To pierwszy numer, który trafia do mnie, w nowej szacie, po
zmianie zespołu, i po zmianie pewnej estetyki, z którą Fronda Tomasza
Terlikowskiego była kojarzona. Znakomicie wykłada zresztą ową estetykę- czyniąc
to wprost i mocno bezpośrednio- Adrian Sitkowski w tekście Ważny jest kontekst, nie samo dzieło… Zaczyna wpisem internauty
umieszczonym na fejsie: „Kultura jest
kluczowa, ale konserwatyści wolą zajmować się ideami karlistów, a jeden
Horubała myślenia o kulturze nie zmieni swoimi znakomitymi felietonami.”
Podoba mi się nowa forma. Punkt dla Matyszkowicza.
Traktująca zastaną rzeczywistość ze sporym dystansem i przymrużeniem oka, ale
nie bezmyślnie. Stąd okładka… prowokująca… zmuszająca- być może do- jakiejś
kontry. Wyśmiewająca. Może i nawet wyszydzająca… wyciągająca w bardzo czytelny
sposób na pierwszy plan temat numeru Gender.
Srender. I tu- w ramach całej części- pojawiają się ciekawe teksty. Marioli
Smaugowej Samiec Alfa Romeo, Katofaszyn Ala
Bamy czy jeden z ciekawszych tekstów całego numeru Gender i eschatologia. Miasto- dziewica Pawła Rojka. W Piśmie Świętymw kilku miejscach nastanie
Królestwa Bożego przedstawiane jest jako zaślubiny Boga z miastem- dziewicą.
[…] Chciałbym- pisze dalej Rojek- prześledzić
pewne konsekwencje, do jakich prowadzi analogia między płcią i eschatologią.
Zakładam, że użycie symboliki płci do przedstawienia zagadnień eschatologii nie
jest czymś przypadkowym, innymi słowy- zakładam, że chodzi tu o analogię, a nie
tylko homologię znaczącego i znaczonego. Miasto- dziewica. Ta para pojęć –
symbol, przywodzi na myśl autorowi trzy
pary pojęć: kobieta- mężczyzna; dziewica-matka; dziewica- nierządnica… warto prześledzić krok po kroku, co z czego
wynika, i co z czego wywodzi autor… Ad
rem. Sam problem gender, dziś tak
mocno eksploatowany i tym samym wymięty na wszystkie możliwe strony w różnego rodzaju sporach wywołuje wśród
konserwatywnej większości jakieś niezrozumiałe przerażenie. Widać to zwłaszcza
w mniejszych miejscowościach, w których to gender
pojawia się zawsze, kiedy tylko mówi
się o jakiejkolwiek zmianie małomiejskich zachowań… facet gotuje? Gender! Facet
pomaga kobiecie? Gender! Facet się dobrze ubierze? Gender! Facet dba o siebie?
Gender! Masakra. Najśmieszniejsze z tego
wszystkiego jest to, iż tak mało kto wie, co to jest ten „potwór gender”… wracając do tematu.
Mikołaj Szykor
Fronda
LUX podzielona została na dziewięć podrozdziałów. Obok tematu numeru, mamy
jeszcze Prekłelek. Gdzieśmy? Ze
znakomitym Dziennikiem Placowym Dawida
Wildsteina; Lata Wściekłego Disco tu wskazałbym na wywiad z Markiem Jurkiem; Bikini Gender m.in. z dwoma tekstami
poświęconymi Tyrmandowi; Lyteratura
Bardzo Polska ze wspomnianym esejem Adriana
Sinkowskiego oraz z arcyciekawą rozmową z Jackiem Dukajem; To tyż Polska Lyteratura; Gender Roma; Dział
Poważny oraz Afterek. Bardzo
dobrze zmontowany został wywiad z Jackiem Dukajem, na którego marginesie
pojawia się ankieta. Fronda zadała pytanie trzynastu środowiskom
intelektualnym. Pytanie, wydaje się proste. „Jaka jest najważniejsza polska
książka wydana w nowym wieku”. Odpowiedzi są różne. Wojciech Przybylski z Res
Publica Nowa pisze o Sąsiadach
Grossa, Jerzy Sosnowski z Więzi o Drugiej
Przestrzeni Miłosza, Michał Larek z Czasu Kultury o Asystencie Śmierci Bronisława Świderskiego, zaś Adam Leszkiewicz (Pressje)
o Wieszaniu Jarosława Marka
Rymkiewicza. Niemniej ciekawe okazują się uzasadnienia wyborów, ale tych już
cytować nie będę, sięgnijcie po kwartalnik…
Ale
jednej przyjemności odmówić sobie nie mogę… bardzo uniwersalny fragment z
wywiadu z Dukajem: „>>Bycie pisarzem<< to w XXI wieku umiejętność w nie tak
wielkim stopniu pokrywająca się z umiejętnością pisania książek. Są ci, co mają
talent do pisania i mają talent do bycia pisarzem (jak wspomniany Twardoch); są
ci, co nie mają talentu ani do jednego, ani do drugiego (siłą rzeczy o nich nie
słyszymy, ale na internetowych forach >>szkół pisania<< itp. roi
się od przykładów); są ci, co nie mają talentu do pisania, ale, ale mają talent
do bycia pisarzem (i ich coraz więcej na listach bestsellerów, zresztą każdy
celebry ta prędzej czy później napisze książkę); i są ci, co mają talent do
pisania, ale w byciu pisarzem są kiepscy”… z cytatem można się nieco
pobawić: „Bycie muzykiem to w XXI wieku
umiejętność w nie tak wielkim stopniu pokrywająca się z umiejętnościami
muzycznymi. Są ci, co mają talent do śpiewania/ grania/ komponowania- niepotrzebne
skreślić- i mają talent do bycia artystą (niegdyś
Czesław Niemen dziś, Tomasz Stańko, Leszek Możdżer, Adam Bałdych, sami wydający
płyty i grający Maciej Fortuna i Piotr Schmidt, Krzysztof Herdzin czy Włodek
Pawlik), są ci, co nie mają talentu, ani
do jednego, ani do drugiego (od tych roi się na polskiej scenie muzycznej,
choć bodaj najlepszym przykładem jest nikomu już bliżej nieznana Mandaryna), są ci, co nie mają talentu do muzyki, ale
mają talent do bycia muzykami (śpiewający celebryci; śpiewacy celebryci, dziś
wielu celebrytów nagrywa/bądź śpiewa z marnym w generalnym znaczeniu skutkiem- genialnym przykładem są
tu Joanna Moro, z nieco lepszym skutkiem Anna Dereszowska); i są ci, co mają talent do muzyki, ale w
byciu artystami są kiepscy (być może jest to już kategoria na wymarciu,
bądź całkowicie wymarła, bowiem)”. Odległa
to aluzja… owszem, ale nie mogłem się oprzeć.
Ostatnim,
mocno zaznaczonym akcentem, jest Przeklęte
Continuum, Notatnik smoleński Dagone. Publikowanie go w- niemalże-
przeddzień rocznicy smoleńskiej, z jednej strony wydaje się oczywiste, z
drugiej zaś niekoniecznie. Niewielu, bowiem chce wspominać… bo jest to
niewygodne ale też błyskawicznie wpisuje owego wspominającego w smoleńskim
dyskursie w środowisko konserwy smoleńskiej- tej od Macierewicza, sztucznej
mgły… Ale ja odczytuję ów notatnik, jako swoisty wstęp do rozważań
poszczególnych zachowań… że niewygodne? No, niewygodne, bo z drugiej strony nie
może być wygodne. Nie może być wygodne upadlanie się poszczególnych ministrów i
sprzedawanie się- nie bójmy się tego określenia- w imię jakiegoś
niezrozumiałego wspólnego interesu. I ten fragment o zdjęciach ciała Prezydenta
Kaczyńskiego, bądź o wyciąganiu z głowy Anny Walentynowicz fragmentu garnituru
i silikonowej rękawiczki… Wstrząsający.
To nie
jest też tak, że Fronda Lux definitywnie i konsekwentnie zrywa z Frondą Terlikowskiego.
Pojawiają się cechy wspólne, ale powiedzmy sobie szczerze, że inność rzuca się
od razu w oczy. Nakierowanie na kulturę, z naciskiem na literaturę, sprawia, że
otrzymujemy kwartalnik bardzo ciekawy, dobrze zredagowany i z kilkoma tekstami,
które mnie zaintrygowały.
Ode mnie: *****/ ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz