23:16 przypomniało mi się, że dwójka puszcza pierwszy polski
koncert z materiałem z Night In Calisia
po zdobyciu Grammy przez Włodka Pawlika. Jakie wnioski po dwóch minutach
słuchania? Muzyka Włodka Pawlika zyskuje ogromnie na live’ach. Cezary Konrad czaruje na bębnach, po raz n-ty
potwierdzając, że jest- nie boję się tego określenia- najlepszym polskim
jazzowym perkusistą. Jest akurat Quarrel
of the Roman Merchants… czyli zdążyłem na dwa ostatnie numery. Nie wiem
dlaczego zapomniałem. Przecież mecz Algieria Korea nie był wart tego- pomimo
świetnego wyniku- żeby kosztem meczu i studia pomeczowego zapomnieć o Pawliku.
A jednak. Zostaje w sumie płyta, ale nawet po tych numerach wiem, jak ta muzyka cholernie zyskuje na koncercie. A
solówka Pawła Pańty? To jest dopiero mistrzostwo świata. Bas, czy gitara?
Brzmieniowo gitara… ale technika przecież basowa. No i moi bohaterowie. Randy i
Włodek. Absolutni muzyczni czarodzieje. Follow
the Stars… zmiana kolejności, ale to dobrze. Bo numer jest przecież jednym
z piękniejszych momentów na płycie. Jarrettowskie
obiegniki Pawlika, a może Pawlikowskie arpeggia? I romantyczny, rozmarzony
Brecker. Jest pięknie. Całość dobarwiona smyczkami, magiczną grą Cezarego
Konrada. No i kulminacja. Solówka pianisty. A później magiczny kontrabas Pańty…
i jeszcze Randy… Żywiołowe Orienthology, z
potężnymi frazami trąbki okraszonymi gęstą akordyką piana. Ileż w tym wszystkim mocy i muzycznej energii pełnymi
strumieniami wylewającej się ze sceny i jeszcze szaleństwo partii orkiestrowej.
Znów Pańta, wymieniający się tym razem z Konradem. No, ale miało się skończyć…
grają w odwrotnej kolejności niż na płycie? Na to wygląda, czyli w sumie
rozpocząłem prawie że od początku. Amber
Road no właśnie nie. Forgotten Song. Genialna
ballada z pięknymi improwizacjami Pańty i Pawlika. No i… Night In Calisia… A pomyśleć, że na jedynce rozpoczyna się Portugalia
USA… olewam. Powtórki zawsze obejrzę, a energii koncertu nie cofnę. Nie cofnę
tej muzycznej nawałnicy, bo bez tej całościowej dramaturgii straci to wszystko
swój urok. Szalejący Pawlik, Randy, Konrad i basówka Pańty. Solówka Znów
zostają tylko bas i bębny. Pawlik tańczy z Randym. Szczera radość, jaką daje
tylko absolutnie wysoka sztuka muzyczna. Oglądałem trzy nocne koncerty jakie
serwowała widzom na przestrzeni kilku miesięcy Dwójka. Był Shorter, Keb ‘Mo…
ale nie było takiej energii… przynajmniej mnie dawno nie porwała tak żadna
muzyka. Najwyższa światowa półka.
Mogę teraz spokojnie przełączyć na Portugalię... ale emocje nie te same. 1:0 dla Portugalii, nie widziałem bramki, ale byłem na genialnym koncercie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz