Moniuszko… ale właściwie dlaczego Moniuszko? Zastanawiałem
się już dość długo nad poznaniem oper Moniuszki… w domowym zaciszu. Ze wstydem
stwierdzam, że jest to pierwsza z jego oper w mojej płytotece. I bałem się
trochę, choć w sumie czego… przecież, jak świat światem, i jak Akademia
Akademią- względnie, jak Uniwersytet Uniwersytetem przekonuje się studentów, że
Moniuszko wielkim kompozytorem był… to z jednej strony, bo z drugiej strony
Marc Minkowski w wywiadzie dla dwutygodnik.com stwierdza: „Nie ma co ukrywać, Moniuszko nie był wybitnym kompozytorem- żaden z
niego Bach, czy Mozart. Ale z pewnością jego nazwisko zapisało się na stałe w
historii muzyki”. (cyt.za: www.dwutygodnik.com/artykul/2676-moniuszko-nie-byl-wybitnym-kompozytorem.htmlt).
A zatem był czy nie był? Z całą pewnością na polskie warunki był…
Postanowiłem się przekonać. Nie zastanawiając się dłużej
postanowiłem- przy uprzejmości wytwórni DUX- sięgnąć po ich nowość wydawniczą. Verbum nobile. I-aktowa opera komiczna.
Pierwsza stworzona przez tandem Moniuszko- Chęciński (powstaną jeszcze w
przyszłości: Straszny Dwór i Paria). Wystawiona po raz pierwszy 1 stycznia
1861 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie… nie jestem zwolennikiem zbyt
obszernego pisania o utworze, gdyż wychodzę z założenia, iż mam do czynienia ze
świadomym czytelnikiem i słuchaczem, który potrafi sięgnąć do różnego rodzaju
książek… (a nie tylko jak to się dziś mówi wyguglować)… chociażby do pewnej
urokliwej i nienowej książki Lucjana Kydryńskiego „Opera na cały rok” (wydana
w roku 1989 PWM): „1 stycznia 1861 rok: -
w Teatrze Wielkim w Warszawie premiera Verbum nobile Stanisława Moniuszki […].
Ostatnia w cyklu premier, który w ciągu zaledwie trzech lat przyniósł 4
Moniuszkowskie dzieła na warszawskiej scenie (Halka, Flis, Hrabina, Verbum
nobile). O popularności tej błahej zresztą- i muzycznie, i tekstowo-
szlacheckiej krotochwili świadczy ukazanie się w ciągu najbliższych dni po premierze
aż dwu różnych wyciągów fortepianowych.”… jeszcze po drobnym „wstępie” mamy
libretto opery… ale. Przedmiotem nie jest przecież opera sama w sobie, lecz w
głównej mierze nagranie oraz całe wydawnictwo. Wpierw zatem trochę o
książeczce. Co znajdujemy. Oczywiście libretto… teksty recytatywów i arii, oraz
dobrze napisany tekst Piotra Urbańskiego… może tylko szkoda, że krótki… no i w
końcu można się do czegoś przyczepić… jak nie do wydania, jak nie do muzyki- to
chociaż do tekstu… a teraz na poważnie. Z reguły nie lubię być bowiem
czepialski… może niesłusznie, w końcu krytyk uchodzi za osobnika czepialskiego-
z resztą jak się często okazuje nie bez przyczyny… tak czy inaczej nie
przyczepiam się również teraz. Tekst napisany zgrabnie a przede wszystkim
ciekawie: „Moniuszko, który od roku 1858
pełnił funkcję dyrektora warszawskiej opery, chętnie ulegał oczekiwaniom
publiczności. Stąd Verbum nobile to opera komiczna i jednoaktowa, a więc dająca
się z łatwością zestawić z innymi dziełami lub ich fragmentami. Wreszcie
zawiera ona motywy narodowe- nieobecne w operach prezentowanych w Teatrze
Wielkim od czasów Karola Kurpińskiego. Nic więc dziwnego, że dzieła Moniuszki
cieszyły się dużą popularnością, a przy tym przyczyniły się do znacznego
powiększenia publiczności teatralnej, niekoniecznie gustującej w dominującym
wcześniej włoskim repertuarze”… oczywiście. Niemożna pominąć
popularyzatorskich osiągnięć Moniuszki… i rzeczywiście nie trudno też nie
zgodzić się ze zdaniem Minkowskiego, tyle tylko, że w dziełach Moniuszki
oddziałuje nie tylko muzyka, ale i sam tekst… traktujemy zatem kompozytora jako
par excellence narodowego. Ale
przecież przedmiotem recenzji jest w głównej mierze nagranie… A zatem. Opera
nagrana i zinterpretowana jest bardzo dobrze. Nie ma się absolutnie czego
czepiać. Orkiestra (Orkiestra Opery na Zamku) pod batutą Warcisława Kunca brzmi
dobrze, nie ma większych- czy nawet mniejszych- niedociągnięć gdy chodzi o
strojenie poszczególnych grup w orkiestrze- co wcale nie jest takie oczywiste w
przypadku nagrań operowych. Uwertura zagrana została bardzo dobrze, z dużym
wyczuciem i jednocześnie dużą dbałością o muzyczne szczegóły. Żywe tempo, jakie
narzucił Warcisław Kunc, jednak co ważne dobór tempa okazał się przemyślany
gdyż szybkie przebiegi w smyczkach zostały zagrane selektywnie. Gdzieniegdzie-
owszem można usłyszeć lekko rozmazane przebiegi, ale nie ma co przyczepiać się
do sporadycznych sytuacji.
Mam
problem w przypadku oper i solistów… od kogo zacząć. Orkiestra- wiadomo
uwertura a potem…? Będzie zatem według kolejności moniuszkowskiej. Bartłomiej,
chór, Serwacy Łagoda… czyli innymi słowy Janusz Lewandowski, Chór Opery na
Zamku oraz Aleksander Teliga. Janusz Lewandowski, absolwent bydgoskiej Akademii
Muzycznej, operuje bardzo dobrym i głębokim basem/barytonem. Introdukcja to w
gruncie rzeczy dialog Bartłomieja z chórem, do których pod koniec dołącza
Serwacy. Wkładając płytę do odtwarzacza bałem się nieczytelności tekstów
śpiewanych przez solistów, ale jak się okazało niepotrzebnie. Już w Introdukcji
słychać zarówno u Janusza Lewandowskiego jak również w chórze (w czym zasługa
Szymona Wyrzykowskiego- przygotowującego chór) można zrozumieć cały śpiewany
tekst, tak więc duże słowa uznania. Dobrze wypadło arioso Serwacego- Zanim
utrudzone oczy. Aleksander Teliga-absolwent Konserwatorium we Lwowie, od
1989 mieszka i pracuje w Polsce- zaśpiewał niezwykle przejmująco swoją
modlitwę, może nieco na początku (parę pierwszych taktów) chwiejną barwą, lecz
dalej jest już lepiej.. można zatem tą chwiejność zrzucić na „nierozgrzanie
głosu”. Pojawia się Stanisław… krótki dialog (recytatyw). Michał Partyka
(absolwent poznańskiej Akademii Muzycznej) śpiewa niezwykle pięknym barytonem. „Nakaż, niech ożywcze słonko”- okazuje
się jedną z najlepiej zaśpiewanych na płycie arii. Duet Zuzi i Stanisława jest
również dobrze zaśpiewany, choć według mnie głos Aleksandry Buczek (Zuzia) jest
trochę za bardzo momentami rozwibrowany, ale… jest dobrze. Na pewno nie można
zarzucić Aleksandrze Buczek, iż operuje manierycznym wibrato w głosie… naprawdę
jest dobrze, ale nieco poza moim gustem… cóż subiektywne odczucia… Tercet
Serwacego, Zuzi i Stanisława jest takim punktem kulminacyjnym opery- w końcu tu
właśnie pada: Verbum nobile to święta
rzecz… jedynym minusikiem są lekko zagonione tempa w wejściach Zuzi i
Stanisława, ale wersy śpiewane przez Stanisława- Michała Patyrę- okazują się
najjaśniejszym punktem tercetu. Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie
recytatywu i dumki Zuzi- wersja pierwotna niestosowana w wykonaniach. W dumce
Aleksandra Buczek pokazała liryczny sopran… przejmujący i piękny… Po raz
pierwszy pojawia się Marcin- Leszek Skrla. Baryton. Absolwent Akademii
Muzycznej w Gdańsku, operujący dobrym głosem, może nieco za bardzo
rozwibrowanym, ale to już kwestia gustu. Odniosłem wrażenie również nieco
siłowego śpiewania „góry”, ale nie jest to rażący element. Jego aria „Dam ci ptaszka, jakich mało” zaśpiewana
jest bez większych niedociągnięć. Duet Serwacego i Michała jest nieco zagoniony
momentami, w efekcie niektóre kwestie się rozmywają, ale to drobnostka.
Dochodzimy
do „happy endu”, jaki słuchaczom zafundował Moniuszko. Poprowadzony
przez Warcisława Kunca w dobrym tempie… warto zwrócić uwagę na dobrze
zaśpiewaną przez Aleksandrę Buczek partię Zuzi, najtrudniejszą technicznie z
partii występujących w finale. Solistka radzi sobie jednakże z nimi doskonale,
co słychać…
Ode mnie: ***** i * za
przekonanie mnie do Moniuszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz