Andrea Bocelli, włoski tenor,
niewidomy od 12 roku życia… urodził się z jaskrą, podczas grania w piłkę nożną
dostał wylewu krwi do mózgu… nie potrzeba specjalnie długo szukać, aby trochę
poczytać o Bocellim. Różne są opinie na jego temat… często odmawia się jemu
statusu operowego solisty (chociażby Placido Domingo)… choć niektóre głosy
można raczej wyrzucić do kosza (casus
Alicji Węgorzewskiej zarzucającej Bocellemu iż brzmi płasko). Proszę wybaczyć,
ale głos osoby grającej w serialu (Dom
nad rozlewiskiem) zasiadającej w jury programu Bitwy na głosy mówiącej o karierze dzięki mediom raczej mnie nie
przekonuje… Placido Domingo owszem, ale porównywać głos Węgorzewskiej na temat
Bocellego- z czym absolutnie się nie zgadzam… z głosem Placida- generalnie
umiarkowanym i z którym można się zgodzić- zakrawa na śmieszność. Często
spotykałem się również z głosami, iż lepszy był „dawny” Bocelli niż obecny. Z
tym mogę się generalnie (ale tylko generalnie) zgodzić, bowiem wcześniejsze
nagrania są znakomite, ale czy lepsze…? Na pewno inne.
Co
otrzymujemy na płycie? Kilka „sztandarowych”- myślę, że można tak spokojnie napisać-
pozycji: La donna è
mobile Verdiego, Ave Maria („Central Park Version”), Time to say goodbye oraz Nessun Dorma Pucciniego… nie brakuje
również- nazwijmy to nieco kolokwialnie- popularniejszych utworów: The Prayer (z Celine Dion i Davidem
Fosterem), New York, New York (z
Tonym Benettem). Podział na akty (I i II) jest bardzo czytelny. Akt I to muzyka
„klasyczna” i akt II to muzyka- z grubsza- „popularna”… a może nazywając wprost
po prostu muzyka rozrywkowa… choć przeplatana muzyką klasyczną. Trudno powiedzieć
definitywnie, który akt wypada lepiej… każdy ma swój urok, choć jeśli chcieć
porównać ze sobą wydawnictwo CD i DVD… zdecydowanie lepiej wypada DVD. Zabrakło
na CD dwóch bardzo dobrze zagranych uwertur rozpoczynających oba akty. Akt I to
Uwertura do La forza del destino Verdiego
akt II to z kolei Uwertura do Candide
Bernsteina… naprawdę szkoda, że nie zdecydowano się na nagranie ich na płycie. La donna è mobile… to- można rzec-
standard. Kto tego nie śpiewał? Nie tak dawno słyszałem znakomite wykonanie
partii księcia Mantui ze spektaklu… wówczas śpiewał znakomity Piotr Beczała…
warto zwrócić uwagę a fakt, iż śpiewać tą arię, to mierzyć się z legendarnymi
solistami… jak również ze znakomitymi solistami współczesnymi. Bocelli śpiewa
bardzo dobrze, ale zadajmy pytanie, czy jest to wykonanie wybitne? Jest to
nagranie dobre, ale pojawiają się pytanie. Po pierwsze, czy jest to dobre
nagranie na otwarcie albumu i po drugie, czy interpretacja jest rzeczywiście
taka znakomita? Odpowiedź na pierwsze pytanie przychodzi szybko. Brakuje tej
uwertury. Równie szybko znajdujemy odpowiedź na drugie pytanie. Bocelli śpiewa
dobrze, choć górny rejestr wydaje mi się trochę zakrzyczany… porównując z
głosem Piotra Beczały, w którym są ogromne możliwości skalowe i barwowe… każde
skalowe „wymuszenie” słychać. Intonacyjnie jest bez zarzutów, barwowo- słychać
charakterystyczną dla Bocellego barwę. Subiektywne wrażenia z płyty są jak
najbardziej dobre, jednakże brakuje trochę, aby uznać interpretację za wybitną.
Di Quella Pira z Trubadurów Verdiego
jest dość dobrze zaśpiewana może nawet nieco lepiej niż poprzednia aria...
bardzo dobrze wypada na DVD Va Tosca! Pucciniego
zaśpiewana- a może lepiej przedstawiona- bardzo dobrze przez Bryna Terfela…
zabrakło tego na CD co prawda, ale możemy podziwiać ten fragment na DVD więc
nie ma zbytnio co marudzić. Ave Maria Schuberta…
to taki muzyczny „samograj”… bardzo dobrze zaśpiewane charakterystyczną dla
Bocellego barwą, bez niedociągnięć… bardzo dobrze prowadzona przez Alana
Gilberta orkiestra (New York Philharmonic)… pojawiają się duety z których
zdecydowanie najciekawsze to O soave
Fanciulla z Cyganerii Pucciniego zaśpiewane w duecie z Pretty Yende oraz
kolejny „samograj” Libiamo Ne’Lieti
Calici z Traviaty Verdiego (P. Yende, B. Terfelem oraz Ana Maria Martinez)
tak kończy się Akt I zarówno na cd jak i na dvd. W tej części pominięte zostało
na cd instrumentalne Intermezzo z Manon Lescaut… i znów szkoda. Znakomicie
zagrane… Akt II otwiera Bernstein (tylko DVD) dalej zmienia się kolejność w
stosunku do DVD… Amazing Grace, New York,
New York… są to utwory zamykające wydanie DVD- po nich jest tylko Nessun Dorma Pucciniego… będę trzymał
się kolejności z CD. Zastawiałem się, czy nagranie New York, New York nie będzie „samobójem” po pierwsze według niektórych
„nowojorczycy” mają najlepszą sekcję dętą na świecie… po drugie w duecie z
Tonym Bennettem Bocelli brzmi nieco niekorzystnie… po trzecie… czy nie jestem
za bardzo przyzwyczajony do Sinatry…? No właśnie nieco mi to wszystko
przeszkadzało… ale chociażby dla Bennetta warto posłuchać… i dla sekcji dętej…
zwłaszcza blado to wypada, przy duecie z Celine Dion The Prayer… to kompozycja wyjątkowa… magiczna… More
z Bottim na trąbce… to kolejny znakomity pomysł, choć Botti z tym
brzmieniem jest absolutną atrakcją samą w sobie… można kręcić nosem nad
niektórymi standardami granymi przez Bottiego, ale nie można było nigdy
przyczepić się do jego brzmienia… i Boccelli brzmi tu znakomicie… zastanawiam się czy nie
jest to najlepszy ze standardów śpiewanych przez niego… bardzo dobra aranżacja…
Warto zwrócić uwagę na trzy- nazwijmy to momenty- warte uwagi… En Aranjuez Con Tu Amor- czyli wokalna
wersja znakomitego Concierto de Aranjuez z Nicolą Benedetti na skrzypcach, Funiculi Funicula Luigiego Denza z
Andrea Griminelli na flecie (choć tu minimalnie przykrywa Bocellego chór- Westminster Syphonic Choir)
nieśmiertelną Nessun Dorma Pucciniego.
Benedetti brzmi bardzo dobrze, choć mnie zdecydowanie ujął tu Bocelli… jeden z
lepszych momentów na płycie podobnie Nessun
Dorma to najlepszy Bocelli na płycie… pojawiają się również utwory ominięte
na wydaniu cd… Home On The Range wykonane przez B. Terfela. ‘O Sole Mio… co mnie trochę zdziwiło, bo Andrea Bocelli zaśpiewał
to dość dobrze choć momentami zostaje minimalnie za orkiestrą… mogło pojawić
się zamiast Volare, które nie bardzo
przypadło mi do gustu… nie ma też instrumentalnego Amarcord Nino Roty… zwłaszcza szkoda Amacord…
Podsumowując
płyta Concerto. One night in Central Park
Bocellego jest produkcją bardzo dobrą… bardzo dobrzy goście, znakomita
orkiestra, dobry chór, znakomity dyrygent… i wyraźnie będący w dobrej
dyspozycji sam solista sprawiają, że płyt słucha się znakomicie. DVD ma swoje
atuty, jednakże słuchać jej można w domu na odpowiednim sprzęcie… i CD ma swoje
atuty, gdyż można delektować się nią w samochodzie… obie płyty są udane i
śmiało można się pokusić o kupienie zarówno tej wydanej w formacie audio jak i
nagranej w formacie DVD
Ode mnie: *****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz