Jaki jest nowy Pawlik? W krótkich, żołnierskich słowach…
znakomity. Niezaskakujący, ale znakomity. Po prostu taki jak zawsze.
Właśnie, mam z tą
płytą problem w tym sensie, że ona w żadnym stopniu nie jest zaskakująca w
sensie estetycznym i muzycznym. Ok. Może zaskoczyć motoryczny początek, ale w
sensie muzycznym, to mamy wszystko to, do czego przyzwyczaił nas Włodek Pawlik
na swoich poprzednich nagraniach. Kunszt muzyczny, świetne kompozycje, typowo
Pawlikowska harmonika i genialne porozumienie między członkami tria.
W sumie, jakby tak przyjrzeć się katalogowi pianisty, to
dawno nie sięgał on po czysto triową formułę. Pięć ostatnich płyt, to albo
orkiestrówki (na czele z Night In Calisia)
albo nagrania solowe.
Tęskniłem już trochę do tria, które będzie znów jakby
sięgało do tradycji i czerpało z niej tak twórczo jak tylko potrafi. A, że
potrafi… no przecież tu grają same nazwiska. Najlepsza sekcja w kraju i będący
w znakomitej formie Pawlik tworzą absolutnie mistrzowską płytę. Czy najlepszą w
tym roku? Tego jeszcze nie wiem. Na pewno jednak mamy mocnego kandydata.
Powodów jest kilka. Po pierwsze kompozycje. Pawlik genialnie
bawi się formami od form sensu stricto jazzowych,
po tanga i ujazzowioną klasykę, a że ma pianista talent do pięknych aranżacji i
stylizowanych kompozycji, wychodzi z tego kawał znakomitej muzyki.
Nieprzekombinowanej, a muzycznie przecież wyrafinowanej.
Zaczyna się genialnie i intensywnie. America, to pewnego rodzaju muzyczny refleks przeżyć związanych z
podróżą do Stanów Zjednoczonych Włodka Pawlika. Ale co ciekawe… ta kompozycja
powstała nie teraz przy okazji przyznania Pawlikowi Grammy Awards, ale w roku 1988. Sam tytuł ma też podwójne
znaczenie, bo „>>America<< to
odwieczne marzenie człowieka Europy o Ziemi Obiecanej, marzenie o odkryciu tego
lepszego Nowego Świata”. Ale też jak sam przyznaje dalej, Ameryka jest dla
niego niekończącą się inspiracją. Ameryka i Polska, bo pojawiają się zresztą z
bardzo fajnym skutkiem przetrawione przez Pawlikową wrażliwość muzyczną
kompozycje Chopina i Paderewskiego.
Ale i tak największy sentyment mam jakoś tak do Cross- Eyed Tango. Nie wiem, dlaczego. Piękna
harmonia, fajnie to wszystko wtłoczone w formułę tanga no i przede wszystkim znakomici
muzycy o ogromnej wrażliwości i znakomitym warsztacie.
Czy to jest płyta roku? Jeszcze za wcześnie, żeby powiedzieć. Na pewno mocny kandydat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz