Zauważyłem, że dawno, zbyt dawno nie dawałem upustu swoim skłonnościom felietonistycznym... często pojawiały się i owszem analizy (przyznaję się, iż niekiedy poczynione mniej fachowo, niż bym tego chciał...)... i recenzje, ale felietony nie aż tak często.. i źle. Postanowiłem się poprawić i co tydzień- choć czy to co tydzień, będzie faktyczne i rzeczywiste wyjdzie jak to zwykle bywa "w praniu"- systematycznie publikować moje felietonistyczne wynurzenia... aczkolwiek w ty akurat wypadku znowu z założenia felieton okazuje się klasyczną reenzją, ale niech już będzie...
David Garrett (właść. David Bogartz)… nie ukrywam… nie
przypuszczałem, że uczynię „bohaterem” pierwszego z serii felietonów właśnie
skrzypka/ ex-modela… temat przyszedł właściwie nieoczekiwanie… popychadłem
okazała się jego nowa płyta „14”. Płyta w pewnym sensie archiwalna, ale dobrze
ukazująca ogromne możliwości 14- letniego wówczas skrzypka- już wirtuoza…
oczywiście. Można od razu poczynić pewien zarzut i podejść ze sporą rezerwą do
tej- i nie tylko do tej zresztą (niedługo pojawi się płyta młodziutkiego Janka
Lisieckiego z etiudami Chopina- po poprzedniej płycie spodziewam się sporego
zaskoczenia muzycznego)- płyty, bo często okazuje się, że owszem talent u
młodego muzyka spory, technicznie jest wszystko dobrze ale interpretacyjnie
jeszcze niedojrzały… co psuje całe nagranie. Jak jest z Garrettem? Zacznę od
początku… osobiście zacząłem poznawać Garretta od „Rock- Symphonies”… początkowo traktowałem go jako- przepraszam za
wyrażenie- „zjawisko” oryginalne i tyleż efektowne co niegdysiejsze „POP”- isy
Vanessy Mae. Muzyka mi się podobała, ale zastanawiałem się ile w tym wszystkim
jest znowu popisu i takich zwyczajnych muzycznych efektownych sztuczek (trochę
tak jak z Fantazją „ruską” na trąbkę, czyli wszystko pod palcami, a mówiąc
innymi słowy, jest to utwór, którego wykonanie budzi spore emocje- kryje się za
tym kilka technicznych fajerwerków- jak np. obiegniki dźwiękowe, będące de facto konfiguracją sąsiadujących ze
sobą wentyli i niewiele więcej) a ile faktycznej sztuki… nie powiem bo
absolutnie rozłożył mnie na łopatki coverem „Master of Puppets” (polecam na YouTube wersję live in Berlin warto zwrócić uwagę, z jaką łatwością on się „bawi”
muzyką i muzycznymi tematami), ale jakoś ten akurat problem nie dawał mi
spokoju… poczytałem trochę biografię Garretta… praktycznie od wczesnej młodości
pojawiają się „największe” nazwiska muzyków. Muzyków absolutnie wyjątkowych i w
kilku wypadkach wręcz genialnych… Ida Haendel, Claudio Abbado, Zubin Mehta,
Issak Stern, w końcu Julliard School i Itzhak Perlman… dopiero to, faktycznie
„otworzyło” mnie na Garretta. Później przyszło nagranie Legacy… o tyle wartościowsze dla mnie niż „14”, że ukazująca talent
Garretta nie 14 lat temu, ale „tu i teraz”. Wracając do „czternastki”… dla
młodego Davida był to czas nauki u w Royal College of Music w Londynie u Idy
Haendel, ale nie tylko. Jako „trzynastolatek” za namową Claudio Abbado
podpisuje kontrakt z… Deutsche Grammophon… a to już ogromny sukces… pierwsza
płyta, to koncerty Mozarta pod Abbado, następnie wychodzą Kaprysy Paganiniego…
ale tu pojawia się „luka” na „14”… jaka jest ta właśnie płyta… po pierwszym słuchaniu
bardzo dobra, to na pewno… pierwsza myśl, to bardzo mądre dobranie programu na
płytę… pojawiają się Wieniawski (Fantaisie
brillante, op. 20), Kreisler (Liebeslied oraz Praeludium Und Allegro (In The Style
Of Gaetano Pugnani)),
Tartini (Sonata Violin and Continuo in G minor, B. g5 -
"Il trillo del diavolo"), Dvorak (Humoresque), Czajkowski (None
but the lonely heart, Op.6, No.6 (Nyet, tolko tot, kto znal) (Adapted For Violin And Piano)) i Schubert (Ave Maria)… oczywiście, jak na
przeciętnego czternastolatka to program szalenie wręcz ambitny. Technicznie
trudny (Garrett radzi sobie pod tym względem bardzo dobrze), ale jeszcze
interpretacja… i tu jest zadziwiająco dobrze, co pokazuje, że nie mamy do czynienia
ze znakomitym „technikiem”, ale i dojrzałym interpretatorem- co zasługuje na
osobne słowa uznania. Zachwyca- mnie osobiście i Tartini i Wieniawski…
brzmieniowo, technicznie i interpretacyjnie… niepokój, jaki towarzyszył Rock Symphonies już dawno uleciał
ustępując może nie kompletnemu zachwytowi, ale mimo wszystko jednak zachwytowi…
ale i płyta pociąga za sobą przykre konstatacje… Wychodząc od Rock Symphonies to na taką płytę w
naszych „popularnych” warunkach rynkowych raczej się nie doczekamy… jest ona
zatem swoistym fenomenem… u nas… (z resztą u nas trudno doszukać się dziś
ciekawych muzycznych propozycji) jak jest za granicą?… odwołanie w tym wypadku
Davida Garretta do Alexandra Rybaka nie jest tu jakimś dziwnie poczynionym. Ale
i ich postawa okazuje się ma ze sobą wiele wspólnego. Rybak to przecież również
klasycznie kształcony skrzypek, aczkolwiek nie w tak prestiżowych uczelniach co
Garrett. Różnica wydaje mi się tkwi mimo wszystko w talencie obu skrzypków… i
repertuarze… Rybak skupił się bardziej na popie, aczkolwiek raczej ambitnej
jego odmianie (da się tego słuchać, mało tego słucha się tego nawet przyjemnie),
natomiast Garrett czyni raczej rozrywkowe odskocznie w bok od klasyki… jego
nagrania „klasyczne” i „nieklasyczne” okazują się znakomite…
Link do bloga dostałam od koleżanki, fanki, jak i ja, Garretta. Primo dziękuję za recenzję jego płyt, bardzo rzetelną :)Cieszę się, że grono jego zwolenników rośnie. A co do 14stki...słuchałam fragmentów, podobało mi się, melomanką nie jestem, ale... podoba mi się, tak po prostu. I nie zgadzam się z jego krytykami, że emocje podczas gry wyraża twarzą a nie interpretacją...mam wrażenie, że go ani nie oglądali ani nie słuchali. No ale każdy ma prawo do swojego zdania. Co warto jeszcze dodać Garrett to profesjonalista. Widziałam raz na żywo jedno jego show - oczywiście zdaję sobie sprawę, że za tym stoi sztab fachowców, ale sadzę, że nie odbywa się to bez jego kontroli i wpływu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i oczywiście zapraszam do odwiedzania Garrettowej polskiej fan-grupy na fb :)
Evel
Co do wyrażania siebie podczas gry... każdy ma swój sposób... interpretacje Garretta są na tyle wydaje mi się przemyślane, że bronią się same... początkowo traktowałem go jako takiego "wiolinistycznego Kennego G." czyli więcej pod publikę niż techniki... ale Garrett to zdecydowanie wyższa półka. Świetny "technik" i dobry interpretator
Usuńpozdrawiamy
Z wielkim zainteresowaniem przeczytalam felieton o 14 Garretta. Jestem ciekawa jak bedzie odbierana ta plyta w Polsce. Ja juz ja mam i musze powiedziec, ze jest to cos co mnie bardzo cieszy. Slychac jakim swietnym skrzypkiem w wieku 14 lat byl David. Technicznie nie brakuje mu absolutnie nic. Osobiscie bardzo lubie sluchac Kraisera a wykonaniu Davida jest rewelacyjny. Fajnie jest porownac interpretacje doroslego Garretta z ta nagrana na 14. "La campanella" Paganiniego tez jest swietna! Jest to plyta jak najbardziej do polecenia. Moim marzeniem jest zbaczyc go na zywo z Julienem Quentinem i Marcusem Wolfem.
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko dorosły Garrett wydaje mi się dojrzalszy muzycznie... dojrzałość przychodzi z wiekiem, choć jego wczesne nagrania są również przymyślanie muzycznie.. i ciężko się do czegoś przyczepić :-)
UsuńPozdrawiamy
O tak-ten zestaw: Garrett, Quentin i Wolf tez mi się podoba :) Może kiedyś do nas zawitają :) Będziemy nad tym pracować, bo choć panowie z osobna robią odmienne projekty to współpraca ich trójki tez jest godna uwagi.
OdpowiedzUsuńEvel
Jestem ciekawa jak przyjmą panstwo nową klasyczna plyte Davida "Garrett vs Paganini" , która jest związana niejako z filmem o Paganinim , w którym david gra samego Niccolo. Film niebawem w kinach .. co do płyty to jeszcze nie ma oficjalnej daty premiery w Polsce ale zapewne już niebawem bedzie wszystko wiadome. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń