograniczam się w tej
chwili jedynie do pierwszego krążka… uważam, iż jest to dość udana próba
połączenia klasyki z naszą polską
klasyką rocka. Absolutnie najlepszymi kawałkami na pierwszym albumie okazują
się: wspomniane już Nie wierz nigdy
kobiecie, Sztuka latania, Wciąż bardziej obcy- choć powiem szczerze
bardziej trafia do mnie głos Panasewicza niż Borysewicza, ale… to już moje
odczucia (nawiasem mówiąc nie przepadam za głosem Presleya, a ludzie go
niewiedzieć czemu wielbią…)… zawiodło mnie natomiast Minus 10 w Rio, ale pewnie dlatego, że osobiście nie przepadam za
tym. Drugi krążek otwiera kompozycja klasyczna- Wesoła Wdówka Lehara. Pojawiają się hity… Dziewczyny dzisiaj- nie wiem czemu niezwykle dziś aktualna, Zabić strach- jeden z najlepszych
kawałków, Zamki na piasku, Zostawcie
Titanica- słucham na okrągło… i Zawsze
Tam gdzie ty, Mała Lady Pank- choć nie do końca jestem przekonany do głosu
Jana Borysewicza to ten akurat kawałek jest bardzo dobrze zaśpiewany, i uwieńczeniem
albumu są Tańcz głupia tańcz i
oczywiście Mniej niż zero…
Generalnie rzecz ujmując
płyta Lady Pank Symfonicznie ma
wszelkie predyspozycje by stać się absolutnym bestsellerem… powodów jest- jak
zwykle- kilka: aranże, sentymentalny powrót do hitów, odświeżenie tych hitów…
jeśli miałbym wybierać spośród dzisiejszych nowości muzyki rozrywkowej zdecydowanie
pieniądze wydałbym na tą właśnie płytę… jak widać nie trzeba pisać kretyńskich
tekstów, jeszcze bardziej kretyńskich płyt wydawać aby nagrać płytę idealną…
powtórzę IDEALNĄ
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz