12 listopada 2012

Z miłości do tanga

Por El Amor Al Tango - Z miłości do tanga
Tak jak zapowiadałam, najciekawszą składanką okazała się Z miłości do tanga. Jakościowo odbiegająca nieco od poprzednich… ma prawo się podobać, gdyż repertuarowo jest po prostu najciekawsza… jest klasyka (Gotan Project) ale i artyści, o których jak dotąd- mówiąc nieco ogólnie- nie słyszałam… i ci właśnie zaskoczyli mnie najbardziej… cieszę się, z tego, że na płycie nie ma nieco tandeciarskich stylizowanych na tanga pseudo instrumentalnych kawałków. Jest muzyka pełna klimatu, choć czasem nieco odległa od prawdziwych tang.



Płytę otwiera Gotan Project z gościnnym udziałem Koxmoza Mi Confesión… dobre rozpoczęcie płyty… kto zna zespół ten wie, czego można się po nich spodziewać… a spodziewać się można rzeczywiście sporo. Instrumentalny utwór dobarwiony nieco elektroniką, aczkolwiek jakoś nie bardzo trafia do mnie mariaż muzyki o latynoskich klimatach z latynoskim hip-hopem… ale z drugiej strony jest to w pewnym sensie posunięcie wpisujące się w pewną modę obecnie panującą łączącą różne gatunki muzyczne… Sueño zespołu Alacran to zmiana klimatu. Raczej mało ma to wspólnego z tangiem. Sentimentos Andresa Linetzky’ego i Ernsta Romeo jest takim melancholijnym kawałkiem o nieco- owszem, owszem- latynoskim klimacie… skrzypce i akordeon. Trochę nierówno to wypada przy Gotanie, ale ujdzie… El Avangarde z utworem Voyage d’Amour dość czytelnie nawiązuje do stylu Gotan Project… ale mi się podoba… improwizujące instrumenty, i przede wszystkim „żywe instrumenty”. Docieramy do tang… Tango Por Cuatro zespołu Los Cuatro de la Sale… można pójść pewnym tropem i nazwać to współczesną wersją tanga… może i można. Tango Sassetta… to już trochę inna bajka… basklarnet, akordeon, skrzypce pizzicato… dobre akustyczne granie w wykonaniu Martiny Eisenreich i Andreasa Hintersehera… ale jak się okazuje to wstęp do „prawdziwego grania”. Nicolas Ledesma Orquestra i Libertango. Obawiałam się trochę… słyszałam bowiem już sporo absolutnie genialnych nagrań Libertanga… jak się okazało niepotrzebnie podchodziłam z jakimiś uprzedzeniami bo wykonanie jest bardzo dobre. Dobre i przemyślane solówki… i dostajemy jeden z najlepszych utworów na płycie. Cumtango Juana Carlosa Cáceresa nieco inne granie, ale i świetny głos… bardzo zmysłowy… poziom obu utworów okazuje się wyrównany- co nie często się zdarza na składankach Tango To Evora Consoul Trainin & Pink Noisy z gościnnym udziałem Anastasi Zannis- to, o czym świadczy bardzo czytelnie tytuł, hołd oddany nieodżałowanej Cesarii… ale autorzy zrobili nieco za bardzo popowe to wspomnienie… melancholijne… ale jeżeli popowe, to na wysokim poziomie… Ya No Duele Bajafondo z featuringiem Santullo to powracający miks gatunków latynoskich z hip- hopem… dobry i rytmiczny, ale to tyle, bez jakiejś rewelacji. Utwór Daniela Melinga Noche Transfigurada jest dość specyficzny, ale ma swój klimat… Tango Gosselin Quadro Nuevo jest dobrym instrumentalnym kawałkiem… po dwóch słabszych propozycjach ta wydaje się sensowna i dobrze brzmiąca. Pierwszą płytę kończymy nieco melancholijnie… specyficzny Leonel, El Teo Supervielle i bardzo rozczulający Jacinto Chiclana Horacio Moliny… Drugą płytę otwiera  Paula Morelenbaum kawałkiem O Samba e o Tango… dobre otwarcie albumy, ale czy to  zahacza o tytułowe Tango? Dużo „elektronicznych” brzmień… odbijające się- ni tak znowuż odległym- echem tang… i powraca Gotan Project- tym razem bez featuringu. Last Tango in Paris… trochę mnie zawiódł ten kawałek… słychać styl Gotan-ów… ale mogło być nieco inaczej. Melancholijnie, spokojnie… z jednej strony nie ma co wybrzydzać… gdyż są to zdecydowanie najlepsze kawałki na płycie… trochę słabiej mimo wszystko wypada McDougall Tango San Telmo Lounge… choć ma to swój klimat… specyficzny, ale nieco znów odległy  nieco od tanga. Propozycja New Tango Bridge- Perro y Gato to jedna z lepszych propozycji… melancholijna partia skrzypiec na nieco gwałtownych akordach akordeonu… Ontuvan Jalan Tango, to kawałek przyzwoity, ale już patrzę co jest dalej… Libertango w wykonaniu Astora Piazzolli… a zatem Libertango po raz drugi… jeśli szukamy prawdziwego tanga pełnego namiętności, to właśnie Piazzolla… słabo wypada przy Piazzolli Ensayo De Una Esquina La Corrupteli. Tango Fantasia Groupo Maron lepszy od poprzednika, ale no właśnie trudno zaskoczyć czymś po Piazzolli… ale szczerze mówiąc nie jest to słaby utwór. Hablando Tango grupy o nieco tajemniczej nazwie Tangofusionclub to tango przyprawione nieco elektroniką, wokalem… Malena Homero Manzi’ego z Lucio Demare… dużo elektroniki, zmysłowy wokal… akordeon dobarwiający i bardzo melancholijna partia skrzypiec… w efekcie końcowym otrzymujemy dwa utwory bardzo przyjemne… właśnie takie jest zakończenie albumu… zmysłowe (Tarrango Club des Belugas feat. Anna Schnell, Tango Muerte Parova Stelara i Pequenio Paria Daniela Melingo- ciekawe brzmienia, dające bardzo intrygujący utworek), ale i pełne muzycznego uroku… bardziej to jednak podchodzi pod chill out, albo smooth… na koniec dostajemy jeszcze bonusie znany z pierwszego krążka… remix Tango to Evora… remix okazuje się nieco lepszy… ale to kwestia gustów.

Podsumowując… składanka jest zgrabnie i bardzo dobrze nagraną propozycją. Bardzo dobre nagrania pomieszane są- jak to zwykle bywa w przypadku składanek- propozycjami nieco słabszymi, ale trudno znaleźć tu propozycję bardzo słabą i odstającą od reszty. Całokształt okazuje się zatem ciekawy… zdecydowanie polecam z czystym sumieniem

*****

Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz