Trzecia Pendereckiego
(wydana jako nowość przez DUX)- kończona nieco „na raty”- o czym później- to
monumentalne dzieło, w którym kompozytor- jak pisze w szkicu dołączonym do
płyty Iwona Lindstedt- podjął próbę „skonstruowania
>>nowej syntezy<< i uniwersalnego języka muzycznego.”
Co znaczy tworzona „na raty”…? Pierwsze prawykonanie miało
miejsce w roku 1988, niejako przy okazji zamówienia tworzonego z okazji 50-
lecia istnienia Lucern Festspielorchester,
Krzysztof Penderecki wówczas przedstawił dwie części planowanego cyklu,
były to Passacaglia i Allegro. To właśnie nazwa części
pierwszej była prowizorycznym tytułem dla prezentowanej wówczas formy. Siedem
lat cykl czekał na zamknięcie go w pięcioczęściowej formie na zamówienie z
monachijskiej Filharmonii. W 1995 roku miało zatem miejsce prawykonanie
zakończonej już pięcioczęściowej III
Symfonii. Sama kompozycja to jedno… temat sam w sobie arcyciekawy, ale jest
jeszcze sama realizacja i interpretacja. A ta, okazuje się bez dwóch zdań
znakomita. Polska Orkiestra Sinfonia
Iuventus pod dyrekcją Krzysztofa Pendereckiego gra znakomitym brzmieniem,
pełnym muzycznego żaru- i nie jest to akurat przesadzony i pusty frazes.
Andante con moto jest de facto ponad trzyminutowym wstępem,
ale za to wstępem wiele mówiącym o wykonującym go zespole orkiestrowym. Warto
zwrócić uwagę w tym miejscu na brzmienie całej orkiestry. Początek wyłania się-
mówiąc może kolokwialnie- z niczego, od niskich rejestrów basowych, na które
nałożone zostają dysonujące rejestry wyższe… tak właśnie rozpoczynająca się Symfonia pokazuje całą wyobraźnię
muzyczną interpretatora i kompozytora w jednym. Wszelkie barwy orkiestrowe tu
są bardzo dyskretne i tak też prowadzi Penderecki zespół… który operuje
brzmieniami „nasyconymi”, co potęguje ekspresyjność tegoż ustępu. Wyraźne
ożywienie przynosi część druga Allegro
con brio… owo ożywienie wprowadzają gwałtowne i dysonujące bloki akordowe. Zaraz
po nich pojawia się solo trąbki… trochę przypominające- niczym odległe echo-
solo trąbki z I aktu i z I sceny Lulu Berga. Na pewno tych odniesień można
znaleźć więcej, jednakże mi jakoś błyskawicznie skojarzyło się z Bergiem… i
solo puzonu… partie solowe zagrane są w sposób- mówiąc kolokwialnie-
porywający. Znakomitym, niezwykle bogatym, „tryskającym” wręcz od bogactwa
alikwotów dźwiękiem, a mamy przecież do czynienia z młodym zespołem… i jeszcze
solo altówki, czy rożka angielskiego, wyciągnięte w znakomity sposób na
wierzch… Adagio jest jak dla mnie- i
to kolejne subiektywne odczucie- kontynuacją części I. Także w tej części
należy podkreślić doskonałą dyspozycję solistów grających na instrumentach
dętych, w tym ustępie zwłaszcza waltornistę i- ponownie- trębacza, grających
doskonałym i ciepłym brzmieniem, oraz doskonale intonacyjnie zestrojone dęte
drewniane… Pięknie brzmią również smyczki… delikatnie, ale i z całą pełnią
brzmienia instrumentów smyczkowych… tworząc taką niemalże intymną aurę całego
ustępu… a może nie tyle intymną, co iście romantyczną? Passacaglia. Allegro moderato. Zaczęta gwałtownie od niskiego
ostinatowego basu, z czasem potężnieje, by nagle puzonowym solem złagodnieć i
znów odsłonić partie solowe… np. rożek angielski, grający na jeszcze
pojawiającym się w tle basowym ostinacie… albo duet altówek… część stopniowo
zanika… Penderecki tym samym uwypukla charakterologiczny kontrast między Passacaglią, a kończącym część
dysonansowym Scherzo. Vivace. Zwraca
uwagę motoryka Scherza, z iście
chirurgiczną precyzją oddana na nagraniu przez orkiestrę pod batutą Krzysztofa
Pendereckiego… i kolejne sola trąbki… rożka angielskiego… delikatnie hamujące
kulminację finału… która prowadzi do kończących Symfonię pięciu potężnych
akordów tutti.
Płyta z
III Symfonią… ma prawo zachwycać.
Bogactwem brzmień, gwałtownością, innym razem ich delikatnością oraz pełną
muzycznej pasji interpretacją…
Ode mnie: ******
Witaj :) Zostałeś nominowany przeze mnie do Liebster Blog Award :)
OdpowiedzUsuńsaniaizwierzaki.blogspot.com