17 czerwca 2015

#12-15 CZYLI TOMEK DĄBROWSKI RAZY CZTERY

  
Miały być cztery, ale za cholerę nie mogę znaleźć płyty z Soreyem… a że Antek właśnie mi zasnął niespecjalnie uśmiecha mi się zasuwać do auta  sprawdzać, czy mam tam to nagranie… na dziś dzień więc ta płyta jest w domyśle, ale na sto procent warto po to nagranie sięgnąć (no chyba, że znajdę).


Tomek Dąbrowski, bez dwóch zdań należy do samej czołówki polskich trębaczy. Tuż za Tomaszem Stańko i Piotrem Wojtasikiem… jak dla mnie. W sumie, to zastanawiałem się co sprawia, że właśnie w takim stopniu urzeka mnie akurat on?  Brzmienie, wyobraźnia muzyczna, sonorystyczne potraktowanie instrumentu, ale też ogromna elastyczność estetyczna (brzmieniowa, melodyczna, sonorystyczna) z którą wtapia się Dąbrowski w projekty awangardowe i projekty nazwijmy to tradycyjne (choć może lepiej byłoby w tym wypadku nazwać tradycjonalizujące). Fajne w tym wszystkim jest to, że każdorazowo obojętnie o jaką estetykę byśmy się nie otarli słuchać bardzo czytelnie kto gra. Dąbrowski jest bardzo w swej grze charakterystyczny już od pierwszych dźwięków. Wśród młodych muzyków pod tym względem analogicznie sprawa ma się z Olgierdem Dokalskim. Co ciekawe. Obaj mają tendencję do sonorystycznego wykorzystywania instrumentów. W tym więc sensie są- a w zasadzie ich gra jest produktem naszych muzycznych czasów. Choć sonorystyka sama w sobie przestaje powoli być jakoś szczególnie odkrywcza.

To tylko fragment. Zgodnie z zapowiedzią przeniosłem cykl o tutaj



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz