2 listopada 2012

Verbum nobile Stanisława Moniuszki

Verbum Nobile - Chór i Orkiestra Opery na Zamku
Moniuszko… ale właściwie dlaczego Moniuszko? Zastanawiałem się już dość długo nad poznaniem oper Moniuszki… w domowym zaciszu. Ze wstydem stwierdzam, że jest to pierwsza z jego oper w mojej płytotece. I bałem się trochę, choć w sumie czego… przecież, jak świat światem, i jak Akademia Akademią- względnie, jak Uniwersytet Uniwersytetem przekonuje się studentów, że Moniuszko wielkim kompozytorem był… to z jednej strony, bo z drugiej strony Marc Minkowski w wywiadzie dla dwutygodnik.com stwierdza: „Nie ma co ukrywać, Moniuszko nie był wybitnym kompozytorem- żaden z niego Bach, czy Mozart. Ale z pewnością jego nazwisko zapisało się na stałe w historii muzyki”. (cyt.za: www.dwutygodnik.com/artykul/2676-moniuszko-nie-byl-wybitnym-kompozytorem.htmlt). A zatem był czy nie był? Z całą pewnością na polskie warunki był…

Postanowiłem się przekonać. Nie zastanawiając się dłużej postanowiłem- przy uprzejmości wytwórni DUX- sięgnąć po ich nowość wydawniczą. Verbum nobile. I-aktowa opera komiczna. Pierwsza stworzona przez tandem Moniuszko- Chęciński (powstaną jeszcze w przyszłości: Straszny Dwór i Paria). Wystawiona po raz pierwszy 1 stycznia 1861 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie… nie jestem zwolennikiem zbyt obszernego pisania o utworze, gdyż wychodzę z założenia, iż mam do czynienia ze świadomym czytelnikiem i słuchaczem, który potrafi sięgnąć do różnego rodzaju książek… (a nie tylko jak to się dziś mówi wyguglować)… chociażby do pewnej urokliwej i nienowej książki Lucjana Kydryńskiego „Opera na cały rok”  (wydana w roku 1989 PWM): „1 stycznia 1861 rok: - w Teatrze Wielkim w Warszawie premiera Verbum nobile Stanisława Moniuszki […]. Ostatnia w cyklu premier, który w ciągu zaledwie trzech lat przyniósł 4 Moniuszkowskie dzieła na warszawskiej scenie (Halka, Flis, Hrabina, Verbum nobile). O popularności tej błahej zresztą- i muzycznie, i tekstowo- szlacheckiej krotochwili świadczy ukazanie się w ciągu najbliższych dni po premierze aż dwu różnych wyciągów fortepianowych.”… jeszcze po drobnym „wstępie” mamy libretto opery… ale. Przedmiotem nie jest przecież opera sama w sobie, lecz w głównej mierze nagranie oraz całe wydawnictwo. Wpierw zatem trochę o książeczce. Co znajdujemy. Oczywiście libretto… teksty recytatywów i arii, oraz dobrze napisany tekst Piotra Urbańskiego… może tylko szkoda, że krótki… no i w końcu można się do czegoś przyczepić… jak nie do wydania, jak nie do muzyki- to chociaż do tekstu… a teraz na poważnie. Z reguły nie lubię być bowiem czepialski… może niesłusznie, w końcu krytyk uchodzi za osobnika czepialskiego- z resztą jak się często okazuje nie bez przyczyny… tak czy inaczej nie przyczepiam się również teraz. Tekst napisany zgrabnie a przede wszystkim ciekawie: „Moniuszko, który od roku 1858 pełnił funkcję dyrektora warszawskiej opery, chętnie ulegał oczekiwaniom publiczności. Stąd Verbum nobile to opera komiczna i jednoaktowa, a więc dająca się z łatwością zestawić z innymi dziełami lub ich fragmentami. Wreszcie zawiera ona motywy narodowe- nieobecne w operach prezentowanych w Teatrze Wielkim od czasów Karola Kurpińskiego. Nic więc dziwnego, że dzieła Moniuszki cieszyły się dużą popularnością, a przy tym przyczyniły się do znacznego powiększenia publiczności teatralnej, niekoniecznie gustującej w dominującym wcześniej włoskim repertuarze”… oczywiście. Niemożna pominąć popularyzatorskich osiągnięć Moniuszki… i rzeczywiście nie trudno też nie zgodzić się ze zdaniem Minkowskiego, tyle tylko, że w dziełach Moniuszki oddziałuje nie tylko muzyka, ale i sam tekst… traktujemy zatem kompozytora jako par excellence narodowego. Ale przecież przedmiotem recenzji jest w głównej mierze nagranie… A zatem. Opera nagrana i zinterpretowana jest bardzo dobrze. Nie ma się absolutnie czego czepiać. Orkiestra (Orkiestra Opery na Zamku) pod batutą Warcisława Kunca brzmi dobrze, nie ma większych- czy nawet mniejszych- niedociągnięć gdy chodzi o strojenie poszczególnych grup w orkiestrze- co wcale nie jest takie oczywiste w przypadku nagrań operowych. Uwertura zagrana została bardzo dobrze, z dużym wyczuciem i jednocześnie dużą dbałością o muzyczne szczegóły. Żywe tempo, jakie narzucił Warcisław Kunc, jednak co ważne dobór tempa okazał się przemyślany gdyż szybkie przebiegi w smyczkach zostały zagrane selektywnie. Gdzieniegdzie- owszem można usłyszeć lekko rozmazane przebiegi, ale nie ma co przyczepiać się do sporadycznych sytuacji.

               Mam problem w przypadku oper i solistów… od kogo zacząć. Orkiestra- wiadomo uwertura a potem…? Będzie zatem według kolejności moniuszkowskiej. Bartłomiej, chór, Serwacy Łagoda… czyli innymi słowy Janusz Lewandowski, Chór Opery na Zamku oraz Aleksander Teliga. Janusz Lewandowski, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, operuje bardzo dobrym i głębokim basem/barytonem. Introdukcja to w gruncie rzeczy dialog Bartłomieja z chórem, do których pod koniec dołącza Serwacy. Wkładając płytę do odtwarzacza bałem się nieczytelności tekstów śpiewanych przez solistów, ale jak się okazało niepotrzebnie. Już w Introdukcji słychać zarówno u Janusza Lewandowskiego jak również w chórze (w czym zasługa Szymona Wyrzykowskiego- przygotowującego chór) można zrozumieć cały śpiewany tekst, tak więc duże słowa uznania. Dobrze wypadło arioso Serwacego-  Zanim utrudzone oczy. Aleksander Teliga-absolwent Konserwatorium we Lwowie, od 1989 mieszka i pracuje w Polsce- zaśpiewał niezwykle przejmująco swoją modlitwę, może nieco na początku (parę pierwszych taktów) chwiejną barwą, lecz dalej jest już lepiej.. można zatem tą chwiejność zrzucić na „nierozgrzanie głosu”. Pojawia się Stanisław… krótki dialog (recytatyw). Michał Partyka (absolwent poznańskiej Akademii Muzycznej) śpiewa niezwykle pięknym barytonem. „Nakaż, niech ożywcze słonko”- okazuje się jedną z najlepiej zaśpiewanych na płycie arii. Duet Zuzi i Stanisława jest również dobrze zaśpiewany, choć według mnie głos Aleksandry Buczek (Zuzia) jest trochę za bardzo momentami rozwibrowany, ale… jest dobrze. Na pewno nie można zarzucić Aleksandrze Buczek, iż operuje manierycznym wibrato w głosie… naprawdę jest dobrze, ale nieco poza moim gustem… cóż subiektywne odczucia… Tercet Serwacego, Zuzi i Stanisława jest takim punktem kulminacyjnym opery- w końcu tu właśnie pada: Verbum nobile to święta rzecz… jedynym minusikiem są lekko zagonione tempa w wejściach Zuzi i Stanisława, ale wersy śpiewane przez Stanisława- Michała Patyrę- okazują się najjaśniejszym punktem tercetu. Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie recytatywu i dumki Zuzi- wersja pierwotna niestosowana w wykonaniach. W dumce Aleksandra Buczek pokazała liryczny sopran… przejmujący i piękny… Po raz pierwszy pojawia się Marcin- Leszek Skrla. Baryton. Absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku, operujący dobrym głosem, może nieco za bardzo rozwibrowanym, ale to już kwestia gustu. Odniosłem wrażenie również nieco siłowego śpiewania „góry”, ale nie jest to rażący element. Jego aria „Dam ci ptaszka, jakich mało” zaśpiewana jest bez większych niedociągnięć. Duet Serwacego i Michała jest nieco zagoniony momentami, w efekcie niektóre kwestie się rozmywają, ale to drobnostka.

               Dochodzimy do „happy endu”, jaki  słuchaczom zafundował Moniuszko. Poprowadzony przez Warcisława Kunca w dobrym tempie… warto zwrócić uwagę na dobrze zaśpiewaną przez Aleksandrę Buczek partię Zuzi, najtrudniejszą technicznie z partii występujących w finale. Solistka radzi sobie jednakże z nimi doskonale, co słychać…

           
Wykonawcom z całą pewnością należą się słowa uznania… w końcu przekonali mnie do Moniuszki… a nie byłem początkowo przekonany, cóż… kto nie zmienia poglądów? A płyta?  Z czystym sumieniem położę ją na półce obok oper Mozarta, Verdiego, Wagnera i… Glassa. Może nie jest to muzyka tak doskonała, jednak z całą pewnością warta słuchania i obowiązkowa w domowej płytotece.

Ode mnie: ***** i * za przekonanie mnie do Moniuszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz