Miały być cztery, ale za cholerę nie mogę znaleźć płyty z
Soreyem… a że Antek właśnie mi zasnął niespecjalnie uśmiecha mi się zasuwać do auta sprawdzać, czy mam tam to nagranie… na dziś
dzień więc ta płyta jest w domyśle, ale na sto procent warto po to nagranie
sięgnąć (no chyba, że znajdę).
Tomek Dąbrowski, bez dwóch zdań należy do samej czołówki
polskich trębaczy. Tuż za Tomaszem Stańko i Piotrem Wojtasikiem… jak dla mnie.
W sumie, to zastanawiałem się co sprawia, że właśnie w takim stopniu urzeka
mnie akurat on? Brzmienie, wyobraźnia
muzyczna, sonorystyczne potraktowanie instrumentu, ale też ogromna elastyczność
estetyczna (brzmieniowa, melodyczna, sonorystyczna) z którą wtapia się
Dąbrowski w projekty awangardowe i projekty nazwijmy to tradycyjne (choć może
lepiej byłoby w tym wypadku nazwać tradycjonalizujące). Fajne w tym wszystkim
jest to, że każdorazowo obojętnie o jaką estetykę byśmy się nie otarli słuchać
bardzo czytelnie kto gra. Dąbrowski jest bardzo w swej grze charakterystyczny
już od pierwszych dźwięków. Wśród młodych muzyków pod tym względem analogicznie
sprawa ma się z Olgierdem Dokalskim. Co ciekawe. Obaj mają tendencję do
sonorystycznego wykorzystywania instrumentów. W tym więc sensie są- a w
zasadzie ich gra jest produktem naszych muzycznych czasów. Choć sonorystyka
sama w sobie przestaje powoli być jakoś szczególnie odkrywcza.
To tylko fragment. Zgodnie z zapowiedzią przeniosłem cykl o tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz