24 czerwca 2014

Grzegorz Hyży/ TABB Z całych sił.


Czy podoba mi się ta płyta w całości? I tak i nie. A co z tego wynika? Że nie jest najgorzej. Polska muzyka rozrywkowa znalazła się ogólnie rzecz ujmując w głębokiej depresji… chciałem napisać, że jest tak naprawdę w czarnej dupie, ale niech już zostanie ta depresja. Pojawia się ona tu nie przez przypadek…

Depresja, jako słowo klucz do czytania tekstów pisanych przez polskich wokalistów? Brzmi dobrze. Ale też oddaje w pełni sens myśli. Kiedy swoje pięć minut miały Gosia Andrzejewicz (chyba tak się nazywała…) i Patrycja Markowska zastanawiałem się ile można napisać kawałków w oparciu o depresyjne przemyślenia dotyczące relacji damsko- męskich. No okazało się, że kilkanaście i to generalnie dobrze się sprzedających. Dość szybko, polska
publika znudziła się padaniem na kolana, błaganiem, odchodzeniem, łzami kobiecymi… ale okazuje się, że te powidoki łzawo-depresyjne wciąż są obecne. Całe szczęście, jednakże teraz okraszone jako-taką, a zdarza się, że i dobrą muzyką. Tak jest w wypadku Grzegorza Hyżego…
Broni go kilka rzeczy. Bardzo fajny głos już pełnię możliwości podaje Hyży w pierwszym numerze Na chwilę. Momentami przyzwoite teksty no i- niech już padnie to słowo- dobra

produkcja za którą stoi TABB- chociażby w Pusty dom- tu tendencyjnie zbliża się co prawda barwowo Hyży do Igora Herbuta, ale tylko momentami. Herbut jest jednak niepodrabialny. Ale nie wiem, czy taka była w sumie tendencja Grzegorza Hyżego, pewnie nie, ale jednak jakieś tam wrażenie audytywne pozostają. Nieco przesłodzony wydawał mi się Dług, ale jednak idąc dalej broni się bardzo dobrze ustawiony głos wokalisty. Wstaję jest fajnym lekko motorycznym numerem, nawet w wydźwięku swym z gruntu rzeczy optymistycznym, jak dla mnie jeden z lepszych numerów, pod względem produkcji, wokalu, i tekstu. Trochę szkoda mi Naucz mnie, bo tu już Hyży niebezpiecznie balansuje na granicy dobrego smaku muzycznego zahaczając o łzawe tekstowe pierdolety, ale może ja jestem już przewrażliwiony? No tak czy inaczej do mnie nie trafia tym numerem. Podobnie zresztą w Drganiach. Ale można przymknąć oko na kilka nieco- tylko nieco- słabszych numerów. Zdarza się. Podobają mi się natomiast Zagadka i Świt… aczkolwiek, to znów balansowanie na granicy, ale jednak zdecydowanie lepsze od Naucz mnie i Drgań. Muzycznie i tekstowo. Ale bardzo przyjemnie za to kończy się cały album Lost I You… obok Długu kolejny jasny punkcik na trackliście.
Jak będzie w przyszłości? No właśnie, nie wiem. Generalnie, sięgnę z chęcią po drugą płytę Grzegorza Hyżego, bo ta pierwsza, pomimo- jakiejś tam- początkowej niechęci mnie nie rozczarowała. Pytanie tylko, w którą stronę pójdzie wokalista. Przykład Tomka Makowieckiego pokazuje, że pomimo różnie rokującego początku, dalsza muzyczna droga może być naprawdę ambitną drogą. Jeżeli tak właśnie zrobi Grzegorz Hyży, będzie dobrze. Byle nie poszedł tylko
na łatwiznę i to już będzie spory sukces. Tymczasem, uzupełnieniem niech będzie singiel Na chwilę... 

                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz