Udało się… znów
przeczytałem niepokojąco niewłaściwą recenzję… w Muzyce 21… przypadek? Z całą pewnością nie… recenzja ta mieści się
w bardzo konsekwentnej polityce gazety… ale w tej recenzji osiągnięto doprawdy
mistrzostwo świata…
Nie wiem, czy słusznie mi to przeszkadza… w końcu polska
mądrość mówi: Wolnoć Tomku w swoim domku…
no właśnie… problem w tym, że redakcja wciąż stwarza pozory jakiejś
obiektywności… coś tu nie gra. Żałuję jedynie, iż nie znam autora tekstu,
bowiem mistrzostwo powinno mieć swego ojca… matkę?... ale nie wiem, czy ma to
znaczenie, gdyż generalnie rzecz ujmując każda recenzja płyty wydanej przez Acte Prealable po pierwsze ma zawsze
najwyższą notę, po drugie zawsze chodzi o to samo… o promocję… i uznanie, że
nagranie jest niezwykle odkrywcze i jest wydarzeniem fonograficznym roku…
niezależnie od autora zawsze to samo… a zatem próbka… … Zaczniemy oczywiście od
wcześniejszej… wspomniana recenzja zaczyna się następująco: „Jakże miło cieszyć się fonograficznymi nowościami
wytwórni Acte Prealable i odkrywać zapomniane skarby muzyki polskiej, bo tych
wbrew opinii „specjalistów”, jest mnóstwo”… uff jak miło… zatrzymajmy się
na chwilę. Nie mam powiem pojęcia, o jakich specjalistach ów autor (autorka)
pisze…. Specjaliści, których ja znam,
nigdy nie mówili, iż skarbów jest mało… mówili, że za mało obecne w
świadomości, ale nie, że za mało… może tacy specjaliści, jaki recenzent…? Może…
idźmy dalej: „Niewątpliwie do płytowych
wydarzeń roku 2010 zaliczyć należy wydany wtedy album z muzyką instrumentalną
Grzegorza Fitelberga”… znów się zatrzymajmy. Nie słuchałem omawianej płyty,
jednakże sądzę, że z tym wydarzeniem to trochę przesada… miałem- na zajęciach z
krytyki muzycznej- okazję słuchać jednej z płyt wydanej przez Acte Prealable.. było to jeśli dobrze
kojarzę nagranie Agnieszki Maruchy z utworami Stojowskiego… trochę poczytałem w
książeczce… i oto objawia się wielki- no może jeden z największych kompozytorów polskich tego
okresu… płyta jest sensacją i genialną kreacją… a teraz na poważnie… nagranie
owszem jest przyzwoite, ale czy wybitne? Kompozytor również jest przyzwoity,
ale żeby genialny, wybitny…? Za często używa się słowa wybitny. Wybitny był
Mozart, Chopin, Wagner… ale nie każdy nowo odkryty jest geniuszem… trochę
więcej rzetelności… przeskoczymy trochę: „Docenić
zatem trzeba cenną inicjatywę Wydawcy (napisane nawet z dużej litery?) oraz wykonawców i podziękować im za podjęcie
się trudu przywrócenia do życia utworów Fitelberga…”. Zatem wychodzi
drobniutkie lizusostwo… autor dziękuje bowiem swojemu pracodawcy… idąc dalej skrócimy
trochę… odnośnie Sonat skrzypcowej op. 12 Fitelberga: „Z pewnością zasługuje na czołowe miejsce wśród skrzypcowych sonat
późnego romantyzmu, stojąc godnie obok powszechnie znanego kanonu tego
repertuaru, w postaci utworów Brahmsa czy Franka”… może trochę w tym
przesady… ja też mogę napisać- bez żadnego poparcia, że dajmy na to kompozytor
X pisał dzieła pokroju Pendereckiego i zasługuje na miejsce obok niego…
naprawdę… nie trzeba tworzyć samych wybitności, choć oczywiście, wiem, łatwiej
sprzeda się wybitnego niż dobrego. Zacząłem również się zastanawiać dlaczego w
katalogu wydawnictwa nie uświadczymy wielu naprawdę genialnych- choć już
nagranych- kompozytorów. Genialnych kompozycji… dużo łatwiej jest wypromować
jeszcze niemające doskonałego wzorca- albo przynajmniej odpowiednika i ogłosić
je jako nowatorskie i genialne… ale, bądźmy poważni… nie o to chodzi w krytyce,
aby lecieć swoim interesem… byle jak… niestety. Dziwi też robienie z kompozytora
X jednego z najwybitniejszych kompozytorów swojego pokolenia… w tym momencie
czytelnik drapie się po głowie… kto to taki ten kompozytor X… ale- myśli- skoro
w periodyku najchętniej czytanym przez melomanów piszą, że wybitny, to żeby nie
wyjść w towarzystwie na łosia- powiedzmy chórem wybitny… oj czkawką odbija się
powiedzenie: wielkim poetą był… nawet
promocja powinna mieć jakieś granice przyzwoitości… przejdźmy teraz do innego
tekstu. Tym razem… sukces ma swego ojca… Łukasz Kaczmarek popełnił w
kwietniowej Muzyce 21 dwa generalnie
słabe teksty… po pierwsze i w zasadzie najważniejsze droga redakcjo… umieszczać
swoją płytę jako płyta miesiąca to już lekka przesada… i nie chodzi tylko o
jakiś obiektywizm… zastanawiam się, dlaczego żadna płyta Duxu nie była płytą
miesiąca- a to przecież DUX pozgarniał Fryderyki… dlaczego…? a nie chodzi
przypadkiem o konkurencję? Wracając do kwietniowego numeru… Ogromne okładki
płyt Acte Prealable dosłownie i w
przenośni zgniatają inne okładki… może redakcja postanowiła ukazać czytelnikowi
wielkość fonograficznego wydarzenia, a skoro muzyka nie przemawia, niech
chociaż przemówi wielkość okładki… dobrze a teraz już na poważnie. Pierwsza
rzecz dotycząca recenzji płyty miesiąca… brakuje tu zwyczajnej rzetelności…
brakuje kilku faktów, skoro nazywamy utwór arcydziełem- choć jest to z grubsza
rzecz ujmując przesada, ale mniejsza o to- można pokusić się o porównanie
kompozycji powstałych w tym czasie… a czas to był niezwykły i obfitujący w
ważne wydarzenia muzyczne… no chyba, że kompozycja nie wytrzymałaby takiego
porównania, to już przepraszam, ale wówczas arcydziełem zwyczajnie nie jest.
Ale skoro jest arcydziełem porównania powinna wytrzymać bez problemu prawda?
Znalazłem również legendę, co oznaczają gwiazdki… każda płyta Acte Prealable ma gwiazdek 5, jest to zatem
nagranie wybitne. Przed tym jest już tylko płyta miesiąca… razi mnie jeszcze jedno, iż najchętniej
czytana przez melomanów gazeta pomija milczeniem nowatorskie i wyjątkowe
nagrania innej polskiej wytwórni… numer tworzy się według klucza… kilka wielkich
nazwisk- wywiady ze znakomitościami- w większości nieprzeprowadzone przez
redakcję, i kilka wywiadów z artystami z rodziny- że się tak wyrażę, a zatem-
artystami powiązanymi z wytwórnią Acte
Prealable… a inni artyści polscy nie wydający w wytwórni… może warto
wyściubić za przeproszeniem nos poza podwórko i zerknąć co też się dzieje… bo
dzieje się wiele… Przejdźmy do nowego numeru… znów Łukasz Kaczmarek i znów
jedyną okładką na stronie z trzema recenzjami tylko jedna okładka… mniejsza o
to… oczywiście 5 gwiazdek… 4 kolumny tekstu i 9 linijeczek o wykonaniu…
oczywiście znakomitym… recenzja... jak mi się wydaje jest w zasadzie pisaniem o
WYKONANIU, nie o utworze… o utworze świadomy słuchacz poczyta sobie albo w
książeczce o ile sięgnie po płytę… ale z drugiej strony co można pisać o
wykonaniu utworów dziecięcych… bo to, że utwory skłaniają dzieci do własnej
interpretacji można wyrzucić do kosza… jak świat światem wszyscy wiedzą, że w
szkole muzycznej i często też na studiach interpretacja jest taka jaką narzuca
nauczyciel/ wykładowca…
A macie moze numer telefonu jakiejs polskiej wytworni muzycznej? Chcialabym z taka porozmawiac na temat spiewajacej nastolatki w moim miescie - elblag. Znam ja i wgl. Bardzo prosze o kontakt, jakby co to prosze o wysylanie na nr tel. 512-675-108. Dziekuje serdecznie!
OdpowiedzUsuńWitamy,
Usuńte wytwórnie, które znamy, w głównej mierze zajmują się muzyką klasyczną lub współczesna... ale każda z wytwórni Universal Polska, My Music itd ma na swojej stronce dane kontaktowe, warto spróbować w ten sposób
pozdrawiamy