Tak jak zapowiadałam,
najciekawszą składanką okazała się Z
miłości do tanga. Jakościowo odbiegająca nieco od poprzednich… ma prawo się
podobać, gdyż repertuarowo jest po prostu najciekawsza… jest klasyka (Gotan
Project) ale i artyści, o których jak dotąd- mówiąc nieco ogólnie- nie
słyszałam… i ci właśnie zaskoczyli mnie najbardziej… cieszę się, z tego, że na
płycie nie ma nieco tandeciarskich stylizowanych na tanga pseudo
instrumentalnych kawałków. Jest muzyka pełna klimatu, choć czasem nieco odległa
od prawdziwych tang.
Płytę otwiera Gotan Project z gościnnym udziałem Koxmoza Mi Confesión… dobre rozpoczęcie płyty… kto zna zespół ten wie,
czego można się po nich spodziewać… a spodziewać się można rzeczywiście sporo.
Instrumentalny utwór dobarwiony nieco elektroniką, aczkolwiek jakoś nie bardzo
trafia do mnie mariaż muzyki o latynoskich klimatach z latynoskim hip-hopem…
ale z drugiej strony jest to w pewnym sensie posunięcie wpisujące się w pewną
modę obecnie panującą łączącą różne gatunki muzyczne… Sueño zespołu Alacran to zmiana klimatu. Raczej mało ma to
wspólnego z tangiem. Sentimentos Andresa
Linetzky’ego i Ernsta Romeo jest takim melancholijnym kawałkiem o nieco-
owszem, owszem- latynoskim klimacie… skrzypce i akordeon. Trochę nierówno to
wypada przy Gotanie, ale ujdzie… El Avangarde z utworem Voyage d’Amour dość
czytelnie nawiązuje do stylu Gotan Project… ale mi się podoba… improwizujące instrumenty, i przede
wszystkim „żywe instrumenty”. Docieramy do tang… Tango Por Cuatro zespołu Los Cuatro de la Sale… można pójść pewnym
tropem i nazwać to współczesną wersją tanga… może i można. Tango Sassetta… to już trochę inna bajka… basklarnet, akordeon,
skrzypce pizzicato… dobre akustyczne granie w wykonaniu Martiny Eisenreich i
Andreasa Hintersehera… ale jak się okazuje to wstęp do „prawdziwego grania”.
Nicolas Ledesma Orquestra i Libertango.
Obawiałam się trochę… słyszałam bowiem już sporo absolutnie genialnych nagrań Libertanga… jak się okazało
niepotrzebnie podchodziłam z jakimiś uprzedzeniami bo wykonanie jest bardzo
dobre. Dobre i przemyślane solówki… i dostajemy jeden z najlepszych utworów na
płycie. Cumtango Juana Carlosa Cáceresa nieco inne granie, ale i
świetny głos… bardzo zmysłowy… poziom obu utworów okazuje się wyrównany- co nie
często się zdarza na składankach Tango To
Evora Consoul Trainin & Pink Noisy z gościnnym udziałem Anastasi
Zannis- to, o czym świadczy bardzo czytelnie tytuł, hołd oddany nieodżałowanej
Cesarii… ale autorzy zrobili nieco za bardzo popowe to wspomnienie…
melancholijne… ale jeżeli popowe, to na wysokim poziomie… Ya No Duele Bajafondo z featuringiem Santullo to powracający miks
gatunków latynoskich z hip- hopem… dobry i rytmiczny, ale to tyle, bez jakiejś
rewelacji. Utwór Daniela Melinga Noche
Transfigurada jest dość specyficzny, ale ma swój klimat… Tango Gosselin Quadro Nuevo jest dobrym
instrumentalnym kawałkiem… po dwóch słabszych propozycjach ta wydaje się
sensowna i dobrze brzmiąca. Pierwszą płytę kończymy nieco melancholijnie…
specyficzny Leonel, El Teo Supervielle
i bardzo rozczulający Jacinto Chiclana Horacio
Moliny… Drugą płytę otwiera Paula
Morelenbaum kawałkiem O Samba e o Tango…
dobre otwarcie albumy, ale czy to
zahacza o tytułowe Tango? Dużo „elektronicznych” brzmień… odbijające
się- ni tak znowuż odległym- echem tang… i powraca Gotan Project- tym razem bez
featuringu. Last Tango in Paris… trochę mnie zawiódł ten kawałek… słychać styl
Gotan-ów… ale mogło być nieco inaczej. Melancholijnie, spokojnie… z jednej
strony nie ma co wybrzydzać… gdyż są to zdecydowanie najlepsze kawałki na
płycie… trochę słabiej mimo wszystko wypada McDougall
Tango San Telmo Lounge… choć ma to swój klimat… specyficzny, ale nieco znów
odległy nieco od tanga. Propozycja New
Tango Bridge- Perro y Gato to jedna z
lepszych propozycji… melancholijna partia skrzypiec na nieco gwałtownych
akordach akordeonu… Ontuvan Jalan Tango, to
kawałek przyzwoity, ale już patrzę co jest dalej… Libertango w wykonaniu Astora Piazzolli… a zatem Libertango po raz drugi… jeśli szukamy
prawdziwego tanga pełnego namiętności, to właśnie Piazzolla… słabo wypada przy
Piazzolli Ensayo De Una Esquina La
Corrupteli. Tango Fantasia Groupo
Maron lepszy od poprzednika, ale no właśnie trudno zaskoczyć czymś po
Piazzolli… ale szczerze mówiąc nie jest to słaby utwór. Hablando Tango grupy o nieco tajemniczej nazwie Tangofusionclub to
tango przyprawione nieco elektroniką, wokalem… Malena Homero Manzi’ego z Lucio Demare… dużo elektroniki, zmysłowy
wokal… akordeon dobarwiający i bardzo melancholijna partia skrzypiec… w efekcie
końcowym otrzymujemy dwa utwory bardzo przyjemne… właśnie takie jest
zakończenie albumu… zmysłowe (Tarrango Club
des Belugas feat. Anna Schnell, Tango
Muerte Parova Stelara i Pequenio
Paria Daniela Melingo- ciekawe brzmienia, dające bardzo intrygujący utworek),
ale i pełne muzycznego uroku… bardziej to jednak podchodzi pod chill out, albo smooth… na koniec dostajemy jeszcze bonusie znany z pierwszego
krążka… remix Tango to Evora… remix okazuje się nieco lepszy… ale to kwestia
gustów.
Podsumowując… składanka jest zgrabnie
i bardzo dobrze nagraną propozycją. Bardzo dobre nagrania pomieszane są- jak to
zwykle bywa w przypadku składanek- propozycjami nieco słabszymi, ale trudno
znaleźć tu propozycję bardzo słabą i odstającą od reszty. Całokształt okazuje
się zatem ciekawy… zdecydowanie polecam z czystym sumieniem
*****
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz