Nie tak dawno dostałem od sklepu merlin.pl egzemplarz
książki, która od samego początku wzbudziła moją ciekawość. Nie tylko przez
samą tematykę obraną przez Bogdana Rymanowskiego. Ubek to książka intrygująca. Po pierwsze dla tego, że dziś temat
donosicielstwa jest raczej tematem tabu (Waldemar Łysiak ujął samą tematykę w
rozdziale Mit nieważności donosicielstwa,
por. Mitologia świata bez klamek wyd.
Nobilis, Warszawa 2008), podobnie jak temat wszelkiego rodzaju
pokomunistycznych rozliczeń. Po drugie „bohater” książki- Janusz Molka- jest
pierwszym esbekiem, który postanowił „mówić”. Intrygujących aspektów pojawia
się więcej…
Po trzecie, Molka odsłania kulisy, jak funkcjonowała
esbecja, której on, mówiąc wprost (ale i Rymanowski nie owija w bawełnę) wysługiwał
się. Oczywiście, już na samym początku pojawia się szereg pytań, na które dość
trudno znaleźć odpowiedzi… po pierwsze, czy Molka w tym momencie, czyli w
swoich „przypływach szczerości” jest wiarygodny? Po drugie, czy nie wybiela za bardzo siebie? I
po trzecie dlaczego w ogóle te wyznania… skoro inni wciąż milczą, mało tego,
kiedy inni boją się przyznać i powiedzieć prawdę. Pierwszymi ofiarami nowo pozyskanego agenta
(stało się to w grudniu 1984 roku) są Jan Kulas, Arkadiusz Rybicki i Antoni
Wręga… ale zanim „to się zaczęło” Janusz Molka zaczął działać w „opozycji”
chodził na nielegalne akcje: „Molka już w
liceum był figurantem Sprawy Operacyjnego Sprawdzenia o kryptonimie
>>Sztubak<< ”. Sprawa dotyczyła wydarzenia z roku 1971, wówczas
to Molka w trakcie jednej z akcji napisał na murze „Katyń –ZSRR= Swastyka”. W dokumencie cytowanym przez Bogdana
Rymanowskiego czytamy: „Wymieniony (Janusz
Molka- przyp. M. Sz.) jest związany z
nielegalną organizacją skupiającą osoby w wieku 17- 40 lat, której celem jest
sporządzanie wrogich napisów i kolportaż ulotek”. Jako dziewiętnastoletni
chłopak Molka został „wsypany” przez swojego przyjaciela Santosa Liszko… osobę,
której ufał. Został „zaproszony” wówczas na swoje pierwsze przesłuchanie.
Przychodzi w końcu newralgiczny moment w 84 roku. Wówczas opozycjonista zostaje
złamany przez pewną tajemnicę rodzinną, jak pisze Rymanowski: „Być może przesłuchanie zakończyłoby się
inaczej, gdyby nie pewna rodzinna tajemnica. Kiedy esbecy o niej wspomnieli,
przestał myśleć o jakiejkolwiek obronie. Pękł. Dalej poszło już gładko”. Molka
nie pozostawia na samym sobie suchej nitki: „Stało
się: Już było po mnie. Umarłem. Później tylko brnąłem w całe to zło. A przecież
było wyjście. Trzeba było iść do ludzi i powiedzieć >>Ku*wa, złamali
mnie<< albo >>Przepraszam, nie dałem rady.<< Nie zrobiłem
tego bo się bałem. Nigdy pan nie zrozumie tego, co czułem. Przekroczyć Rubikon
to mało powiedziane. Ja zostałem sku**ysynem.” Ale te myśli przychodzą po
latach. Bo służąc esbecji Molka wykazywał się duża determinacją … lubił sypać…
wymyślał, jak dotrzeć do ukrywających się opozycjonistów, najpierw rozmawiał z
opozycją i „biegusiem” do esbeckich „opiekunów” (m.in.: kpt. Domański, czy kpt.
Protasewicz, ale i zdobywa uznanie wyżej postawionych- zostaje „pupilkiem”
pułkownika Wacława Króla). W międzyczasie „Majewski”,
„C-5”, „Romkowski” i „Nowak”- takie
pseudonimy przyjmował Molka- dostarczał opozycji bibułę do nielegalnych
wydawnictw, pomagał pozyskać fundusze na
opozycyjne „wydatki”… Podsumowanie siedemnastomiesięcznej „pracy” donosicielskiej to „ponad 80 doniesień o dużej wartości operacyjnej za które otrzymał
wynagrodzenie w znacznej wysokości. Średnia raportów robi wrażenie: ponad
cztery donosy na miesiąc. I to nie byle jakie.” Losy Molki w Polsce
„pookrągłostołowej” nie są już tak jednoznaczne… Ubek oskarża, oskarżenie się
wypierają i tak „w koło Macieju”… Odpowiedzi na postawione, na początku tekstu
pytania- choć nie na wszystkie-pojawiają się na samym końcu… Molka sam je
podaje niemalże „na tacy”, choć oczywiście mówi tylko to co chce powiedzieć… do
samego końca. „Nie jestem dumny z tego,
co zrobiłem. Wstydzę się tego. Wolałbym, żeby ta książka nigdy nie powstała.
Mam jednak obowiązek opowiedzenia o
wszystkim. […] Może wtedy, w 1983 roku trzeba było pójść do więzienia.- Molka
milknie na moment.- Cholera. To była straszna decyzja. Małe dziecko, rodzina,
która panikuje, ciężko chora babcia z wrzodami żołądka. To mogło ją przecież
zabić. Ku*wa, no nie mogę. […]w SB przestawało się być człowiekiem. Zacząłem
się posługiwać odwróconym dekalogiem. Zło było dobrem, a dobro złem […] Przykre
jest to, że większość polityków dobrze wie, iż jedna z legend
>>Solidarności<< z nami współpracowała”… Pojawiają się jeszcze
pewne słowa, że jeśli ta „spowiedź” byłego Ubeka jest szczera, to musi być
prawdziwa. Musi być pełna… jednym słowem powinien powiedzieć wszystko o
wszystkim i o wszystkich. Nie mówi wszystkiego, choć mówi sporo… dlatego wydaje
mi się, że Molka jest szczery, choć wątpliwości pozostają… tyle lat działał na
„dwa fronty”, bez mrugnięcia okiem sypiąc przyjaciół…
Książka
Bogdana Rymanowskiego jest książką cenną.
Dobrze napisaną, którą właśnie w dzisiejszych czasach powinna się ukazać…
bo właśnie dziś próbuje nam się wmówić, że nie warto rozliczać i nie warto
wracać do tego co było. A z mojej perspektywy, człowieka młodego,
niepamiętającego komuny, trzeba dziś wracać i pisać o tym jak było i dlaczego
tak było…
Ode mnie: ******
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz